sobota, 25 stycznia 2014

Rozdział 7

Od progu Victoria zorganizowała coś na kształt powitania. W dużym pokoju stało kilka wieszaków a trochę ubrań walało się po podłodze i sofie.
-Co tu się dzieje? Napadli nas? - zdziwiłam się.
-Nie. Wybieram dla nas ciuchy. Na razie wymyśliłam te dwa zestawy - podniosła dwa prawie puste wieszaki, jeden wręczyła mi.
Były na nim zawieszone czarne, skórzane szorty i złoty (według Tori) top ale dla mnie to był stanik bez ramiączek.
-Tobie do tego będą pasować jeszcze czarne szpilki.
-Nieee, nie nie i hm ... nie.
-Co? Dlaczego?
-Pokażę ci dlaczego.
Szybko się przebrałam w to co mi dała.
-I co z tym jest nie tak?
-Naprawdę tego nie widzisz? Szorty ledwo zakrywają mi tyłek a twój "top" odsłania prawie cały mój biust.
-Ciesz się, że go masz w wieku siedemnastu lat.
-Boże! Proszę cię! I do tego jeszcze szpilki? Jak ja mam prowadzić auto w szpilkach? Zastanowiłaś się?
-Tak. Tuż przed wyścigiem zmienisz buty na trampki.
-Dobrze. Na buty się zgodzę ale nie na resztę. Ja mam być ubrana a nie wyglądać ... tak.
Tori przyjrzała mi się uważnie.
-Nie możesz wyglądać tak jak zwykle, bo Brooks'owie cię rozpoznają - zmartwiła się.
Przeczesałam palcami włosy i pociągnęłam za końcówki a moja warga od razu wpadła między zęby.
Ma rację mówił mały głosik w mojej głowie.
Wzięłam głęboki, naprawdę głęboki wdech zatrzymałam na chwilę powietrze w płucach po czym je wypuściłam.
-Nie wiem jak dam radę z tymi spodniami, bo są denerwujące ale górę zmieńmy. Proszę.
-Okey. Co powiesz na ten top - rozweseliła się i podała mi koszulkę z odkrytymi plecami. - Nie możesz do tego nałożyć stanika ale jest lepsza niż tamta. Tylko na coś takiego się zgadzam.
-Nie mam wyboru - mruknęłam.
Zebrałam ciuchy i udałam się do łazienki. Wzięłam szybki, zimny prysznic aby się rozbudzić. Musiałam być w pełni przytomna podczas wyścigu. Nałożyłam "ubrania" i szpilki, które zielonooka mi podrzuciła. Zeszłam chwiejnie po schodach a Tori zrobiła mi ostry makijaż i założyła kruczoczarną perukę. Kiedy spojrzałam w lustro zobaczyłam jakąś nieznajomą mi dziewczynę. Była ładna i uśmiechnięta.
-Ej a może tak będę  wyglądać codziennie? Taka jestem ładniejsza.
-Nie. Ładniejsza jesteś jako blondynka. Jeszcze soczewki.
-Jak ja będę prowadzić?
-Te nie będą ci przeszkadzać - pochyliła się i umieściła je na miejscu.
Kilka razy mrugnęłam przystosowując się do nowej sytuacji. Pojechałyśmy do Tyler'a. Przed jego warsztatem stały dwa Aston'y Martin'y. Jeden One-77 biały a drugi Vanquish żółty. Z pomieszczenia wyszedł wysoki, dosyć przystojny ciemny blondyn.
-Cześć. Wy jesteście Tori i Vicky?
-Tak - odparłyśmy w tym samym momencie.
