piątek, 31 stycznia 2014

Rozdział 10

Po lunchu Luke poznał mnie z swoją ... przyjaciółką. To chciał zrobić zanim go pocałowałam i zwiałam. Miała na imię Demetria czy jakoś tak ale wszyscy zwracali się do niej per Demi. Była otwartą osobą. Najbardziej wyróżniającą ją od innych rzeczą były jej ... turkusowe włosy.
-Cześć jestem Demi - uśmiechnęła się wyciągając rękę w moim kierunku - Luke sporo mi o tobie opowiadał.
-Demi ... Nie biję kobiet ale dla ciebie mogę zrobić wyjątek.
-I tak wiem, ze mnie nie uderzysz Lukey - zaśmiała się. - No więc to jest ta sławna Vicky.
-Sławna z czego? - zdziwiłam  się.
-Z ...
-Demi - skarcił ją Luke.
-Z tego, że jesteś nowa. Masz ładny kolor włosów. Malujesz? - odparła wymijająco.
-Nie. Ale zgaduję, że ty tak.
-Łatwo zauważyć. A teraz powiedz mi coś o sobie.
Nie chciałam mówić za dużo. Była granica. Do tej pory tylko Luke'owi pozwoliłam ją przekroczyć. Uznałam, że podanie oczywiście fałszywego nazwiska, miejsca zamieszkania i ogólnych zainteresowań wystarczy. Okazało się, że jesteśmy bratnimi duszami. Zaprosiłam ją na imprezę a ona była prze szczęśliwa. Dużym zaskoczeniem była dla mnie informacja, że chodzimy razem do klasy i większość zajęć mamy razem.
-Nie zauważyłam cię wcześniej - wyznałam.
-Aż dziwne. Jestem głośnia no i te włosy - poprawiła grzywkę na której było widać czarne odrosty.
Gadałyśmy aż do dzwonka. Kiedy przerwał naszą rozmowę trudno było nam się rozstać jednak musiałam już iść na zajęcia artystyczne z Luke'iem, a Demi spieszyła się na ekonomię. Chłopak trzymał mnie za rękę jakby bał się, że znów ucieknę.
-Nigdzie się nie wybieram - oznajmiłam.
-Nie byłbym tego taki pewien.
-Luke, spokojnie. Naprawdę nie musisz mnie prowadzić jak dziecka.
-Wtedy uciekłaś.
-Chwila słabości - odparłam. - Luke - zatrzymałam go i stanęliśmy na przeciwko siebie, był ode mnie niewiele wyższy.
-Słucham.
-Ja naprawdę przepraszam.
-Ujmujesz mi przepraszając za taki pocałunek. Naprawdę Vicky, nie musisz. Martwiłem się jak uciekłaś. Lubię cię. I każdego kogo lubię staram się chronić - czułam jakby chciał przewiercić moją duszę na wylot tym swoimi przepięknymi, brązowymi oczami.
Powinieneś chronić siebie. Nie mnie.
-Dziękuję. Ale naprawdę nie musisz. Umiem sama zadbać o siebie. Nie wiesz o mnie wielu rzeczy. Ale wolę powiedzieć ci o tym osobiście, niż żebyś miał się dowiedzieć tego od osób trzecich z nawiązką - postanowiłam pokazać, że mogę należeć do gangu, ale musiałam wyznać trochę prawdy. - Byłam w kilku szkołach z których zazwyczaj mnie wyrzucano. Usuwano później moje nazwisko z kartotek. Zastanawiasz się za co. Za bójki, sprzeczki itp. Zostałam raz wmieszana w jakąś aferę narkotykową ale oczywiście to było kłamstwem. Jestem agresywna, chociaż na taką nie wyglądam.
-No nie - mruknął.
-Byłam ... niebezpieczna. I jak ktoś mnie wkurzy to dalej potrafię być.
-Spisywali cię?
-Luke! Ja ci się tu rozlewam a ty mi o policji?
-Muszę wiedzieć czy nie mam do czynienia z kryminalistką.
-Aha. No, raz spisali mnie z powodu tych dragów.
-Czyli jesteś czysta. Dzięki, że mi o tym powiedziałaś.
-Ja ... ja ci ufam - wymruczałam a on posłał mi uroczy i chłopięcy uśmiech.
Sama w to nie wierzyłam ale taka była prawda. Do tej pory ufałam tylko dwóm osobom. Victorowi i Tori. Chociaż do tej pory jej nie lubiłam to ufałam. Teraz w tym niewielkim gronie znalazł się również Luke. Wiedziałam, że mogę mu powiedzieć prawdę. Siedziałam z nim na zajęciach artystycznych. Chłopak nie spuszczał mnie ani na chwilę z oka. Zaprosiliśmy jeszcze kilka osób na moją domówkę. Po lekcjach wróciłam razem z bliźniakami do domu. Jai'owi wcisnęłam tę samą bajeczkę co pani w sekretariacie. Łyknął. Weszliśmy do mojego mieszkania.
-A gdzie Veronica? - zaciekawił się jeden z braci.
-Nie wiem Powiedziała, że zostawi mi kasę na blacie w kuchni a ja mam kupić co mi się żywnie podoba. Pomożecie?
-Jasne. Wpadniemy do domu zostawić plecaki i idziemy na miasto - zaśmiał się młodszy z bliźniaków.
Jak postanowił tak zrobiliśmy. Po półtorej godzinie byliśmy zmęczeni ale przygotowani na wielką imprezę jaka się szykowała. W pewnym momencie Luke przyniósł opakowanie kondomów.
-Wątpię, że będą nam potrzebne - mruknęłam odkładając je na półkę, którą właśnie mijałam.
-Jesteś pewna - spojrzał na mnie takim wzrokiem jakby chciał mnie ... zgwałcić?
Podziękowałam Bogu, że jesteśmy w miejscu publicznym. Chwilę jeszcze "kłóciłam" się z bliźniakiem aż w końcu zrozumiał, że ze mną nie wygra. Po zrobieniu zapasów przyjechał Beau i zaprosił nas na slashy. Następnie odwiózł nas do domu i upewnił się o swoim zaproszeniu. Bracia Brooks zabrali się do siebie w celu przygotowania się do imprezy ale obiecali, że przyjdą godzinkę wcześniej aby pomóc mi we wszystkim. Ja w tym czasie wzięłam długi prysznic podczas którego umyłam włosy. Ubrałam na siebie szlafrok i przeszłam do mojego pokoju. Tori wysłałam sms z raportem dzisiejszego dnia, oczywiście omijając cześć pocałunku z Luke'iem. Od razu do mnie zadzwoniła.
-Boże! Ty wiesz jak mnie dzisiaj przestraszyłaś?
-Właściwie skąd wiedziałaś, że uciekłam ze szkoły?
-Podsłuch.
-Ach, no tak. Przepraszam. Nic się nie stało, wiec możesz być spokojna. Miałam załamke. Wiesz, w okresie dorastania się zdarza - nie mogłam powstrzymać się od parsknięcia śmiechem. Dobrze, że umiałam kłamać.
-Ok. Jak dobrze to dobrze. Wierzę ci. Byłaś na zakupach?
-Byłam. I to nie sama. Zbliżyłam się do Brooks'ów.
-To świetnie. Miałam jeszcze spytać. Dużo ludzi będzie? I kupiłaś coś z procentami?
-Koło pięćdziesięciu. I tak, Beau nam pomógł.
-Słaba jesteś. Wpadnę koło północy sprawdzić jak się bawicie.
-Mam nadzieję, że dotrwa do tej godziny. Dobra, kończę. Muszę się przygotować.
-Baw się dobrze. Ale nie przegnij. Kocham cię, młoda.
Rozłączyła się. Była dla mnie ważna i wiem, że wcześniej popełniłam błąd traktując ją tak oschle. Zaczęłam suszyć włosy ręcznikiem. Z ciekawości zajrzałam do chłopaków. Właśnie jeden z nich zmieniał koszulkę. Poznając po tatuażu na plecach był to Jai. Chwilę potem Luke przyłapał mnie na podglądaniu. Stanęłam koło okna czując rumieniec wstępujący na moje policzki.
-Widziałem - zaśmiał się.
Podeszłam do okna jakby nigdy nic.
-Och, Luke. Co? Znów łaziłam w samym ręczniku? Przecież to szlafrok - zaśmiałam się.
-Ty dobrze wiesz co. Ubieraj się a nie podglądasz Jai'a.
-A co? Źle wyglądam? - zrobiłam pozę prosto z wybiegu.
-Jak dla mnie to jest świetnie. Nawet mogłabyś to zdjąć. Ale reszta może być ... zmieszana.
-Luke! Czy ty ze mną flirtujesz?
-Jakoś tak wyszło - wzruszył ramionami. - Ale nie mogę się oprzeć.
-To spróbuj - posłałam mu perskie oko i zasłoniłam żaluzje.
Po wysuszeniu, wyprostowaniu i ułożeniu moich włosów nadszedł czas na wybieranie ciuchów. Doszłam do wniosku, że jeansowe szorty będą się dobrze komponowały z koszulą w czerwono-czarną kratę i białymi Conversami za kostkę. Zrobiłam lekki makijaż składający się z podkładu, tuszu i kreski. Zeszłam na parter i rozejrzałam się po pokoju. Nie było zbyt wielu wartościowych rzeczy ale zdecydowałam się je schować w pokoju Tori. Urządziłam coś na kształt barku i już miałam rozpakowywać zakupy lecz usłyszałam pukanie. Za drzwiami zobaczyłam ...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dziękuję za wszystkie miłe komentarze i propozycję na muzykę. Już nad tym pracuję ;)
Odpowiem na pewne pytanie spod ostatniego rozdziału. Kiedyś prowadziłam jeden o 1D ale jest zawieszony. Prowadzę innego bloga z koleżankami ale nie będę robić reklamy :3
Jak myślicie? Kogo zobaczyła Vicky za drzwiami? Czekam na wasze domysły!
A teraz dla niektórych przykra wiadomość.
Ponieważ u mnie kończą się ferie muszę wziąć się do pracy. A mam sporo do zrobienia. Rozdział opublikuję dopiero w niedziele 2 lutego. Ale to nie zwalania was z dodawania komentarzy. Jeżeli w niedziele nie będzie min.11 poczekacie do środy ;)
Kocham was i jeszcze raz wielkie dzięki :*