-Nie poznałem was w tych przebraniach. Okey. To wasze auta. Tori weźmiesz czarnego Vanquish'a - rzucił w nią kluczami.
-A ja mam prowadzić ... to? - byłam zdumiona.
-Nie podoba ci się? Victor mówił, że będziesz zachwycona. Specjalnie dla ciebie powymieniałem kilka części.
-No i jestem. Po prostu nie mogę uwierzyć, że będę siedzieć w tym cudzie.
-Otrząśnij się i wsiadaj za kółko. Masz wygrać ten wyścig a nie się rozwalić po drodze.
Chłopak otworzył przede mną drzwi a ja zajęłam miejsce kierowcy. Dziwnie było siedzieć po drugiej stronie auta ale będę musiała się przyzwyczaić. Tak jak do jeżdżenia po drugiej stronie ulicy. Tori i Tyler ruszyli a ja tuż za nimi. Kiedy przekręciłam kluczyki w stacyjce silnik przyjemnie zamruczał. Cholernie trudno prowadziło mi się w tych durnych butach, więc je zdjęłam i przyciskałam pedały boso. Po piętnastu minutach byliśmy na obrzeżach miasta. Nałożyłam szpilki zanim wysiadłam i o mały włos się nie przewróciłam. Jednak upadłam w ramiona jakiegoś chłopaka. A był nim starszy brat bliźniaków. Tajemniczy Beau Brooks.
-Uważaj maleńka, bo zrobisz sobie krzywdę. I kto będzie oglądać wtedy wyścig, który spektakularnie wygram?
-Na pewno nie ja. Bo się ze mną zmierzysz - zmieniłam głos i posłałam mu uśmiech poprawiając szorty.
-Żartujesz sobie ze mnie? Laska za kółkiem?
-Kochanie, nie kpij sobie z przeciwników - rzuciłam zaczepnie i zabrałam kluczyki z wozu.
Rękę dam sobie odciąć, że patrzył na mój tyłek w tych ciasnych spodenkach. Zamknęłam drzwi i podeszłam do Tori.
-O boże! Młoda! Zdejmij bransoletkę - pisnęła.
Spojrzałam na przegub prawej ręki. Prezent od mojej nowej przyjaciółki był jedyną ozdobą moich dłoni.
-Dlaczego?
-Bo bliźniacy cię rozpoznają - odpięła metalową płytkę, schowała do czarnej saszetki przy biodrze.
-Twoje formy kamuflowania się zadziwiają mnie. Ale oddasz mi ją po wyścigu? Przywiązałam się do niej.
-Oczywiście. Teraz włóż to do ucha - podała mi podsłuch. - Będziemy zawsze w kontakcie. I nie musisz się drzeć żeby mi coś powiedzieć. Ma bardzo czuły mikrofon.
-A teraz panie i panowie każdy kto bierze udział w wyścigu staje przy swoim samochodzie. A kto nie, obstawia zwycięzcę - krzyknął ciemnoskóry facet z afro.
-Dwie stówki na brunetkę z Astonem One-77 - krzykną Tyler a zarumieniłam się.
-Trzy stówki na mojego brata - dodał Luke, który pojawił się znikąd.
Poczułam, że bicie mojego serca przyspieszyło. To nie możliwe żeby tak na mnie działał. Otrząsnęłam się i po pięciu minutach każdy oprócz mnie postawił na swojego faworyta.
-Przypominam kto dziś jedzie Beau, Jai i Luke Brooks, Amy Tristy, Tyler Jones i nasze nowe nabytki Nikki i Roxy Rose - krzyczał pokazując na każdego z nas.
Po tym jak dowiedziałam się, że mam na imię Roxy zasiadłam za kierownicę.
-Trzymaj - w oknie pojawiła się Tori z trampkami za kostkę i skarpetkami. - I pamiętaj, jedziesz albo giniesz - powtórzyła mantrę Vic'a, którą on podobno powtarzał po ojcu.
-Dzięki - założyłam buty i podjechałam na linię startu.
Wygram, wygram, wygram. Nic mi się nie stanie. Przecież Tori i Tyler mnie kryją - powtarzałam w myślach. Na środku stanęła dziewczyna z flagą w szachownicę.
-Gotowi? - krzyknęła i wszyscy odpalili auta. Silniki warknęły- Start ! - Machnęła kawałkiem materiału i wszyscy ruszyli.
Na prowadzenie wysuną się Beau tuż za nim Jai. Trzeba przyznać, że chłopak miał niezłą rękę do aut. Ja byłam trzecia. Tuż za mną Tori aka Nikki, która nie pozwalała się wyprzedzić przez Luke'a. Reszty nie widziałam.
-Młoda za trzysta metrów ostry zakręt w lewo - poinformowała mnie Doncasto.
Prędkość utrzymywałam w normie. Chwilę później zobaczyłam zakręt przed nami. Zmieniłam bieg, zaciągnęłam ręczny i ostro skręciłam tym samym wyprzedzając Jai'a. Przez ułamek sekundy widziałam jego minę. Był nieźle zdziwiony. Driftu nauczyła mnie ... Tori. Spojrzałam w lusterko. Za mną unosił się kurz.
Wcisnęłam pedał gazu. I znów zmieniłam bieg. Chciałam wyprzedzić Beau z lewej strony ale zajechał mi drogę.
-Dupek - szepnęłam pod nosem.
-Młoda. Nie rozpędzaj się tak. Zaraz następny zakręt. Taki sam - usłyszałam podpowiedź.
Zwolniłam. Teraz to Jai chciał wyprzedzić mnie. Zastosowałam taki sam trik jak jego brat. Chłopak przyhamował i dał się wyprzedzić Luke'owi.
-Jakim sposobem Brooks cię wyprzedził? - zaśmiałam się.
-Dałam mu fory. Ale nie na długo.
Zbliżaliśmy się do zakrętu. Zrobiłam to co wcześniej jednak Beau był cwany i nie dał się wyprzedzić jak jego brat. Miałam jeszcze tylko jedną szansę, bo droga była jednokierunkowa. Po trzech minutach zauważyłam kolejną i już ostatnią przeszkodę.
Teraz albo nigdy.
I zrobiłam coś czego Vic mi zawsze zakazywał. Zamiast zwolnić przyspieszyłam. Zakręt zbliżała się nie ubłaganie szybko. Tak jak wzrastała prędkość. Siedziałam Beau prawie na pace ale nic sobie z tego nie robił. Zmieniłam bieg.
-Dajesz! - usłyszałam głosy Tori i Tylera w uchu. Zaciągnęłam ręczny i delikatnie ocierając bokiem o maskę auta najstarszego z Brooks'ów wyprzedziłam go.
-YEAH! - krzyknęłam. - Tak to robimy w LA!
Wcisnęłam gaz i byłam coraz bliżej mety. Kiedy już ją przekroczyłam zaciągnęłam hamulec i zmusiłam samochodu do zakrętu. I zaczął się drift. Zakręciłam kilka kółek po czym się zatrzymałam. Wysiadłam z auta i przepychałam się pomiędzy tłumem. Wszyscy mi gratulowali. Grzecznie dziękowałam i przedostałam się na plac na którym przed kilkoma sekundami popisywałam się swoimi umiejętnościami. Teraz Tori rządziła.