czwartek, 30 stycznia 2014

Rozdział 9

Poinformowałam chłopców o imprezie a oni byli wniebowzięci. Obiecali, że pomogą mi z zaproszeniem kilku osób. Szliśmy do szkoły omawiając szczegóły domówki. Rozdzieliliśmy się i każdy ruszył do swojej szafki. Zauważyłam, że koło mojej stoi ten frajer Tristan. Chciałam się odwrócić i poprosić bliźniaków o pomoc ale zdecydowałam się sama to załatwić. Podeszłam do rządka niebieskich metalowych pudeł i zaczęłam otwierać jedno z nich, kiedy podszedł do mnie Tristan.
-Hej słońce.
-Od kiedy jesteśmy tak blisko, że tak mnie nazywasz? - rzuciłam zirytowana.
-Och, nie denerwuj się tak. Wiem trochę chamsko to wszystko wyglądało ale daj mi szanse. Jesteś niesamowita. Proszę umów się ze mną.
-Odpowiedź brzmi nie. Nie chodzę na randki z nieznajomymi.
-A ci frajerzy? Brooks'owie?
-Nie nazywaj ich tak. Nie będę się tłumaczyć. Tłumaczą się tylko winni - skończyłam pakować plecak i kłapnęłam drzwiczkami tuż przed nosem chłopaka po czym odwróciłam się na pięcie ruszając w kierunku sali od biologii. Lubiłam ten przedmiot i nigdy go nie lekceważyłam. Sala była otwarta więc weszłam i zajęłam miejsce w ostatnim rzędzie. Otworzyłam zeszyt i zaczęłam w nim coś bezmyślnie pisać. Usłyszałam dźwięk przesuwanego krzesła i domyśliłam się, że to Jai. Jednak się pomyliłam, bo koło mnie we własnej osobie przebywał Luke. Zadzwonił dzwonek obwieszczający początek lekcji. Nauczycielka trzasnęła drzwiami akcentując swoją obecność. Jednak okazała się przeuroczą kobietą, która, co mnie zdziwiło, była uprzejma i polubiła mnie.
-Co ty tu robisz? Przecież biologię mam z Jai'em - szepnęłam.
-Zamieniliśmy się. On nie lubi biologii a ja zajęć kulinarnych. Przeszkadza ci to?
-Nie. Przecież to nie moja sprawa. - Ale cieszę się, że cię widzę, pomyślałam. - Często się tak wymieniacie?
-Dosyć.
-I nauczyciele nie widzą różnicy?
-Nie. Co to jest? - spojrzał na mój zeszyt i sięgnął po niego.
-Nie interesuj się - zdzieliłam go dłonią po palcach.
-Zadziorna. Lubię takie - zaśmiał się pod nosem. - No serio. Pokaż. Przecież cię nie zjem.
Niechętnie podałam mu zeszyt. Miałam w nim wszystkie moje prywatne zapiski i nie miałam pojęcia czemu uległam Luke'owi. Powinno być na odwrót. Chłopak przyglądał się moim notatkom po czym otworzył oczy w zdumieniu.
-Ty to napisałaś?
-Nie. Dzwoneczek i magiczne wróżki. No przecież, że ja.
-Ten tekst jest świetny. Zdajesz sobie sprawę, że napisałaś piosenkę.
-Nie, a teraz się skup - zabrałam mu zeszyt i zaczęłam zapisywać to co było na tablicy.
Chwilę później dostałam w głowę papierową kulką. Rozłożyłam ją.
"Kto cię nauczył tak fajnie pisać?"
Odpisałam szybko.
"Samo przyszło. Myślę o czymś i piszę a potem układam to w rymy."
Odrzuciłam kartkę i z powrotem skupiłam się na lekcji, kątem oka zauważając jak pisze sms-a, a następnie odpisuje mi. I znów papierek znalazł się na moim biurku.
"O czym myślałaś pisząc to?"
Nie odpisałam. Piosenka a raczej tekst był o zagubieniu jakie przeżywałam od piętnastego roku życia i nadziei, że znajdzie się ktoś taki, kto zmieni moje życie na lepsze. Możliwe, że było coś o brązowych oczach. Złożyłam równo kartkę i włożyłam na koniec zeszytu. Nie wiadomo kiedy skończyła się lekcja. Spakowałam książki i podeszłam do nauczycielki, bo mnie o to poprosiła. Wszyscy wyszli z klasy a Luke stał w drzwiach i czekał. Obserwował mnie jakby bał się, że coś mi się stanie. Nie znał mnie. Nie wiedział, że to ja sama jestem zagrożeniem. Dla niego, jego braci i przyjaciół.
-Widzę, że masz potencjał. No i do tego oceny oraz osiągnięcia z poprzedniej szkoły. Chciałabyś napisać olimpiadę? Oczywiście nie namawiam. Tylko pytam.
-Och, zaskoczyła mnie pani. Z wielką chęcią. A kiedy są zajęcia dodatkowe?
-We wtorki, - zajrzała do laptopa - tuż po twoich lekcjach.
-To do zobaczenia we wtorek - uśmiechnęłam się i wyszłam mijając Brooks'a, na którego nawet nie spojrzałam.
Szłam w stronę swojej szafki. Kiedy do niej dotarłam wymieniłam książki. Zamknęłam drzwiczki i stanęłam oko w oko z Luke'iem.
-Nie lubię jak ktoś mnie ignoruje - odparł.
-Nie lubię jak mi się ktoś narzuca - prychnęłam.
-Chodź. Musisz kogoś poznać - złapał mnie za nadgarstek.
-Nic nie muszę - wyrwałam rękę.
I teraz można by się zastanowić dlaczego się tak zachowałam. Dlaczego na niego naskoczyłam i wyrywałam się chociaż jego dotyk i towarzystwo mnie uspokajało. Robiłam to, bo przekroczył granicę. On nie wiedział jaki miałam lęk. Nie znał mnie. Nie wiedział co było kiedyś. Rano niby dałam mu pozwolenie i byłam z nim blisko, za blisko ale bałam się kiedy ktoś mnie dotykał. Byłam tajniakiem, który ma za zadanie wyciągnąć od niego i jego najbliższych jak najwięcej informacji tylko po to by ich później zniszczyć. Nigdy nie miałam wyrzutów sumienia związanym z moją ... można to nazwać pracą. Te słowa nie istniały w moim słowniku. A teraz poczułam dziwne ukucie. Nie! To nie możliwe! Jestem profesjonalistką. Nie mogę zadurzać się w swojej ofierze. A jednak. Czułam coś do tego chłopaka. Musiałam sobie coś udowodnić. Rozejrzałam się w około i stwierdziłam, że nikt nas nie obserwuje. Nie myśląc o niczym podeszłam do Luke'a i wpiłam się w jego usta. Nie wiedziałam co robię. Modliłam się w duchu aby nikt się o tym nie dowiedział. W szczególności Victor i Tori. Zabiliby mnie za to. Złamałam podstawową zasadę. Mogę flirtować, mogę uwodzić ale nie mogę się całować. A co właśnie robiłam? Kiedy w końcu odsunęłam się od Luke'a powoli otworzyłam oczy i wzięłam głęboki wdech. Przygryzłam wargę i zapatrzyłam się w jego oczy.
-Prze ... przepraszam - wyszeptałam.
-Nie przepraszaj. Nigdy. To był najlepszy pocałunek ... - nie skończył.
-Przepraszam - szepnęłam jeszcze raz zanim wszystko wokół mnie zrobiło się niewyraźnie, a oczy zaszły mi łzami.
Nie mogłam pozwolić aby ktokolwiek zobaczył mnie płaczącą. Odwróciłam się i zaczęłam biec.
-Młoda co się dzieje? Młoda! - usłyszałam Tori.
Wyciągnęłam odsłuch i wrzuciłam do plecaka. To samo zrobiłam z bransoletkami. Wybiegłam ze szkoły i nie obchodziło mnie, że będę miała nieobecności. Słyszałam, że ktoś za mną biegnie ale zignorowałam to. Moje nogi same mnie niosły. Po mięciu minutach intensywnego wysiłku znalazłam się nad zatoką. Spowolnił mnie brak siły. Zbiegłam po kamieniach i schowałam się pod molem. Podciągnęłam nogi pod brodę i lekko przygryzłam skórę na kolanach. Dlaczego dopuściłam się braku jakiegokolwiek pomyślunku i rozsądku? Dzięki, a może bardziej przez niego przełamałam swój strach z dotykaniem. Siedziałam tak jakiś czas dopóki nie usłyszałam krzyków po obu stronach mostu. Złapałam plecak i wbiegłam między skały. Po lewej stronie zobaczyłam Jai'a i Luke'a.
-Coś ty jej zrobił debilu? - burknął Jai. - Vicky! Victoria!
-Nic. Ja jej nic ... och nie będę się tłumaczył. Zwłaszcza tobie. Victoria! Vicky!
Z drugiej strony zobaczyłam Tori idącą z tabletem i rozglądającą się wkoło.
-Veronica? Co ty tu robisz - zdziwił się jeden z bliźniaków.
-Ja! Co? Ach! Szukam ... szukam. No czegoś na pewno.
-A po co ci ten tablet? - drążył Luke.
-A po co ci ta wiedza? Nie ważne. Co tu robicie? I czego nie jesteście w szkole?
-Szukamy Victorii - wyznał młodszy z braci.
-A co się stało?
-Uciekła. Biegła tu a potem zniknęła nam z oczu.
-Aha. Mówiła wam o imprezie?
-Tak. Chciałem ją poznać z moją przyjaciółką ale uciekła, więc wybiegłem za nią i zadzwoniłem do Jai'a.
Po ciuchu wyciągnęłam telefon i go wyciszyłam na wypadek gdyby Tori chciała do mnie dzwonić. Napisałam krótkiego sms.



Sama też miałam zamiar wrócić na lekcję ale musiałam ochłonąć.
-Dostałam od niej sms - przeczytała treść na głos i zaczęli się rozglądać.
-Victoria! Przepraszam! Proszę! Wyjdź! - krzyczał Luke.
-To twoja wina? Co ty jej zrobiłeś?
-Znów się zaczyna - jękną gdy dziewczyna złapała go za gardło.
Po chwili wyjaśnień i bajeczki, którą chłopak nakarmił dwójkę przyglądających mu się osób zdecydowali się dać mi wolną rękę. Po pół godzinie wróciłam do szkoły. Poszłam do sekretariatu usprawiedliwić się bólami głowy, stanem podgorączkowym i wymiotami. Babka siedząca przy biurku zmartwiła się i chciała dzwonić po pogotowie lecz uspokoiłam ją rzucając jakiś tekst o zatruciu pokarmowym i, że już mi lepiej. Wróciłam na lekcje. Podczas lunchu odnalazłam Brooks'ów i przeprosiłam za swoje zachowanie. Gdy tylko Luke mnie zobaczył nie słuchając zamknął moje ciało w niedźwiedzim uścisku swoich umięśnionych ramion. Wtuliłam się w niego i ponownie wyszeptałam przeprosiny.
-Tak się bałem. Nigdy więcej tak nie rób.
-Przepraszam.
-Nie masz za co.
-Jest. Ja ...
-Teraz były niebieskie.
-Co? - zdziwiłam się na zmianę tematu.
-Twoje oczy - zaśmiał się. - Kiedy mnie pocałowałaś najpierw były niebieskie a kiedy zaczęłaś płakać zrobiły się morskie.
-Za dużo czasu spędzasz na skupianiu się na moich oczach.
-Ale warto - posłał mi łobuzerski uśmiech.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Naprawdę mnie zaskakujecie. 11 komentarzy ^^ Dziękuję za wszystkie miłe słowa. Motywują ;) Ponawiam prośbę o podrzucanie pomysłów na soundtrack. Zastanawiam się kiedy by tu dodać 10 rozdział. Hm... jest na co czekać. Ponieważ tak dobrze wam idzie jak rzucam magiczne słowo na SZ:
NEXT = min.11 KOM+min. 5 propozycji muzyki / 2 lutego ;)
Luv you :*

wtorek, 28 stycznia 2014

Rozdział 8

Następnego dnia po męczącym i oczywiście zwycięskim wyścigu wstałam a raczej spadłam z łóżka. Mięśnie tak bardzo mnie bolały i byłam niewyspana. Doczołgałam się do łazienki gdzie wzięłam prysznic. Następnie w samym ręczniku udałam się do mojego pokoju wybrać ciuchy. Stałam tyłem do okna a przodem do szafy i grzebałam w niej w poszukiwaniu czegoś w czym będę wyglądać w chociażby jednej dziesiątej jak człowiek. Poczułam czyjś wzrok na plecach i automatycznie się odwróciłam. W domu naprzeciwko stał jeden z bliźniaków i skanował każdy kawałek mojego ciała. Przypomniało mi się, że tak na dobrą sprawę jestem prawie goła. Szybko spuściłam żaluzje ale usłyszałam jeszcze cichy śmiech z uchylonego okna. W końcu ubrałam się w cokolwiek i zbiegłam do kuchni. Stała tam dziewczyna mojego brata i robiła ... naleśniki.
-Victorio Doncasto! - zdziwiłam się. - Przecież ty nie gotujesz.
-Dla ciebie się poświęcę. Zasłużyłaś sobie - zaśmiała się stawiając przede mną talerz z moim przysmakiem.
-Ale pyszne - mruknęłam z uznaniem.
-Dziękuję. A mam dwie sprawy. Po pierwsze wczoraj nie oddałam ci bransoletki - podeszła i zapięła mi ją na nadgarstku. - A po drugie. Masz ochotę na imprezę? Jako, że jesteś nowa wypadałoby coś zorganizować.
-I tak nikt nie przyjdzie. Oprócz braci Brooks, Jamesa i Daniela.
-Czyli nasi najważniejsi goście - rzuciła z uśmiechem. - Bez przesady. Chodzisz do szkoły trzy dni i ty taka cudowna dziewczyna nikogo nie poznałaś?
-Nie - raczej nie chciałam wspominać o Tristan'ie ale ona to zauważyła.
-Ukrywasz coś...
-Może... - zmierzyła mnie wzrokiem. - No dobrze, już dobrze. Przystawiał się do mnie jakiś laluś. Chłopcy mówili, że to cytując "największe ciacho" w szkole. Ale raczej się z tym nie zgadzam.
-Nazwisko.
-Crawford ale o co chodzi?
-Jego nazwisko. Wyszukam go w bazie danych.
Podałam jego dane, znaczy tyle co wiedziałam i chwilę potem na ekranie jej laptopa wyświetliło się zdjęcie Tristan'a McGłupka. Szczerze i z całego serca nim gardziłam. Irytował mnie.
-Niezły.
-Ale wolę braci Brooks - rzuciłam zaczepnie. - Idę do szkoły. A co do tej imprezy to na którą zapraszać ludzi? Luke i Jai pomogą mi kogoś poznać to może nie będzie tak źle.
-Na ... dziewiątą. Pochowam wszystkie sprzęty i tak dalej. Wcześniej możesz pójść na zakupy. Zostawię ci trochę kasy na blacie, bo pewnie zawiozę wszystko do Tylor'a. Jakby komuś zachciało się węszyć to nic nie znajdzie.
Zaśmiałam się i podnosząc plecak z podłogi wyszłam z domu. Wpadałam na pewien pomysł i od razu wcieliłam go w życie. Podeszłam do drzwi i delikatnie zapukałam. Otworzył mi wysoki, zielonooki szatyn w jeansach ... samych jeansach. Zdziwił się na mój widok ale chwilę potem uśmiechną.
-Cześć. Ty pewnie jesteś Beau. Zastałam Luke'a i Jai'a?
-Tak. Jeszcze śpią. A ty jesteś ...?
-Victoria. Ale znajomi mówią mi Vicky.
-Może wejdziesz i obudzisz tych młotków? Bo ja nie mam siły.
-Jasne. Chętnie pomogę.
Weszłam do pomieszczenia. Chłopak wskazał schody i podał namiary na pokój bliźniaków.
-Co ty robisz głupia blondynko. Wchodzisz na teren Janoskians - usłyszałam krzyk Tori w podsłuchu.
-Przecież oto chodzi - szepnęłam do bransoletki.
Kiedy byłam u szczytu schodów skręciłam w lewo i zobaczyłam przed sobą białe, uchylone drzwi. Plecak położyłam przy nich i weszłam do pomieszczenia. Ściany pomalowane były na czerwono i panował tam totalny bałagan. Nigdy aż takiego nie widziałam. Nawet u mnie w warsztacie. Tuż za drzwiami znajdowało się piętrowe łóżko. Podeszłam do niego i zajrzałam na dół. Uśmiechnęłam się na widok Jai'a i nie miałam serca go budzić zważając na to jak słodko śpi. Ale nie miałam wyboru, bo nie chciałam się spóźnić do szkoły.
-Jai - lekko potrząsnęłam jego ramieniem. - Jai, wstawaj śpiochu.
Chłopak mrukną pod nosem coś na kształt "Spieprzaj Beau" i odwrócił się na drugi bok. Zrezygnowałam z budzenia go i podniosłam się stając przed plecami Luke'a. Zdjęłam buty i weszłam na jego łóżko. Mimo, iż zakołysało się pod moim ciężarem, chłopak nie poruszył się. Położyłam się koło bruneta i spojrzałam na jego twarz. Miał smukły nos naznaczony pieprzykiem między oczami. Jego zarysowana szczęka i oczy zacisnęły się, z ust wydobył się szept a następnie jęk rozpaczy. Wiedziałam, że śni mu się koszmar i postanowiłam nie męczyć go dłużej. Położyłam rękę na jego prawym policzku i szepnęłam.
-Luke. Luke obudź się.
Poruszył się niespokojnie i przekręcił na plecy . Siadłam na jego biodrach i pochyliłam się kładąc ręce po bokach jego głowy. Nasze nosy niemal się stykały.
-Luke - mruknęłam.
Czując dmuchnięcie na ustach otworzył w oczy a ja wpatrywałam się w piękne, brązowe tęczówki. Chłopak nie zdając sobie sprawy z tego kto na nim siedzi zrzucił mnie i prawie rąbnęłam tyłkiem o podłogę. Prawie. W ostatnim momencie złapał mnie za ramiona a ja zawisłam kilka centymetrów nad dywanem.
-Oszalałaś? - szepnął nie zrywając kontaktu wzrokowego.
-Możliwe. Ale błagam postaw mnie albo przynajmniej rozluźnij ręce, bo może nie zdajesz sobie z tego sprawy ale to bardzo boli.
-Przepraszam - zaczął się wychylać żeby mnie postawić ale kiedy dotknęłam nogami podłoża przerzucił mnie tak, że sekundę potem znów leżałam koło niego.
-To było straszne - wysapałam zamykając oczy i próbując uspokoić oddech. Nawet nie zauważyłam, że wtuliłam się w niego.
-Jeżeli chcesz mnie budzić to wiedz, że to trudna sztuka. Nie każdy to potrafi.
-To niby jak zazwyczaj wstajesz?
-Beau wylewa na nas kubeł zimnej wody.
-Będę pamiętać. Co ci się śniło?
-Nie wiem. Nie pamiętam. Ale to nie było nic dobrego.
-Zdaję sobie sprawę. Rzucałeś się i zaciskałeś oczy. Coś szeptałeś i jęczałeś, więc postanowiłam cię obudzić.
Uśmiechnął się przyjaźnie i przysunął się bliżej.
-Musimy wstawać do szkoły - oznajmiłam.
-Wcale nie - zaśmiał się. - Ja tu zostaję i proponowałbym to też tobie.
-Wcale tak. Ale kiedyś przyjmę twoją propozycję - złapałam go za podbródek chcąc utrzymać z nim kontakt wzrokowy. Dopiero teraz zauważyłam, że ma siniaka pod okiem. - Co ci się stało?
Przypuszczałam, że po tym jak z Tori odjechałyśmy rozwinęła się jakaś bójka.
-Nic. Uderzyłem się o klamkę wychodząc spod prysznica - wyrwał się. - Jai jeszcze śpi?
Kiwnęłam głową i zeszłam po drabince z łóżka. Luke nie kłopotał się tym i po prostu zeskoczył na podłogę. Miał na sobie czarną koszulkę z krótkim rękawem i szare bokserki.
-Znów zmienił ci się kolor oczu. Dziś już drugi raz - odparł podchodząc do szafy.
-Tak? A niby na jakie?
-Jak na mnie leżałaś były zielone, kiedy cię złapałem zwyczajnie niebieskie a teraz są szare. Jak ty to robisz?
-Nie wiem. A teraz pozwolisz, że pójdę po wodę dla Jai'a.
-Nie. Czekaj. Ja pójdę - zapiął spodnie a w drzwiach zmienił koszulkę.
No nie - pomyślałam. - Nie widziałam jego brzucha.
Minęła chwila a Luke dalej nie wracał. Zdecydowałam, że sprawdzę co się dzieje. Bezszelestnie zaczęłam schodzić po schodach. Gdy byłam już na samym dole zatrzymałam się słysząc szepty dochodzące z kuchni.
-Co jej powiedziałeś?
-Że walnąłem się o klamkę.
-Kupiła?
-Tak. Ale się zmartwiła.
-Ona nic nie może wiedzieć. Nie znamy jej i nie chcę jej fundować niebezpiecznego życia.
-Za późno - szepnęłam pod nosem.
-Ale kto powiedział, że fundujemy jej niebezpieczne życie? Jest tylko naszą dobrą kumpelą ze szkoły.
-Luke. Chcesz zrobić ze mnie idiotę? Czy z siebie? Może dla Jai'a jest tylko koleżanką ale widać, że zależy ci na niej.
-Nie prawda. Znam ją raptem kilka dni. Lubię ją ale nic więcej. Przestań pieprzyć od rzeczy. Idę obudzić Jai'a.
-Dobrze. Rób co uważasz. Ale nie wpakuj jej w kłopoty.
Wbiegłam po schodach oczywiście tak cicho, że słyszałam tylko swój przyspieszony oddech. Położyłam się na łóżku Luke'a i wystawiłam głowę przyglądając się wchodzącemu chłopakowi. Na początku był zdziwiony i szukał mnie wzrokiem. Odstawił wiaderko i położył się zaglądając pod łóżko. Wstał i zetknął się ze mną nosem.
-No cześć. Co cię tak długo nie było? Znów przywaliłeś w klamkę?
-Nie. Szukałem wiaderka - złapał mnie w pasie i zdjął z posłania. - Zechcesz czynić honory?
-Z miłą chęcią - odsunęłam się od łóżka i zamachnęłam wylewając zimną ciecz na śpiącego przyjaciela.
Krzykną jak oparzony i wyskoczył uderzając o podłogę tyłkiem. Pisnął w bólu i zaczął się trząść z zimna. Nie dziwię mu się. Też byłoby mi zimno gdybym była w samych bokserkach i nagle ktoś mnie oblał wodą. Zgromił nas wzrokiem rzucając pod naszym adresem wiązankę przekleństw po czym wstał zabrał kilka ciuchów i wyszedł jak mniemam do łazienki. Przybiłam z bliźniakiem piątkę po czym zeszliśmy do kuchni. Luke nalał mi soku a sam przygotował śniadanie dla siebie i brata. Beau siedział w salonie oglądając telewizję. Po chwili Jai wszedł do pomieszczenia poklną sobie na nas następnie siadł zajadając się płatkami.
Tak. Czuję, że to będzie dobry dzień.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka! Jezusie kochany, matko boska częstochowska! Blog przekroczył 1000 wyświetleń!
A teraz do rzeczy. Z tego rozdziału jestem bardzo zadowolona, z hm... wiadomego powodu. Razem z Tyną wymyśliłyśmy parringi.
Jai+Vicky=Jaicky (czyt. Dżejki)
Luke+Vicky=Lucky (czyt. Laki, ja szczęście ^^)
No to w tym rozdziale był Lucky moment :3 Jak wam się podobał? Czekam na wasze opinie. Zajrzyjcie do zakładki bohaterów, bo zmieniła się postać głównej bohaterki. Była Chloe Grace Moretz a teraz jest Olivia Holt. Jak dla mnie ona bardziej pasuje do Vicky. A wy jak sądzicie?
A i sprawa najważniejsza! Tworzę soundtrack do bloga i chciałabym abyście uczestniczyli w doborze piosenek. Propozycję podawajcie w komentarzach :D
A teraz to co wszyscy lubimy najbardziej : SZANTARZ ^^
Następny rozdział = 9 kom / czekacie do niedzieli
Buziaki :* i do następnego skrobnięcia ;)

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Kochane wariaty!

Nawet nie wiecie jak się ciesze.  Siedzę sobie grzecznie u babci. Nie ważne,  że jest  po północy,  nie osądzajcie :3. I pomyślałam : A co mi tam, szybko sprawdzę bloggera. A tu 10 komentarzy pod rozdziałem, ponad 1000 wyświetleń;, ogólnie 46 kom. No normalnie oczy jak alufelgi od jeepa. Myślałam, że zejdę ze szczęścia.  Ale do rzeczy.  Rozdział pokaże się dopiero we wtorek wieczorem bądź środę. Przepraszam ale na telefonie w-jowo się pisze. Pewnie i tak popełniłam z 847545545 błędów. Dziękuję bardzo za wszystkie miłe komentarze.  Ily ♥
A tak dla draki dam wam kilka moich ulubionych animacji. 4/5 to mój Lukey ♥



  A ta (mimo, iż to nie Luke a Jai) jest moją ulubioną.  Tłumaczyć dlaczego raczej nie trzeba.
Tak, tak Vicky zboczuszek :3 Ja zła :D No ale on tu tak uroczo wyszedł. Nvm ^^
Dedykuję ją Tynie Brooks. Ily :*

Ale oczywiście kocham was wszystkich.  <3
A i jeszcze jedno pytanko.  Która (z powyższych) animacji podoba wam się najbardziej?

Ily, kocham was, j'adore, ti amo, te tiero ♡♥
Janoskiansowych, Jai'owych, Jamesowych, Skipowych albo Danielowych (wedle uznania), Beauowych no i Lukeowych snów :*
Wasza na zawsze Vicky Brooks.

sobota, 25 stycznia 2014

Rozdział 7

Od progu Victoria zorganizowała coś na kształt powitania. W dużym pokoju stało kilka wieszaków a trochę ubrań walało się po podłodze i sofie.
-Co tu się dzieje? Napadli nas? - zdziwiłam się.
-Nie. Wybieram dla nas ciuchy. Na razie wymyśliłam te dwa zestawy - podniosła dwa prawie puste wieszaki, jeden wręczyła mi.
Były na nim zawieszone czarne, skórzane szorty i złoty (według Tori) top ale dla mnie to był stanik bez ramiączek.
-Tobie do tego będą pasować jeszcze czarne szpilki.
-Nieee, nie nie i hm ... nie.
-Co? Dlaczego?
-Pokażę ci dlaczego.
Szybko się przebrałam w to co mi dała.
-I co z tym jest nie tak?
-Naprawdę tego nie widzisz? Szorty ledwo zakrywają mi tyłek a twój "top" odsłania prawie cały mój biust.
-Ciesz się, że go masz w wieku siedemnastu lat.
-Boże! Proszę cię! I do tego jeszcze szpilki? Jak ja mam prowadzić auto w szpilkach? Zastanowiłaś się?
-Tak. Tuż przed wyścigiem zmienisz buty na trampki.
-Dobrze. Na buty się zgodzę ale nie na resztę. Ja mam być ubrana a nie wyglądać ... tak.
Tori przyjrzała mi się uważnie.
-Nie możesz wyglądać tak jak zwykle, bo Brooks'owie cię rozpoznają - zmartwiła się.
Przeczesałam palcami włosy i pociągnęłam za końcówki a moja warga od razu wpadła między zęby.
Ma rację mówił mały głosik w mojej głowie.
Wzięłam głęboki, naprawdę głęboki wdech zatrzymałam na chwilę powietrze w płucach po czym je wypuściłam.
-Nie wiem jak dam radę z tymi spodniami, bo są denerwujące ale górę zmieńmy. Proszę.
-Okey. Co powiesz na ten top - rozweseliła się i podała mi koszulkę z odkrytymi plecami. - Nie możesz do tego nałożyć stanika ale jest lepsza niż tamta. Tylko na coś takiego się zgadzam.
-Nie mam wyboru - mruknęłam.
Zebrałam ciuchy i udałam się do łazienki. Wzięłam szybki, zimny prysznic aby się rozbudzić. Musiałam być w pełni przytomna podczas wyścigu. Nałożyłam "ubrania" i szpilki, które zielonooka mi podrzuciła. Zeszłam chwiejnie po schodach a Tori zrobiła mi ostry makijaż i założyła kruczoczarną perukę. Kiedy spojrzałam w lustro zobaczyłam jakąś nieznajomą mi dziewczynę. Była ładna i uśmiechnięta.
-Ej a może tak będę  wyglądać codziennie? Taka jestem ładniejsza.
-Nie. Ładniejsza jesteś jako blondynka. Jeszcze soczewki.
-Jak ja będę prowadzić?
-Te nie będą ci przeszkadzać - pochyliła się i umieściła je na miejscu.
Kilka razy mrugnęłam przystosowując się do nowej sytuacji. Pojechałyśmy do Tyler'a. Przed jego warsztatem stały dwa Aston'y Martin'y. Jeden One-77 biały a drugi Vanquish żółty. Z pomieszczenia wyszedł wysoki, dosyć przystojny ciemny blondyn.
-Cześć. Wy jesteście Tori i Vicky?
-Tak - odparłyśmy w tym samym momencie.
-Nie poznałem was w tych przebraniach. Okey. To wasze auta. Tori weźmiesz czarnego Vanquish'a - rzucił w nią kluczami.
-A ja mam prowadzić ... to? - byłam zdumiona.
-Nie podoba ci się? Victor mówił, że będziesz zachwycona. Specjalnie dla ciebie powymieniałem kilka części.
-No i jestem. Po prostu nie mogę uwierzyć, że będę siedzieć w tym cudzie.
-Otrząśnij się i wsiadaj za kółko. Masz wygrać ten wyścig a nie się rozwalić po drodze.
Chłopak otworzył przede mną drzwi a ja zajęłam miejsce kierowcy. Dziwnie było siedzieć po drugiej stronie auta ale będę musiała się przyzwyczaić. Tak jak do jeżdżenia po drugiej stronie ulicy. Tori i Tyler ruszyli a ja tuż za nimi. Kiedy przekręciłam kluczyki w stacyjce silnik przyjemnie zamruczał. Cholernie trudno prowadziło mi się w tych durnych butach, więc je zdjęłam i przyciskałam pedały boso. Po piętnastu minutach byliśmy na obrzeżach miasta. Nałożyłam szpilki zanim wysiadłam i o mały włos się nie przewróciłam. Jednak upadłam w ramiona jakiegoś chłopaka. A był nim starszy brat bliźniaków. Tajemniczy Beau Brooks.
-Uważaj maleńka, bo zrobisz sobie krzywdę. I kto będzie oglądać wtedy wyścig, który spektakularnie wygram?
-Na pewno nie ja. Bo się ze mną zmierzysz - zmieniłam głos i posłałam mu uśmiech poprawiając szorty.
-Żartujesz sobie ze mnie? Laska za kółkiem?
-Kochanie, nie kpij sobie z przeciwników - rzuciłam zaczepnie i zabrałam kluczyki z wozu.
Rękę dam sobie odciąć, że patrzył na mój tyłek w tych ciasnych spodenkach. Zamknęłam drzwi i podeszłam do Tori.
-O boże! Młoda! Zdejmij bransoletkę - pisnęła.
Spojrzałam na przegub prawej ręki. Prezent od mojej nowej przyjaciółki był jedyną ozdobą moich dłoni.
-Dlaczego?
-Bo bliźniacy cię rozpoznają - odpięła metalową płytkę, schowała do czarnej saszetki przy biodrze.
-Twoje formy kamuflowania się zadziwiają mnie. Ale oddasz mi ją po wyścigu? Przywiązałam się do niej.
-Oczywiście. Teraz włóż to do ucha - podała mi podsłuch. - Będziemy zawsze w kontakcie. I nie musisz się drzeć żeby mi coś powiedzieć. Ma bardzo czuły mikrofon.
-A teraz panie i panowie każdy kto bierze udział w wyścigu staje przy swoim samochodzie. A kto nie, obstawia zwycięzcę - krzyknął ciemnoskóry facet z afro.
-Dwie stówki na brunetkę z Astonem One-77 - krzykną Tyler a zarumieniłam się.
-Trzy stówki na mojego brata - dodał Luke, który pojawił się znikąd.
Poczułam, że bicie mojego serca przyspieszyło. To nie możliwe żeby tak na mnie działał. Otrząsnęłam się i po pięciu minutach każdy oprócz mnie postawił na swojego faworyta.
-Przypominam kto dziś jedzie Beau, Jai i Luke Brooks, Amy Tristy, Tyler Jones i nasze nowe nabytki Nikki i Roxy Rose - krzyczał pokazując na każdego z nas.
Po tym jak dowiedziałam się, że mam na imię Roxy zasiadłam za kierownicę.
-Trzymaj - w oknie pojawiła się Tori z trampkami za kostkę i skarpetkami. - I pamiętaj, jedziesz albo giniesz - powtórzyła mantrę Vic'a, którą on podobno powtarzał po ojcu.
-Dzięki - założyłam buty i podjechałam na linię startu.
Wygram, wygram, wygram. Nic mi się nie stanie. Przecież Tori i Tyler mnie kryją - powtarzałam w myślach. Na środku stanęła dziewczyna z flagą w szachownicę.
-Gotowi? - krzyknęła i wszyscy odpalili auta. Silniki warknęły- Start ! - Machnęła kawałkiem materiału i wszyscy ruszyli.
Na prowadzenie wysuną się Beau tuż za nim Jai. Trzeba przyznać, że chłopak miał niezłą rękę do aut. Ja byłam trzecia. Tuż za mną Tori aka Nikki, która nie pozwalała się wyprzedzić przez Luke'a. Reszty nie widziałam.
-Młoda za trzysta metrów ostry zakręt w lewo - poinformowała mnie Doncasto.
Prędkość utrzymywałam w normie. Chwilę później zobaczyłam zakręt przed nami. Zmieniłam bieg, zaciągnęłam ręczny i ostro skręciłam tym samym wyprzedzając Jai'a. Przez ułamek sekundy widziałam jego minę. Był nieźle zdziwiony. Driftu nauczyła mnie ... Tori. Spojrzałam w lusterko. Za mną unosił się kurz.
Wcisnęłam pedał gazu. I znów zmieniłam bieg. Chciałam wyprzedzić Beau z lewej strony ale zajechał mi drogę.
-Dupek - szepnęłam pod nosem.
-Młoda. Nie rozpędzaj się tak. Zaraz następny zakręt. Taki sam - usłyszałam podpowiedź.
Zwolniłam. Teraz to Jai chciał wyprzedzić mnie. Zastosowałam taki sam trik jak jego brat. Chłopak przyhamował i dał się wyprzedzić Luke'owi.
-Jakim sposobem Brooks cię wyprzedził? - zaśmiałam się.
-Dałam mu fory. Ale nie na długo.
Zbliżaliśmy się do zakrętu. Zrobiłam to co wcześniej jednak Beau był cwany i nie dał się wyprzedzić jak jego brat. Miałam jeszcze tylko jedną szansę, bo droga była jednokierunkowa. Po trzech minutach zauważyłam kolejną i już ostatnią przeszkodę.
Teraz albo nigdy.
I zrobiłam coś czego Vic mi zawsze zakazywał. Zamiast zwolnić przyspieszyłam. Zakręt zbliżała się nie ubłaganie szybko. Tak jak wzrastała prędkość. Siedziałam Beau prawie na pace ale nic sobie z tego nie robił. Zmieniłam bieg.
-Dajesz! - usłyszałam głosy Tori i Tylera w uchu. Zaciągnęłam ręczny i delikatnie ocierając bokiem o maskę auta najstarszego z Brooks'ów wyprzedziłam go.
-YEAH! - krzyknęłam. - Tak to robimy w LA!
Wcisnęłam gaz i byłam coraz bliżej mety. Kiedy już ją przekroczyłam zaciągnęłam hamulec i zmusiłam samochodu do zakrętu. I zaczął się drift. Zakręciłam kilka kółek po czym się zatrzymałam. Wysiadłam z auta i przepychałam się pomiędzy tłumem. Wszyscy mi gratulowali. Grzecznie dziękowałam i przedostałam się na plac na którym przed kilkoma sekundami popisywałam się swoimi umiejętnościami. Teraz Tori rządziła.



Kręciła kółka jak szalona. Kurz był wszechobecny ale nikomu nie przeszkadzał. Dawno się tak nie bawiła, bo Vic rzadko pozwalał jej na branie udziału w wyścigach. Sama nie wiem dlaczego. Ludzie krzyczeli i skandowali jej imię. W końcu zatrzymała się i podbiegła do mnie.
-Byłaś niesamowita. Wygrałaś! - starała się przekrzyczeć tłum.
-A ty? Co to było? Najlepszy drift jaki widziałam.
-Ale to ty wygrałaś.
-Taki był plan. Zawsze trzymam się planu.
Telefon za wibrował w kieszeni szortów. Odblokowałam go i odczytałam sms-a. 


Beau podszedł do mnie. Wyciągnął rękę. Pogratulował mi.
-Po raz pierwszy w życiu widziałem coś takiego. Znaczy po raz pierwszy w wykonaniu dziewczyny.
-Mówiłam. Nie kpij z przeciwników.
-Będę miał na przyszłość. Jesteś Roxy? - zapytał.
-Tak. A ty?
-Beau Brooks.
-Miło mi - uśmiechnęłam się.
Wróciliśmy do warsztatu. Tyler obiecał, że zajmie się moim skarbem.
-Jeżeli chcesz możesz przychodzić i pomagać mi w warsztacie.
-Serio?
-No. Każda para rąk się przyda.
Pożegnałyśmy się z Jones'em i wróciłyśmy do domu. Wzięłam szybko prysznic i usadowiłam w swoim łóżku. Usłyszałam krzyki z domu obok.
-Beau! Jak mogłeś dać wygrać dziewczynie?! - to był któryś bliźniaków.
-Nie dałem. Nie widziałeś jak to było, więc się zamknij. Było ją wyprzedzić a nie ślimaczyć się.
-Byłem, kurwa trzeci, więc nie pierdol. Tak naprawdę tylko ty mogłeś z nią wygrać - warczał Luke.
-Ale nie wygrałem. Fart nowicjuszki.
-Ma rację. Luke uspokój się. - Jai opanował sytuacje. - Byłeś trzeci. To nie tak źle. Nikki była czwarta, Jones za nią. Ja byłem przed ostatni, bo silnik zaczął się dławić. Dalej zastanawiam się po co ta cała Amy startowała. Miała odpicowane auto ale słaby silnik i chwaliła się, że tatuś wymienił jej korbowody. Ale no co jej się to zdało? - gadał sam do siebie.
Dalej już nie podsłuchiwałam. Pierwszy wyścig w Melbourne i wygrałam. Naprawdę lubię to uczucie. Zasnęłam z nadzieją, że nie była to ostatnia wygrana.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
WOW! 8 kom, i za moment dobijemy do 800 wyświetleń. A jeszcze nawet nie minął miesiąc!
Tak jak obiecałam 7 rozdział. Jestem z niego dosyć zadowolona, bo w końcu opisałam wyścig. Ale spokojnie, będzie ich więcej ;) Jakby ktoś nie zauważył dodałam obserwatorów, więc klikajcie :3 Zajrzyjcie też do bohaterów. Troszkę się pozmieniało. Czekam na komentarze i do następnego.
Zauważyłam, że jak rzucam słowem szantaż to od razu jest więcej komentarzy. To jedziemy.
NASTĘPNY ROZDZIAŁ = 8 KOMENTARZ / CZEKACIE CAŁY TYDZIEŃ DO NASTĘPNEJ NIEDZIELI (02.02) :D

Kocham was i jeszcze raz wielkie dzięki :*


czwartek, 23 stycznia 2014

Rozdział 6

Do szkoły dotarliśmy już bez żadnych akcji ze strony bliźniaków. Chłopcy spytali mnie czy siądę z nimi na lunchu. Zgodziłam się. Pierwsze cztery lekcje minęły nie wiadomo kiedy może dlatego, że dwie miałam z Brooks'ami, jedną tylko z Lukiem i jedną z Jai'em. Stałam koło szafki i wymieniałam podręczniki kiedy nagle ktoś podszedł do mnie od tyłu i zakrył oczy. Instynkt kazał mi zdzielić przeciwnika z łokcia w splot słoneczny ale wtem odezwał się zdrowy rozsądek i przypomniał, że jestem w szkole i mam nie zwracać na siebie uwagi.
-Kto to?
-Ja.
-Jaki ja?
-Ja Jai - zaśmiał się i odwrócił tak, że byliśmy naprzeciwko siebie. - Gotowa na pierwszy lunch z braćmi Brooks?
-Nie boję się. Raczej ...
-Powinnaś - wziął mój spakowany plecak i  zarzucił sobie na plecy. - Luke nie chciał po ciebie przyjść. Pewnie boi się, że to głupie jak będzie oprowadzał dziewczynę swojego młodszego brata.
-Jak ostatnio sprawdzałam status na Facebooku to byłam singielką.
-To się zmieniło odkąd poznałaś mnie i się we zakochałaś - puścił mi oko.
-Jesteś zabawny.
-Och, dziękuję to moja specjalność.
Doszliśmy do stolika przy którym siedział, tyłem do nas Luke Miał słuchawki w uszach. Przyłożyłam palec do ust nakazując Jai'owi być cicho. Kiwną. Zaczęłam się skradać.
-Jai. Odpuść sobie. Nie boję się. Miałeś iść po blondi.
Przerzuciłam głowię przez jego bark i wyszczerzyłam zęby w uśmiechu.
-Hej Lukey - cmoknęłam go w policzek.
-No nie! Wczoraj go przytuliłaś, dzisiaj pocałowałaś w policzek. Jutro będziecie namiętnie wymieniać ślinę. Boję się pomyśleć co będzie w przyszłym tygodniu.
-Spokojnie. Wujkiem jeszcze - puścił mi oko - nie zostaniesz. Chyba, że Beau nie powiedział nam o czymś.
-Beau? Kim jest Beau? - spytałam zaciekawiona.
-To nasz starszy brat - odparł mój "chłopak" - Skończył szkołę dwa lata temu.
-Fajny jest?
-Nie tak fajny jak my ale można z nim pogadać i w ogóle.
Siedzieliśmy jeszcze z pięć minut żartując sobie aż nagle podszedł James i Daniel. Cała czwórka przywitała się ze sobą.
-A to jest Vicky. Nasza nowa sąsiadka - przedstawił mnie Jai.
-Jestem Daniel ale mów mi Skip - przeuroczy i słodki chłopak przybił mi piątkę, ale pozory mylą.
Gdyby nie był taki niski to flirtowałabym z nim. Jest taki śliczny, słodki i uroczy.
-A ja mam na imię James ale zwracaj się do mnie proszę księcia.
-Oczywiście proszę księcia - zaśmiałam się i wyciągnęłam rękę.
Chłopak złapał moją dłoń i z "gracją" zaczął nią potrząsać.
-A skąd jesteś? - dopytywał Skip.
-Z ... - cholera, tego Victoria mi nie powiedziała.
- LA - usłyszałam jej głos w uchu.
- Los Angeles.
-Jesteś pewna, młode dziewczę? Bo wahasz swe zdanie - odparł z brytyjskim akcentem James.
-Raczej tak. Wiem gdzie się urodziłam.
Zaczęliśmy jeść. Każdy z chłopaków miał burito a ja zwykłą kanapkę.
-O nie. Nowa ma kłopoty - westchnął w jedzenie Daniel.
-A co się stało? - szepnęłam.
-Tylko się nie odwracaj - odparł Jai. - Przygląda ci się Tristan McPeterson "największe ciacho" w szkole. Oczywiście tuż po nas.
-To oczywiste. Ale wiecie czego on ode mnie chce?
-Zaliczył każdą pannę w tej szkole. Z drobnymi wyjątkami. Teraz pewnie ma chęć na ciebie. A no wiesz ... brzydka nie jesteś - wymruczał  bez przejęcia Luke.
-Miło to słyszeć od takiego przystojniaka - przysunęłam się bliżej niego i położyłam głowę na ramieniu.
-Nie radziłbym - odwrócił głowę udając, że kogoś szuka. - Teraz to będziesz miała kłopoty kochana.
Do stolika podszedł jakiś chłopak. Nie był jakoś specjalnie przystojny, w każdym bądź razie Brooks'owie, James i Skip byli od niego o wiele ładniejsi i bardziej w moim typie. Jego szare oczy były ... cóż dziwne a tlenione blond włosy były źle ufarbowane.
-Hej mała - rzucił.
-Nie jestem mała. Mam imię.
-To może mi je podasz?
-A co? Książkę piszesz? - dopiero podszedł a już mnie irytował.
-Kochanie, coś ty taka spięta. Zobacz z kim ty się zadajesz? - skarcił moich kolegów wzrokiem.
-To chyba moja sprawa. Ale ja na twoim miejscu zmieniłabym fryzjera albo chociaż farbę - parsknęłam.
-No właśnie wiem. Jutro się to poprawi. Zmieniłem już ale na razie niestety nie mam co z tym zrobić.
-Nałóż czapkę - szepnął Luke ale oprócz mnie nikt tego nie usłyszał.
-A może byś się ze mną umówiła? Wiesz taka ładna dziewczyna jak ty ...
-Taka ładna dziewczyna jak ja co?
-Mogłaby umówić się z tak popularnym chłopakiem jak ja.
-Nie zależy mi na popularności.
-No właśnie widać. Zadajesz się z takimi ...
-Takimi? - warkną w końcu Luke. - No kim?
Przypomniałam sobie listę faktów o chłopakach i jeden z punktów.
#37.Luke'a bardzo łatwo zdenerwować.
Jego oczy robiły się ciemne. Nie mogłam dopuścić do tego żeby "przez przypadek" w nerwach wyciągnął broń i strzelił Tristanowi w głowę. Chociaż ten bufon tak mnie wkurzał, że sama miałam ochotę to zrobić. Ale opanowałam się i położyłam rękę na ramieniu Luke'a żeby nieco się uspokoił.
-To nie ma sensu - szepnęłam. - Sama go spławie.
Chłopak wzdrygnął się gdy poczuł mój oddech przy uchu.
-A tak w ogóle jestem Tristan - wyciągnął do mnie rękę.
-Wiem panie popularny - spojrzałam na nią zdegustowana.
-Och czyli jednak te głupki cię o czymś poinformowały.
Luke zerwał się i już miał mu wymierzyć uderzenie w policzek lecz w ostatnim momencie złapałam go za nadgarstek.
-Daj spokój - warknęłam przez zęby.
-Masz szczęście, że cię lubię - zdjął moją rękę ze swojej i siadł koło brata.
-Przestań obrażać moich znajomych, bo takim sposobem nie zaskarbisz sobie mojej sympatii. Na razie jesteś na przegranej pozycji.
-Zadzwoń do mnie mała.
-Nie jestem mała! Nie nazywaj mnie tak chyba, że chcesz dostań po mordzie a na to się zanosi - krzyknęłam i od razu zacisnęłam zęby i ręce w pięści.
Lekko skonsternowany ale z bananem na twarzy Tristan odwrócił się i odszedł do swojego stolika przy którym siedziała jakaś tleniona blondyna, dwie brunetki i dwóch chłopaków ze szkolnej drużyny footbollowej.
-Jesteś taka śliczna kiedy się denerwujesz - zaśmiał się młodszy Brooks.
-Nie. Teraz. Jai - warknęłam przez zaciśnięte zęby.
-Przepraszam - szepnął a ja wzięłam głęboki wdech.
-Nie Jai. To ja przepraszam. Nie powinnam warczeć na ciebie - siadłam na moje miejsce.
-No ale miałaś minę. Kobieto. Co to było?
-Wkurzył mnie. Nikt nie obraża moich znajomych bez wyraźnego powodu. Po za tym nie lubię nachalnych chłopaków - spojrzałam na młodszego Brooksa.- No znaczy oprócz ciebie. Przecież jesteśmy w sobie tak szaleńczo zakochani.
Wszyscy parsknęliśmy śmiechem.
-I znów - powiedział Luke.
-Co znów? - zdziwiłam się.
-Znów zmienił ci się kolor oczu.
-Chyba mi się za bardzo przyglądasz, bo popadasz w paranoję - uderzyłam go w ramię.
-Nie, no na serio. Najpierw miałaś błękitne a teraz jak darłaś się na Tristana to był prawie granatowe.
-Możliwe, że mam super moc - puściłam mu oko.
Dalej lunch przebiegł już spokojnie. Po lekcjach miałam zajęcia dodatkowe, po których Luke odprowadził mnie do domu. Pożegnaliśmy się a tam przeżyłam szok.
~~~~~~~~~~~~~~~~
Eeeemmm .... dzięki za obie nominacje :D Ale mam pytanie. Czy jeżeli dostałam dwie to muszę nominować jeszcze 11 blogów? Takie pytania ;)
A teraz do rozdziału. Nie wiem jak wam ale mi się on bardzo podoba. Co wy myślicie? I jak sądzicie? Co się stało w domu? Czekam na opinie.
Kolejny szantaż, bo widzę jak dobrze wam idzie ;)
Kolejny rozdział = 7 kom / czekacie do niedzieli ;*

Nominacja Libster Blog Awards - Po raz drugi :D

Mamciu, wchodzę sobie na bloggera a ty dwie nominacje ;) Drugą dostałam od Karoliny Skowron, za co jej ogromnie dziękuję. Nie wiem czy znów mam nominować 11 blogów i wymyślać 11 pytań. Ale ponieważ jestem raczej z tym hm... leniwych? to po prostu odpowiem na pytania :3

MOJE ODPOWIEDZI :


 1. Jak masz na imię?
Wiktoria ale wolę Wiki. To takie mniej oficjalne.

2. Najważniejsza osoba w życiu dla ciebie to?
Zdecydowanie moja mama <3

 3. Czym się interesujesz?
Głównie pisaniem, sportem, unikaniem kłopotów :D

 4 Dlaczego piszesz/tłumaczysz blog taki, a nie inny?
Tak jak pisałam wcześniej zawsze chciałam mieć starszego brata (jestem jedynaczką ;p). I chciałam spędzić życie przy autach. Po obejrzeniu Szybkich i Wściekłych miałam fazę na wyścigi. Potem poznałam życie Janoskianator i naszych idoli. Wszystko scaliłam w bloga, który właśnie czytacie :*

 5. Twój ulubiony cytat?
Tak jak pisałam wcześniej nie mam ulubionego. Wymieniłam 3, możecie je przeczytać TU.

 6.Czym kierujesz się w życiu?
Nie poddawać się. I DOGS ARE GONNA BARK!

 7.Jakie masz plany na przyszłość?
Nie mam planów na przyszłość. Ale najchętniej chciałabym zostać aktorką albo pisarką. No i oczywiście chciałabym spotkać moich idoli. Nie tylko ale głównie Janoskians.

8.Twoje największe marzenie?
Na pewno spotkać Janoskians i cyknąć sobie z nimi fotkę. Ale jest jeszcze jedno, być docenioną (w końcu)
 9.Czego nauczyli cię twoi idole?
Powiem tylko o jednych idolach : Janoskians.
Nauczyli mnie aby nie przejmować się hejterami, podnieść głowię do góry i robić swoje.

 10.Jaki masz talent?
Chyba nie mam talentu. Albo nie. Jest jeden. Potrafię doprowadzić ludzi do szewskiej pasji. Podobno jestem bardzo wnerwiająca ;)

 11.Ulubiona książka?
Jest ich zbyt dużo, żeby wymienić :D

Nominacja do Liebster Blog Awards

Bardzo chciałabym podziękować smart za nominowanie mnie. To moja pierwsza nominacja i jestem wdzięczna i przeszczęśliwa. Jak zobaczyłam tę nominacje miałam oczy jak alufelgi od Jeepa :D

Nominacja do Liebster Awards to nominacja otrzymywana od innego bloggera, który docenia naszą pracę. Przyznaje się ją osobie o mniejszej liczbie obserwatorów - daje możliwość rozpowszechnienia i zapoznania się z nominowanym blogiem. Po otrzymaniu wiadomości z nominacją należy odpowiedzieć na 11 pytań, które zadała nam osoba nominująca po czym nominować swoje 11 blogów i zadać im również 11 pytań.

MOJE ODPOWIEDZI
1. Skąd czerpiecie inspirację do waszych opowiadań?
 
Sądzę, że większość to sytuacje, które sama chciałabym przeżyć. Czasami podczas oglądania jakiegoś filmu (w tym wypadku oparłam na Szybkich i Wściekłych) szukam fajnych wątków i wcielam je w bloga, albo następny rozdział. W tym opowiadaniu jest również kilka moich przemyśleń i (BĘDZIE!) zdarzenia doświadczonych przeze mnie.
 
2. Jaki jest wasz ulubiony cytat z waszej ulubionej książki?
 
No to jest dopiero trudne. Nie mam ulubionej książki, bo jest ich zbyt wiele. Ale chyba najbardziej zapadły mi w pamięci te cytaty:
Alicja w krainie zombi - Gena Showalter
"-Nie wolno nam tego robić ponownie - oznajmiłam. - Nigdy.
-Dlaczego?
Zauważyłam, że nie musiał pytać, o czym mówię.
-Jak elokwentnie wyjaśniłeś w lesie, nie znam cię, a ty nie znasz mnie, ale prawie... wiesz... publicznie, na oczach wszystkich.
-"Wiesz"? Tak to nazywasz?
Czyżbym dosłyszała rozbawienie w jego głosie?
-Chcesz, żebym walnęła cię w twarz?
-Nie, chcę, żebyś siedziała cicho i mnie wysłuchała.
-Nie ma mowy.
Westchną zniechęcony.
-Nawet jeśli obiecam, że więcej nie będę "wiesz" publicznie?"
Wiem, że długi ale boski *.*
 
W pierścieniu ognia - Suzanne Collins
"Masz ochotę na cukier? - Wyciąga dłoń pełną białych kostek. - Ma być dla koni, ale czy to istotne?"
 
Kosogłos - Suzanne Collins
"Układam usta, żeby wypowiedzieć jego imię, i w tej samej chwili Peeta zaciska palce na moim gardle."
"-Bo ona łże! Kłamie jak z nut! Nie wolno wierzyć w ani jedno jej słowo. To nie człowiek, tylko jakiś zmiech z Kapitolu, stworzony po to, by zaszkodzić nam wszystkim! - krzyczy Peeta"
 
3. Jakie macie plany na przyszłość?
 
Spotkać Luke'a Brooks'a i wyjść za niego. Nie no żartuje. Chciałabym być aktorką albo pisarką.
 
4. Czy istnieje taka książka w której chętnie wzięlibyście udział? 
 
Uuu czuję tu Trybuta ;) Kocham Igrzyska ale sama nie wiem czy chciałabym wziąć udział w takich atrakcjach. Wolałabym chyba walczyć jak w książce Geny Showalter "Alicja w krainie zombi" ewentualnie być Nocnym Łowcą jak w "Darach Anioła" Cassandry Clare.
 
5. Kto jest waszym ulubionym autorem/ autorką powieści?
 
Chyba nie mam ulubionych pisarzy. Jestem wielką fanką Suzanne Collins, Magie Stievanter, Geny Showalter, Cassandry Clare.
 
6. Jakie jest wasze imię?
 
Wiktoria. Nie lubię mojego pełnego imienia, bo jest bardzo poważne i oficjalne. A mając takich idoli jak Janoskians nie posiada się tych cech. A jeżeli już to rzadko się "objawiają".
 
7. Skąd pomysł na pisanie takiego właśnie bloga, a nie innego? 
 
Zawsze chciałam mieć starszego brata, a ponieważ jestem chłopaczarą marzyłam o ciągłym naprawianiu aut. Obejrzałam "Szybkich i Wściekłych" i nie mogłam się oprzeć napisaniu o tym, jednak nie miałam pomysłu na fabułę i głównych bohaterów. I wtedy właśnie do mojego życia wkroczyło tych pięciu, kochanych popaprańców. I JEST!
 
8. Dlaczego właśnie waszego bloga warto czytać? Jakie posiada on wartości?
 
Hm ... no to jest trudne pytanie. Na pewno dzięki czytaniu mojego bloga przejdziecie szybki kurs uwodzenia :p (chociaż nie mam pojęcia skąd u mnie ta wiedza), dowiecie się czegoś o samochodach i zrozumiecie, że udawanie kogoś kim się nie jest nie popłaca. I trak wszechświat zrobi swoje :P
 
9. Najważniejsza wartość w życiu dla was to? 
 
Nigdy się nie poddawać. Nie ważne jak bardzo źle będzie nie złamać się.
 
10. Od jakiego czasu prowadzicie bloga?
 
Ogólnie do czynienia z blogami mam ponad rok. To opowiadanie rozpoczęłam pisać początkiem stycznia 2014. Więc nadal jestem zaskoczona tym, że po tak krótkim czasie zostałam zauważona.
 
11. Co was interesuje? (w skrócie o samym sobie) ;) 
 
Uwielbiam czytać książki. Mogłabym nie jeść, nie pić tylko czytać. Kocham pisać (co jest oczywiste jak prowadzi się bloga :p). Zazwyczaj opisuję coś z życia albo na prośbę koleżanek tworzę krótkie imaginy. Wolny czas spędzam na uprawianiu sportów. Najbardziej lubię jeździć na desce (typ zależy od pory roku), graniu w piłkę nożną, siatkową i koszykową. Wyznaję zasadę muzyka jest jak powietrze ;)
 
 
BLOGI, KTÓRE NOMINUJĘ:
 
MOJE PYTANIA:
  1. Jaka jest wasza ulubiona książka?
  2. Jaki jest wasza ulubiony film?
  3. Ulubiony aktor/aktorka?
  4. Dlaczego piszecie?
  5. Ulubione wspomnienie z dzieciństwa?
  6. Jakie jest wasze największe marzenie?
  7. Kim chcieliście zostać w przyszłości kiedy byliście dziećmi?
  8. Kim teraz chcecie zostać?
  9. Jakie jest wasze życiowe motto, powiedzenie, którym się kierujecie?
  10. Kto jest waszym idolem? Opiszcie za co go cenicie?
  11. Dlaczego warto czytać właśnie wasze opowiadanie?

wtorek, 21 stycznia 2014

Rozdział 5

Z rana obudził mnie telefon. Na ślepo zaczęłam szukać go na szafce nocnej.
-Halo? - burknęłam, bo ktoś przerwał mój sen z Luke'em z gitarą w roli głównej.
-Młoda. Dziś wieczorem masz przejazd - usłyszałam głos brata.
-Boże! Vic! Jest piąta trzydzieści - warknęłam patrząc na zegarek.
-Mam zegarek. Tori zawiezie cię do Tayler'a. To mój stary kumpel. Będzie miał dla ciebie auto. Ubierz się ... no Victoria ci coś da. A i jeszcze coś ... Wygraj.
-Wiesz, że nienawidzę dwóch rzeczy. Zbyt obcisłych ciuchów i kiedy ktoś powtarza mi rzeczy oczywiste. Z tym pierwszym jeszcze dam radę ale nie myśl, że nie wiem co leży w moim obowiązku. Przy okazji lubię wygrywać. Nie bez powodu mam zwycięskie imię.
Usłyszałam cichy śmiech.
-Tak wiem ale ...
-Wolisz mieć pewność - przerwałam.
-No właśnie. Tęsknie siostrzyczko.
-Tak, tak. Wiem braciszku. Dzwonisz do mnie tak wcześnie tylko o tym, żeby poinformować mnie o wyścigu?
-Tak.
-I nie mogło to zaczekać?
-Nie. Chcę żebyś się przygotowała. Janoskians też tam będą.
-Co kur...
-Wyrażaj się.
-I kto to mówi? Jak mam tam pojechać, wygrać z nimi i nie zwrócić na siebie uwagi tak żebym potem mogła dalej ich zwodzić? Już wczoraj zaczęłam.
-Szybka jesteś.
-Nie. Jestem Crawford. Dobra. Coś wymyślę. Jakie auto dostanę?
-Niespodzianka. Kocham cię Vicky - zaśmiał się i rozłączył.
Jak ja niedzierże niespodziewanych akcji. Wstałam i się ogarnęłam. Po pół godzinie zwlekłam się do kuchni i zajrzałam do lodówki. Była pełna. Jednak wzięłam jogurt a po długich poszukiwaniach znalazłam bananowe musli. Siadłam przy blacie i delektowałam się śniadaniem.
-Za pięć minut w piwnicy - oznajmiła moja "siostra".
-Właściwie już jestem gotowa - wstawiłam pustą miskę do zmywarki.
-No to chodź.
Zeszłyśmy na dół i dostałyśmy się do tajemniczego pokoju.
-Słyszałam, że Victor cię dziś obudził - zaśmiała się.
-Nie przypominaj. Wiesz gdzie jest wyścig? Jaka jest trasa?
-Przecież ja wiem wszystko pierwsza. Wyścig zaczyna się na obrzeżach miasta żeby nie ściągać gliniarzy. Tak naprawdę miałaś już trudniejsze wyścigi.
-Jak długa jest trasa?
-Około pięciu kilometrów w tym trzy ostre zakręty.
-Okey. Kto jeszcze jedzie?
-Trzej Brooks'owie, Tyler Jones, kumpel twojego brata, który będzie cię krył jakby ktoś miał z tobą problem. Amy Tristy łatwa przeciwniczka, bierze udział w wyścigu ze względu na zakład jaki przegrała. Trochę się boi ale to nie jej pierwszy raz. A i jeszcze ja. Ale to ty masz wygrać. I my z Jones'em tego dopilnujemy. Jakieś pytania?
-Jai Brooks jedzie? Przecież to takie urocze dziecko. Jest taki rozgadany i otwarty.
-To tylko pozory. Ale jeździ też nie najgorzej. Zagrożeniem dla ciebie są Beau i Luke.
-Dam radę.
-Po szkole ogarniesz lekcje, ja cię przebiorę i zawiozę do Tayler'a.
-Ale przecież Luke i Jai wiedzą jak wyglądasz.
-Ja też zastosuję kamuflaż.
Po naradzie udałam się do swojego pokoju i zabrałam plecak.
-Zawieziesz mnie do szkoły? - spytałam Tori, która grzebała w szafce koło zlewu.
-Nie będę musiała.
-Jak to? Nie znam drogi do szkoły. A wczoraj się nie przyglądałam jak jechałaś.
-Za dziesięć hmm .... trzynaście sekund ktoś zapuka. I to ty masz otworzyć.
-Ale o co ci chodzi? Tori czy ... - usłyszałam pukanie. - Sąd wiedziałaś? Masz podsłuchy tak?
-Nie. Okno w kuchni.
Otworzyłam drzwi i zobaczyłam bliźniaków.
-Hej Bella - zaśmiał się Jai.
-Ja mam na imię Victoria.
-Bella to po włosku piękna - wytłumaczył Luke.
-Och dziękuję. To było słodkie.
-To dasz się dzisiaj zaprowadzić do szkoły? - zagadał młodszy.
-Jasne. Dzięki. Veronica! Wychodzę do szkoły. Jai i Luke mnie zaprowadzą.
-Dobrze. Bądź grzeczna.
-Żartujesz? - zaśmiałam się i wyszłam.
Po drodze żartowaliśmy i śmialiśmy się. Zastanowiłam się dlaczego oni od razu są dla mnie tacy mili. Ponieważ jestem zazwyczaj bezpośrednia zadałam to pytanie na głos.
-Ja jestem otwarty do ludzi. Lubię zawierać nowe znajomości. A po za tym Luke mi powiedział, że jakaś laska się koło nas wprowadziła i jest jego a ja na to, że jak ją spotkam to będzie moja.
-Ja nie znam tego chłopca! Wcale nie jest moim bliźniakiem! - zaczął krzyczeć starszy Brooks.
Poczułam, że się rumienie. I zagryzłam wargę.
-Ej! Nie wstydź się. Przynajmniej nie mnie - Luke zatrzymał się i zaszedł mi drogę.
Podniosłam głowę nie wypuszczając wargi z pomiędzy ust.
-Jak ty to zrobiłaś?
-Co? Zagryzłam wargę? No wiesz ogółem się nie da tego opisać ale ...
-Nie. Mi chodzi o twoje oczy.
-Co z nimi nie tak?
-Nosisz soczewki?
-Nie - zdziwiłam się.
-To jakim sposobem wczoraj i dziś rano były jasno błękitne, na lekcjach szare, a teraz są zielonkawe?
-Pewnie patrzysz pod innym światłem.
-Och, Lukey przygląda się twoim oczom? To już możesz szykować sobie kieckę na randkę.
Znów poczułam palące uczucie na policzkach.
-Chodź od tego pacana - chłopak złapał mnie za ramię i zaciągnął na drugą stronę ulicy.
-Uważaj, bo cię zgwałci! - darł się JJ.
~~~~~~~~~~~~
BOŃCIU! Nie wierzę! 480 wyświetleń, nominacja! Szalejecie <3 A oto obiecany 5 rozdział. I jak wam się podoba? Tak jak prosiłam KONSTRUKTYWNA opinia jest mile widziana :*
Hm ... znów szantaż :D      6 komentarzy = NEXT ;)

sobota, 18 stycznia 2014

Rozdział 4

Dobra, miałam dodać rozdział w poniedziałek ale jak zobaczyłam ilość wyświetleń myślałam, że padnę. Dziś było ich AŻ 50!!!! Czujecie?! Zasłużyliście a oto przed wami Rozdział 4
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
W drodze do szkoły przeglądałam fakty związane z Janoskians. Zapamiętałam tylko niektóre.
-Jesteśmy - Tori klepnęła mnie w nagie udo a ono zaczęło mnie niemiłosiernie piec.
-Musiałaś?
-Och, przepraszam. Dobrze. To twoja szkoła. Zajęcia zaczynasz za pół godziny. Rozejrzyj się po szkole. Z tyłu planu masz zapisane gdzie, który z chłopców ma szafkę. Jakby coś Beau skończył szkołę, więc o niego nie masz się co martwić.
-Boję się.
-To tylko szkoła. Nie ma czego się bać. A po za tym to tylko pół roku.
-Aż pół roku. Ja tu nie usiedzę do czerwca.
-Dasz radę. Jesteś z Crawfordów. A do tego też się nie przyznawaj. Kumpel Vic'a zapisał cię jako Victorię Castle. Wiem głupie nazwisko. Jakby się ktoś pytał o mnie jestem twoją starszą siostrą i mam na imię Veronica.
-Przecież nie jesteśmy do siebie w ogóle podobne.
-Oj tam, oj tam. Miłego dnia.
Wyskoczyłam z auta i wzięłam głęboki wdech. Niby tylko szkoła ale denerwowałam się jak diabli. Weszłam po kilku schodkach do budynku. Gdy już pozbyłam się niepotrzebnych rzeczy, które zostawiłam w swojej szafce, zaczęłam rozglądać się po szkole. Znalazłam wszystkie sale gdzie odbywały się moje lekcje, łazienki i co najważniejsze szafki Luke'a, Jai'a, James'a i Daniel'a.
Ruszyłam do sali numer 218, chemicznej, która znajdowała się na drugim piętrze. Zaczęłam przeglądać nowy telefon i wpadłam na kogoś. Spojrzałam na tę osobą i to był Luke.
-Hej! Jestem Luke - przywitał się lekko sepleniąc co wydało mi się urocze. - My się chyba znamy?
-Tak. Wprowadziłam się wczoraj koło ciebie. Jestem Vicky.
-Co porabiasz? - zapytał zaciekawiony.
-Rozglądam się po szkolę. A zaraz mam ... chemię.
-Och, to tak jak ja. Szedłem tylko po książki do szafki. A może chodź ze mną? Pójdziemy razem na lekcje żebyś nie czuła się samotna?
-Jasne - uśmiechnęłam się.
Wróciliśmy do jego szafki. Wziął potrzebne rzeczy i rozmawiając skierowaliśmy się do sali chemicznej. Kiedy nauczycielka otworzyła drzwi nie wiedziałam gdzie mam siąść. W końcu zajęłam miejsce w ostatnim rzędzie blisko drzwi. Niby w LA nie byłam szarą myszką ale tu miałam taki zamiar. Nie wyróżniać się. Chwilę później koło mnie pojawił się Luke.
-Siądę z tobą.
-Okey.
Przez całą lekcję spoglądałam na bruneta. Zauważyłam, że ma piękne oczy. Takie brązowe i głębokie. Za każdym razem jak widziałam, że on mi się przyglądał odwracałam wzrok. Kiedy wyszliśmy z klasy chłopak od razu do mnie zagadnął.
-Raczej jesteś z tych mniej gadatliwych?
-Różnie ale raczej tak. Ty też?
-Zależy.
-Od czego?
-Od osoby z którą rozmawiam.
Podbiegł do nas jakiś chłopak i przywitał się z Luke'iem.
-U a co to za koleżankę sobie znalazłeś? - zaśmiał się.
-Jestem Vicky - wyciągnęłam do niego rękę.
Ujął ją i cmokną w jej zewnętrzną stronę.
-A ja Jai.
-Och jakiś ty szarmancki - zaśmiałam się.
-A ty urocza.
-Dzięki ale raczej tak bym siebie nie nazwała.
-A jak? Nowa? Bo zgaduję, że niedawno się tu przeprowadziłaś?
-Tak właściwie pacanie to ona jest naszą sąsiadką - Luke odepchną ode mnie bliźniaka i objął ramieniem. - A co teraz masz?
Spojrzałam na plan.
-Matematykę.
-Och to jednak Lukey, Vicky pójdzie ze mną - puścił bratu oczko i zaczął ciągnąć za sobą - To ty do mnie wczoraj machałaś z okna?
-Tak. Myślałam, że to Luke. Znaczy widziałam chyba jego przed domem i pomachaliśmy sobie. Potem jak się rozpakowywałam to zobaczyłam ciebie i myślałam, że to twój brat. Jesteście do siebie bardzo podobni.
-Wiesz bliźniacy tak mają. Z wyglądu niewiele nas różni. Powiedz mi coś o sobie - wyszczerzył zęby w uśmiechu.
-Ja? - zdziwiłam się.
-No tak. Wiem tyle, że masz na imię Vicky, jesteś moją sąsiadką i masz śliczny uśmiech.
Zarumieniłam się i schowałam twarz we włosach.
-Ej no! nie wstydź się. Widzę, że jesteś raczej jak Luke.
-Raczej jak Luke? - powtórzyłam.
-Tajemnicza.
Już chciałam coś powiedzieć ale chłopak mi przerwał.
-Ale spoko. Lubię tajemnicze laski - puścił mi oko.
-Czy ty ze mną flirtujesz?
-Możliwe - zaśmiał się. - Zazwyczaj to Luke zarywa do każdej dziewczyny ale cóż. Moja kolej. Wyrywa je na gitarę i śpiewanko.
-Że co? - pisnęłam.
-No bo on gra na gitarze, pisze piosenki, śpiewa. Taki tam romantyk.
-Tego nie było w papierach - szepnęłam.
-Co?
-Nic, nic. Chodź już na tę matematykę, bo się spóźnimy.
-Kochanie, mamy całe dziesięć minut i pół szkoły do przejścia. Damy radę.
Jai oprowadzał mnie po szkole opowiadając o dupie marynie i szczerze go nie słuchałam. Moje myśli krążyły wokół innej osoby. A mianowicie Luke'a. Mamciu! On gra na gitarze, to takie romantyczne. Ani się obejrzałam a siedziałam już w ławce z gadającym o nauczycielu Jai'em. Ależ on był otwartą i słodką osobą. Też taka byłam zanim ... Nie ważne. Nie można rozdrapywać starych ran. Nie poznałam Jamesa i Daniela. Prawdopodobnie byli zajęci sprawami gangu. Nie zauważyłam jak lekcje się skończyły a bliźniacy prowadzili mnie do sekretariatu po listę zajęć dodatkowych.
-Ja chodzę na malarstwo, Luke na zajęcia artystyczne - odparł młodszy z braci.
-Jai? Dostałeś kiedyś w łeb?
-No co? Przecież nie kłamię.
-Spokojnie. Nie ma się co wstydzić. Też wolę ten kierunek. Zawsze chciałam zostać aktorką. A ty?
-Piosenkarzem - wymruczał.
-Kim?
-Piosenkarzem - westchnął.
-Grasz na czymś?
-Przecież ci mówiłem ... -  uderzyłam Jai'a idącego po mojej lewej stronie w bok.
-Na gitarze - odparł.
-Jak byłam młodsza jedna osoba próbowała mnie nauczyć grać na gitarze - przypomniałam sobie o Chris'ie. - Ale chyba miał złe podejście.
-Może ja spróbuję? - mruknął.
-Bardzo chętnie - zatrzymałam się i przytuliłam go, szczerze i mocno.
Zawsze chciałam nauczyć się grać na tym cudownym instrumencie. Po chwili kiedy Brooks niepewnie zsunął ramiona za moimi plecami zorientowałam się co zrobiłam. Spoufalałam się z wrogiem. Niby taki miał być plan ale to było zgłębi serca. Nie możesz okazywać szczerych uczuć celowi skarciłam się w myślach. Poszliśmy do sekretariatu a z pomocą nowych kolegów wybrałam zajęcia dodatkowe dla siebie. Były to : zajęcia sportowe, dziennikarskie i artystyczne, aby być bliżej Luke'a. Jai był łatwiejszy do "rozkochania" w sobie ale ja wolę wyzwania. Chłopcy odprowadzili mnie pod same drzwi gdzie poznali Tori aka Veronicę. Kiedy poszli do siebie do domu zdałam raport zielonookiej i odrobiłam lekcje. Spakowałam się, przygotowałam ciuchy na następny dzień i padłam zmęczona spać.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Siemka. Tak jak pisałam na górze miał być opublikowany w poniedziałek ale doszłam do wniosku, że to będzie moje podziękowanie. Jak u was? Macie już ferie? Bo ja tak. Liczę na więcej komentarzy i dziś uskuteczniam szantaż.
5 komentarzy = Następny Rozdział albo czekacie tydzień
Teraz rozdziały powinny pojawiać się co tydzień, w każdą niedzielę. Chyba, że mnie zaskoczycie ilością komentarzy. Myślałam, że zemdleję. Blog ma 320 wyświetleń i 12 komentarzy. Martwi mnie, że nie idzie to proporcjonalnie :D. Dla niektórych to niewiele ale ja jestem w szoku. Dziękuję. Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy. Ale mam nadzieję, że będzie ich więcej. Rozsyłajcie po znajomych, bo bardzo mi zależy na waszej opinii. Do bohaterów dołączyli jak się domyślacie bliźniaki Brooks. Ich opis jest jeszcze słaby ale go dopracuję.
Buźka i do następnego :*

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Rozdział 3

-Właśnie tego nie rozumiem. Dlaczego musisz się ich pozbyć?
-Bo są zagrożeniem. Nie będę ci teraz kadził. Ucz się pilnie. I spisuj notatki. Będzie dobrze - puścił mi perskie oko i wyszedł z pokoju.
Po kilkuminutowym wylegiwaniu się na łóżku wstałam i podeszłam do drzwi. Przed nimi stały moje walizki a z ich pokoju dochodziły dziwne dźwięki, których nie miałam zamiaru słuchać. Zabierając bagaże wróciłam do siebie. Włożyłam słuchawki do uszu i włączyłam na fula muzykę. Zaczęłam rozkładać swoje rzeczy, a ponieważ w pokoju było nie tylko łóżko, jak również szafa, biurko i kilka naściennych półek. Rozkładałam właśnie swoje książki i stałam koło okna, gdy zauważyłam w domu obok przystojnego bruneta.
Nie. On nie jest przystojny. On jest twoim celem. Vic się go pozbędzie. Tak jak i reszty. Nie myśl o nim jak o potencjalnym chłopaku. Pamiętasz jak to się ostatnio skończyło - skarciłam się w myślach.
Chłopak spojrzał w moje okno.
No to do dzieła.
Pomachałam do niego i uśmiechnęłam się flirciarsko. Był wyraźnie zdziwiony ale uśmiechnął się.
Coś nie wyszło. Nie ważne. Zajmę się tym w szkole.
Wróciłam do rozpakowywania się. Kiedy skończyłam było koło północy. Nie słysząc już krzyków po cichu przeszłam do łazienki. Rozłożyłam tam swoje rzeczy i wzięłam prysznic. Przebrałam się w piżamę po czym wróciłam do pokoju. Wskoczyłam do łóżka po czym zasnęłam.
~☆~
Następnego dnia rano obudził mnie Victor.
-Chodź młoda. Zaraz jadę - wyszeptał i wyszedł.
Przecież nikt już nie śpi. Po co do cholery szepczesz?!
Włożyłam ciapy, szlafrok i zeszłam na parter gdzie mój brat dopijał właśnie kawę.
-Jest szósta - oznajmiłam.
-Mamy zegarek - zaśmiał się Vic. - I tak byś musiała zaraz wstawać. Masz na ósmą do szkoły. Musisz się przygotować.
No tak. Dziś środa. Trzeba iść do szkoły.
-Żaden chłopak nie lubi za tapetowanej dziewczyny. Podstawa wystarczy, a to zajmie mi mniej niż pięć minut.
-Ty możesz nawet nie nakładać makijażu, bo jesteś naturalnie piękna siostrzyczko. Nie o takie przygotowania mi chodziło. W piwnicy jest nasza ... baza. Jest tam większość naszego sprzętu. Musisz wszędzie porozkładać podsłuchy. I sama się zabezpieczyć. Tori ci we wszystkim pomoże. Proszę traktuj ją ...
-Spoko - przerwałam mu. - Przyjaźnimy się. Prawda? - zwróciłam się do brunetki.
Kiwnęła głową na zgodę. Blondyn siedział zdziwiony nad pustym już kubkiem.
-Dobrze. No już muszę się zwijać - westchną patrząc na zegarek. - Mam kawał drogi do przebycia.
Podszedł do mnie i mocno przytulił.
-Słuchaj się Tori. Będę dzwonił. Czasem przyjadę. Wy też do mnie wpadniecie. Jak już akcja będzie się kończyć przyjadę i się ich pozbędę. Będzie dobrze. I jak będzie z nimi jakiś problem dzwoń. Przepraszam, że musisz przez to przechodzić. To już ostatni raz. Obiecuję. Kocham Cię, Vicky - zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku i pocałował w czubek głowy.
-Wiem, że będzie. Sama tego dopilnuję - odparłam.
-Dobrze. Ale musisz się też uczyć.
-Będę.
Podszedł do brunetki i wpił się w jej usta.
-Bhle - zaśmiałam się.
-Będę za tym tęsknić - rzucił Vic i ponownie zajął się swoją dziewczyną.
Victoria rozpłakała się. A ja tuż po niej.
-Będzie dobrze. Opiekuj się moją siostrą. A ty - spojrzał w moim kierunku. - Moją dziewczyną.
Blondyn złapał torbę i skierował się do wyjścia.
-Kocham was i będę tęsknić - westchną i wyszedł.
Po raz pierwszy od trzech lat, czyli od kiedy mój brat jest z Tori, przytuliłam ją. Na początku była lekko skonsternowana ale po chwili przysunęła mnie bliżej.
-Dobra młoda. Koniec histeryzowania i płakania. Mamy tu coś do załatwienia - uśmiechnęła się mrocznie. - Idź się ubierz.
Wbiegłam po schodach i po chwili spędzonej przed szafą wybrałam jeansowe szorty, błękitną koszulkę, białe trampki za kostkę i skórzaną bransoletkę. Włosy związałam w wysokiego kucyka, zrobiłam lekki makijaż, na plecy zarzuciłam pusty jeansowy plecak i zeszłam na parter. Tak czekała na mnie już ubrana Tori.
-Teraz miejsce o którym nikt nie może wiedzieć.
Skierowałyśmy się w głąb domu gdzie była jeszcze spiżarnia i schody prowadzące do piwnicy. Byłą tu siłownia i biblioteczka (Dzięki Vic).
-Jakby, nie daj Boże, ktoś cię gonił przesuwasz te drzwi.
-Jakie drzwi?
-Te - dziewczyna przesunęła framugę i wyciągnęła drzwi. - Wystarczy, że je puścisz a one się zatrzasną.
Kiwnęłam zapamiętując informacje. Brunetka podeszła do regału z książkami i wyciągnęła jedną z nich.
-Nie sądzisz, że to zbyt przewidywalne?
-Nie - otworzyła książkę i wyciągnęła małego czarnego pilota.
Wymierzyła urządzenie w ścianę po jej prawej stronie. Dokładniej w obraz "Damy z łasiczką". Wycelowała centralnie w nos zwierzęcia. Po trzech sekundach obraz się przesunął. Odłożyła pilot do książki i podeszła do ściany. Przyłożyła rękę i powiedziała na głos.
-Doncasto.
Ściana się przesunęła ukazując wąskie przejście. Weszłyśmy do środka, światło się zapaliło a przejście się zamknęło. Przed nami otworzył się pokój pełen szklanych półek wypełnionych różną bronią i sprzętem. Victoria zapoznała mnie z kilkoma urządzeniami.
-Musisz coś o nich wiedzieć żeby cię polubili. Ale pamiętaj to ma wyglądać jak być się domyśliła o tym co tam w ich duszy gra. Możesz przedstawiać się jako Victoria ale za żadne skarby świata nie mów o swoim nazwisku. Najważniejsze rzeczy jakie musisz o nich pamiętać to, że Jai i Luke są prawie identyczni. Różni ich wzrost, Luke jest wyższy ale niewiele. Musisz ich rozróżniać, bo jak nawet nie będziesz próbować to jesteś na przegranej linii. Jai na pod prawym okiem dwa pieprzyki, a Luke jeden na środku nosa. Jai jest młodszy. Na Luka wołają Lukeey, Brooksy, Lukey-Pookey albo L.A.M.B. od skrótu pełnego imienia, Luke Anthony Mark Brooks. Na Jai'a wołają JJ. Mają różne tatuaże a no i najoczywistsze i najprostsze do zapamiętania jest to, że Luke ma po lewej stronie przekutą wargę.
-Mamo ale tego dużo.
-Dasz radę. Dam ci to na liście. Musisz ją chować w razie czego.
Podała mi skoroszyt otwierając go na pierwszej stronie.
-To jest Luke Brooks- wskazała na zdjęcie, to był ten chłopak, którego widziałam przed domem. - To Jai Brooks, jak widać bliźniacy - przekręcała kartki. - Beau Brooks ich starszy brat, James Yammouni i Daniel Sahyounie ale ma ksywę Skip. Najlepiej jakbyś skupiła się na którymś z Brooksów.
-Ogarnę. Mam dobrą pamięć.
-Wiemy. Dlatego to ty dostałaś tę misję.
-A mieliście kogoś w zanadrzu?
-Eee ... nie.
-Nie pytam.
Podała mi książki, zeszyty i plan lekcji. Pakowałam wszystko co mi podawała. Później pokazała mi kilka gadżetów. Między innymi naszyjnik z mini kamerą, bransoletkę z mikrofonem, długopis z zatrutymi strzałkami, szpilki z nożykami i Jo-Jo z linką asekuracyjną. Rozpuściła moje włosy i włożyła do ucha podsłuch.
-Żebyś stale miała ze mną kontakt - wytłumaczyła. - Nie wypadnie dopóki nie będziesz za bardzo szaleć.
-Ok. Mam tylko dwa pytania. Po pierwsze : Dostanę telefon?
-A zapomniałabym - podeszła to wysepki i sięgnęła pod blat wyciągając IPhone i kilka obudów (Ach, ten nasz porąbany język :p - od autorki). Wybrałam dla siebie białą z czarnym kluczem wiolinowym.
-A po drugie. Gdzie jest szkoła?
-Nie jestem głupia. Dziś cię tam zawiozę. Ale jutro już na to nie licz - zaśmiała się.
Zamknęłyśmy tajemnicze przejście.
-Jakby coś przykładasz rękę i mówisz nazwisko.
Przeszłyśmy na parter.
-Jesteś głodna?
-Tak.
-To trzymaj - podała mi kanapkę z kurczakiem.
-Matko. Zaczynam się was bać.
-Nie ma kogo. Przecież nas znasz. Tylko dbamy o bezpieczeństwo. A, że jesteśmy świetnie przygotowani to inna sprawa.
-Czym ty chcesz mnie zawieźć? Vic przecież zabrał auto - odparłam jedząc kanapkę.
-Mówiłam. Jesteśmy świetnie przygotowani - odparła otwierając drzwi frontowe.
Przed domem stało czarne Subaru Forester. Szczęka opadła mi do samych kolan.
Oni nie są świetnie przygotowani. Oni są zajebiście przygotowani.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No siemka. Jak wam się podoba nowy rozdział? Proszę o zostawianie opinii, bo jak wiecie to ważne. Jakby ktoś nie zauważył na górze strony pojawiła się nowa zakładka ; Bohaterowie. Na ten moment jest tylko trójka najważniejszych ale troszkę ich przybędzie.

czwartek, 9 stycznia 2014

Rozdział 2

Zostałam obudzona prze stewardessę w niebieskim uniformie. Poinformowała mnie o lądowaniu. Podziękowałam jej grzecznie i zapięłam pasy. Za mną Victor razem z Tori gadali o czymś zawzięcie. Wyłapywałam tylko niektóre słowa : auto, broń, Janoskians, narkotyki, szkoła, Victoria. Nie wiem o co chodziło. I szczerze byłam zbyt zmęczona aby się tym przejmować. Dwadzieścia minut później wysiedliśmy z samolotu a ja byłam już w pełni przytomna.
-Co czym rozmawialiście na pokładzie? - spytałam kiedy czekaliśmy na walizki.
-O niczym - odparł mój brat.
-Słyszałam moje imię.
-Chodziło o mnie - sprostowała zielonooka.
Wzruszyłam ramionami i złapałam jedną ze swoich walizek. Kiedy już każdy miał swoje bagaże ruszyliśmy na parking. Victor wyglądał jakby czegoś szukał.
-Jest - krzyknęła Tori.
Podeszliśmy do nowej, białej Toyoty Corrolli. "O matko! Jak ja bym chciała teraz obejrzeć to cacko od środka. Ale nie. Uspokój się." Wsiedliśmy do środka a mój nos wypełnij zapach nowej skóry. Ruszyliśmy i wyjechaliśmy z terenu lotniska.
-Victor? Skąd masz to auto?
-Myślisz, że nie mam tu znajomości? Kupiłem je a mój kumpel Tayler podrzucił je na lotnisko.
-WOW! Fajnie. No zapomniałam jak świetnego brata mam - wychyliłam się i cmoknęłam go w policzek.
-Załatwiłem ci też już szkołę. Ale to nie zwalania cię z obowiązku noszenia broni. Tutaj też mam wrogów.  Niewielu wie, że mam siostrę ale zawsze musisz być bezpieczna.
-Zapomniałabym - przewróciłam oczami, ironizując.
-Będę tymczasowo mieszkał w Adelaide. Bo tam jest najgorzej a tu w miarę spokojnie.
-W miarę - zaśmiałam się. - Już nie jest, bo Crawfordowie przyjechali.
Victorii zrobiło się smutno.
-Przecież jesteś częścią rodziny - posłałam jej mój firmowy uśmiech.
Odwzajemniła go. Wjechaliśmy właśnie na podjazd prześlicznego niebieskiego jednopiętrowego domku.
-Tu będziemy mieszkać? - wypaliłam wysiadając a auta.
-No tak. Wiem. Nie mamy za oknem oceanu ale niedaleko stąd jest zatoka.
-O boże! Czy może być coś lepszego? - rozejrzałam się wkoło.
Z domku po mojej prawej stronie wyszedł wysoki, świetnie zbudowany brunet. Gdyby nie moja samokontrola zaczęłabym się ślinić.
-A jednak może - zaśmiałam się flirciarko.
Victor spojrzał w tę samą stronę co ja. Chłopak właśnie wyjmował listy ze skrzynki. Mój brat zacisną ręce w pięści.
-Już spokój - odparła Tori.
-Coś się stało? - spytałam.
-Wejdź do domu Vicky. Teraz - odpowiedział ostrym tonem.
Nasza trójka skierował się w stronę niebieskiego budynku. Szłam ostatnia i szybko spojrzałam w stronę bruneta. Patrzył się na mnie. Kiedy nasze oczy się spotkały uśmiechnął się uroczo i pomachał mi. Odmachałam mu i weszłam za bratem. Dom wewnątrz był ogromny. Po lewej rozciągała się kuchnia połączona z salonem a po prawej były schody prowadzące na piętro.
-Tori. Zmiana planów. Wyjeżdżam dziś.
-Cholera. Nie wiedziałam, że oni tu są.
-Oni? Mówicie o tym brunecie? Nie wydaje się groźny.
-Och to dobrze - burknął mój brat.- Bo to jeden z tutejszego gangu. Musisz wkupić się w ich łaski. Mają cię przyjąć do siebie. Tori będzie cię pilnować. Bo mnie mogą rozpoznać.
-Co? Czy dobrze zrozumiałam? Jesteś też znany na innych kontynentach? A ja mam wejść do ich gangu żeby wykradać informacje dla was?
-Mądra dziewczynka - zaśmiał się Vic.
-Założę podsłuchy w jej rzeczach - dodała brunetka
-Co? W moich? Dlaczego?
-Będziesz z nimi chodzić do szkoły. Musisz z którymś zacząć chodzić. Wiem, że to trudne, po tym co się stało w LA ...
-Dam radę. Tak? Tamta sytuacja mnie nie zmieniła. To, że raz nas się nie udało nie skreśla tych skończonych misji. Jestem profesjonalistką - wykrzyknęłam przerywając.
-Wiem. Dobrze cię wyszkoliłem.
-Nie schlebiaj sobie - warknęłam ale nagle oprzytomniałam. - Boże, przepraszam. Wiesz jak rozgrzebywanie starych rzeczy mnie wkurza.
-Wiem i to ja ciebie przepraszam. Wbij się do nich i zbieraj jak najwięcej informacji. Tori przekaże je mnie. Zostawię wam całą kasę. Biorę tylko tyle żeby dojechać do Adelaide. Stamtąd do was zadzwonię.
-Zostań chociaż do jutra - poprosiłam.
-Dobrze. Ale z samego rana wyjeżdżam. A teraz chodźmy zobaczyć dom.
Wbiegłam po schodach zwiedzałam dom. Na piętrze były trzy pokoje i wielka łazienka.  Największy był jak sądzę dla Tori i mojego brata, najmniejszy gościnny, więc średni przypadł mi. Był w kolorze zieleni i ciemnego fioletu a na środku stało dwu osobowe łóżko.
-Ponieważ kochasz projektować nie kończyli tego pokoju.
-Nie kończyli? Jest boski - odparłam rzucając się na łóżko.
-Cieszę się. Idę po nasze walizki - odparła Doncasto i zeszła po schodach.
-Musimy pogadać - westchną Victor i siadł obok mnie.
-Mam się bać?
-Nie. Chodzi o to wszystko. Powinienem ci wcześniej powiedzieć jaki wkład masz w tę akcję.
-Spokojnie. Dam radę. Dobrze mnie wyszkoliłeś - przytuliłam się do brata.
-Kocham Cię młoda. Wiesz? - wymruczał mi we włosy.
-Wiem. Ja ciebie też. Ale nie rozumiem jednej rzeczy. Dlaczego muszę zbierać te informacje o nich?
-Bo muszę się ich pozbyć.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jak podoba się wam drugi rozdział? Proszę o opinię ;)

sobota, 4 stycznia 2014

Rozdział 1

Spojrzałam na zegarek naścienny wiszący w moim pokoju. Za piętnaście dziesiąta. Wylot mamy o trzynastej. Zdjęłam go i spakowałam do pudła. Wszystko było już spakowane. Nie chcę opuszczać tego miejsca. Ale muszę. Ludzie z Preston już mają nas na celowniku tylko przez głupie narkotyki.  Zakleiłam ostatnie pudło i wyszłam z mojego ówczesnego pokoju. Zbiegłam po schodach i weszłam do kuchni gdzie mój brat razem ze swoją dziewczyną się ... całowali.
-Bhle - zaznaczyłam swoje przyjście.
-Jeszcze się nie przyzwyczaiłaś - parsknął Vic.
-Nie i raczej nie mam zamiaru.
-To jak ty się chcesz w przyszłości całować? - zaśmiała się brunetka.
-Całować? A kto powiedział, że ja kiedykolwiek będę się całować?
-To nie doczekam się siostrzeńców? - mój brat podbiegł i przerzucił mnie sobie przez ramię.
-Raczej nie. A teraz postaw mnie! Victor! Chcę stać! - krzyczałam ale on nie słuchał mnie.
Wręcz przeciwnie. Zaczął biegać po całym domu ze mną na plecach. Po piętnastominutowym dręczeniu odstawił mnie na ziemię.
-Idź po walizki. Ja zniosę pudła a po południu przyjedzie Zack i wyśle je na nasz nowy adres.
-Kupiłeś już tam dom?
-Vicky wybierała ja kupiłem - przewróciłam oczami.
Dlaczego jego świat kręci się wokół tej dziewczyny. Jasne, jest ładna. Ma piękne zielone oczy, które okala wachlarz czarnych rzęs. Jej długie nogi dobrze komponują się z jej figurą a melodyjny głos uwiódłby każdego. Ale to nie znaczy, że ja nie istnieje.
-Vicky - zwrócił się do mnie. - Ona nigdy nie chciała i nie chce dla ciebie źle. Czego jej nie lubisz?
Nie odpowiedziałam tylko wróciłam do pokoju. Dlaczego jego dziewczyna musi mieś tak samo na imię jak ja? Zniosłam moje obie walizki i plecak, który miał być moim bagażem podręcznym. "Słodka parka" już na mnie czekała. Zmierzyłam ich wzrokiem i skierowałam się do czarnego SUV'a. Victor zapakował walizki, których w sumie było sześć i wsiadł za kierownice.
-Siostra masz ze sobą broń?
-Nie. Zostawiłam u Zack'a. Tak jak prosiłeś - odparłam do szyby.
-Żegnaj Los Angeles - zaśmialiśmy się.
Mój brat ruszył i po godzinnej jeździe dotarliśmy na lotnisko. Wypakowaliśmy się, następnie zdaliśmy główne bagaże i ruszyliśmy w stronę odprawy bagażowej.
-Czy mają państwo jakieś niebezpieczne przedmioty? - spytał oficer.
-Nie. Chyba, że urok koleżanki się liczy - zaśmiałam się wskazując na Victorię.
Oficer uśmiechnął się do mnie i oddał moje rzeczy. Kiedy już i oni przeszli odprawę przeszliśmy się przez terminal.
-Lot mamy za dwie godziny. Młoda, masz - podał mi pięćdziesiąt dolarów. - Zaszalej. W końcu to twoje ostatnie zakupy w LA. Miej włączony telefon i jak zadzwonię odbierasz od razu. Rozumiemy się ?
-Tak. Spokojnie. Nauczyłeś mnie tylu rzeczy, że nikt nie wyjdzie bez szwanku po ataku na mnie - zaśmiałam się i rzuciłam na szyję.
-A ode mnie dodatkowe pięćdziesiąt - brunetka wyciągnęła banknot w moją stronę.
-Dzięki - uśmiechnęłam się i wsadziłam kasę do tylnej kieszeni spodni.
Zabrali mój plecak a ja zaczęłam się szlajać po sklepach. W końcu kupiłam koszulkę, trzy batoniki czekoladowe, przypinkę z napisem "I <3 LA" i magnes na lodówkę z podobnym napisem. Abyśmy nigdy nie zapomnieli skąd pochodzimy. Zaszłam do łazienki. Kiedy z niej wychodziłam zauważyłam, że jakaś ruda dziewczyna w zielonym płaszczu przyglądała mi się. Udawałam, że jej nie widzę, aktorstwo miałam we krwi. Brat nauczył mnie wszystkiego aby maskować się, i być jak najlepszym tajniakiem. Tak, w takich akcjach też brałam udział. Kiedy umyłam ręce skierowałam się w przeciwną stronę niż nasze wyjście. Po dwustu metrach zatrzymałam się aby zamówić dla naszej trójki kawy. Ta ruda lafirynda mnie śledziła. Właśnie w tym momencie zadzwonił mój brat. Powili wyciągnęłam telefon z przedniej kieszeni i przyłożyłam do ucha.
-No hej młoda. Co porabiasz? Gdzie jesteś?
-A spaceruję po terminalu. Pamiętasz jak ci mówiłam, że chcę mieć psa? - zaczęłam mówić kodem.
-Jakiego? - warknął zdenerwowany.
-Rudego, z zieloną obrożą.
-Wracaj.
-Nie. Musi umieć podstawowe komendy jak "Do nogi" - co oznaczało, że pójdzie za mną.
-Gdzie jesteś?
-Starbucks.
-Zaraz będę. Vicky ma kłopoty - rzucił do swojej dziewczyny.
-A chcesz Capuccino czy Espresso?
-Dla mnie zwykła czarna z cukrem, dla Victorii Latee. Tak jak dla ciebie - rozłączył się.
Zamówiłam gorące napoje i usiadłam przy jednym ze stolików. Po trzech minutach zauważyłam mojego brata. Siadł naprzeciwko mnie.
-Za ile dostaniesz kawę?
-Sześć minut  - odparłam a ona odwrócił się aby "być na szóstej".
Nadal tam stała. Przeglądała coś w telefonie więc nie wiedziała o obecności Victora. Odebrałam kawę i ruszyliśmy do naszego wyjścia. Kiedy schowaliśmy się za filarem dopiero wtedy zauważyła nasze zniknięcie. Bingo, pomyślałam.
-Pasażerów udających się do Melbourne w Australii prosimy o kierowanie się do wyjścia numer siedem.
Jak powiedziała tak zrobiliśmy. Zabraliśmy nasze rzeczy i weszliśmy do samolotu. Zaczęłam się zastanawiać jaki to ma silnik. Moje rozmyślania przerwała Victoria, która siedziała za mną. Zajęła miejsce po mojej prawej stronie.
-Wiem, że mnie nie lubisz. I chyba zdaję sobie sprawę dlaczego. Victor jest jedyną bliską dla ciebie osobą a w twoim mniemaniu ci go odbieram. Nawet tak nie myśl. Kochasz go, a on kocha ciebie. Jesteś dla mnie jak młodsza siostra. Póki żyję nie pozwolę by stała ci się krzywda. Rozumiesz? - zaakcentowała ostatnie słowo a ja kiwnęłam na znak zgody. - Mam coś dla ciebie - z tylnej kieszeni szortów wyciągnęła bransoletkę z metalową płytką, następnie zawiązała mi ją na ręku. - Sama ją zrobiłam. Specjalnie dla ciebie. Nigdy jej nie zdejmuj a będziesz bezpieczna. Jest wodoodporna. Przyrzeknij. Nigdy jej nie zdejmiesz? - patrzyła z troską tymi swoimi zielonymi oczami.
-Obiecuję - szepnęłam.
-Nie mów Vic'owi, że ci ją dałam. To będzie nasz mały sekret. Chcę zacząć naszą relację od nowa i nie chcę abyś czuła do mnie nienawiść lub coś podobnego. Bądźmy przyjaciółkami. Możesz mówić mi wszystko co cię trapi. Dobrze? Victor nic się nie dowie. Teraz to ja obiecuję.
-Dobrze - uśmiechnęłam się a ona mnie przytuliła.
Wróciła na swoje miejsce. Nie wiem dlaczego wzięło ją na takie refleksje. Może chciała zacząć wszystko między nami od nowa w nowym miejscu. Nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam.
~~~~~~~~~~~~~
Na zachętę dam wam 1 rozdział. Jak się wam spodobał? Liczę na komentarze. KAŻDE ;)