Kręciła kółka jak szalona. Kurz był wszechobecny ale nikomu nie przeszkadzał. Dawno się tak nie bawiła, bo Vic rzadko pozwalał jej na branie udziału w wyścigach. Sama nie wiem dlaczego. Ludzie krzyczeli i skandowali jej imię. W końcu zatrzymała się i podbiegła do mnie.
-Byłaś niesamowita. Wygrałaś! - starała się przekrzyczeć tłum.
-A ty? Co to było? Najlepszy drift jaki widziałam.
-Ale to ty wygrałaś.
-Taki był plan. Zawsze trzymam się planu.
Telefon za wibrował w kieszeni szortów. Odblokowałam go i odczytałam sms-a. 


Beau podszedł do mnie. Wyciągnął rękę. Pogratulował mi.
-Po raz pierwszy w życiu widziałem coś takiego. Znaczy po raz pierwszy w wykonaniu dziewczyny.
-Mówiłam. Nie kpij z przeciwników.
-Będę miał na przyszłość. Jesteś Roxy? - zapytał.
-Tak. A ty?
-Beau Brooks.
-Miło mi - uśmiechnęłam się.
Wróciliśmy do warsztatu. Tyler obiecał, że zajmie się moim skarbem.
-Jeżeli chcesz możesz przychodzić i pomagać mi w warsztacie.
-Serio?
-No. Każda para rąk się przyda.
Pożegnałyśmy się z Jones'em i wróciłyśmy do domu. Wzięłam szybko prysznic i usadowiłam w swoim łóżku. Usłyszałam krzyki z domu obok.
-Beau! Jak mogłeś dać wygrać dziewczynie?! - to był któryś bliźniaków.
-Nie dałem. Nie widziałeś jak to było, więc się zamknij. Było ją wyprzedzić a nie ślimaczyć się.
-Byłem, kurwa trzeci, więc nie pierdol. Tak naprawdę tylko ty mogłeś z nią wygrać - warczał Luke.
-Ale nie wygrałem. Fart nowicjuszki.
-Ma rację. Luke uspokój się. - Jai opanował sytuacje. - Byłeś trzeci. To nie tak źle. Nikki była czwarta, Jones za nią. Ja byłem przed ostatni, bo silnik zaczął się dławić. Dalej zastanawiam się po co ta cała Amy startowała. Miała odpicowane auto ale słaby silnik i chwaliła się, że tatuś wymienił jej korbowody. Ale no co jej się to zdało? - gadał sam do siebie.
Dalej już nie podsłuchiwałam. Pierwszy wyścig w Melbourne i wygrałam. Naprawdę lubię to uczucie. Zasnęłam z nadzieją, że nie była to ostatnia wygrana.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
WOW! 8 kom, i za moment dobijemy do 800 wyświetleń. A jeszcze nawet nie minął miesiąc!
Tak jak obiecałam 7 rozdział. Jestem z niego dosyć zadowolona, bo w końcu opisałam wyścig. Ale spokojnie, będzie ich więcej ;) Jakby ktoś nie zauważył dodałam obserwatorów, więc klikajcie :3 Zajrzyjcie też do bohaterów. Troszkę się pozmieniało. Czekam na komentarze i do następnego.
Zauważyłam, że jak rzucam słowem szantaż to od razu jest więcej komentarzy. To jedziemy.
NASTĘPNY ROZDZIAŁ = 8 KOMENTARZ / CZEKACIE CAŁY TYDZIEŃ DO NASTĘPNEJ NIEDZIELI (02.02) :D

Kocham was i jeszcze raz wielkie dzięki :*


10 komentarzy:

  1. Świetny rozdział! Podoba mi się strasznie! Jestem ciekawa co będzie dalej! czekam do niedzieli ily <3

    OdpowiedzUsuń
  2. znalazlam twojego bloga przez przypadek, ale jest wspanialy<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Super...bardzo dobrze że wygrała ciekawe czy ją rozpoznają ;)
    @_MrsSwagger69
    Xoxo

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham to *.*
    Ten rozdział jest taki jchslgejksgsjhv *.*
    Oddaj talent !
    Ludziki komentujcie bo ja tu nie wytrzymam do niedzieli !!!!! ._.
    ~~ Tyna Brooks ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. chce następny, chce następny!

    OdpowiedzUsuń
  6. dawaj następny!

    OdpowiedzUsuń
  7. czekam na kolejny! :>

    OdpowiedzUsuń
  8. O tak! Takie opowiadania uwielbiam,pomysł, akcja i do tego uczucie. Bardzo mi się podoba w jaki sposób piszesz, lekko i na prawdę z przyjemnością się czyta. Rzadko kiedy czytam niezakończone blogi, bo nie mam najzwyczajniej cierpliwości czekać na kolejny rozdział. Dużo weny życzę i czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń