niedziela, 30 marca 2014

Rozdział 27

Wszystko w szkole zaczęło się zwyczajnie. Wchodząc do budynku spotkałam się z nienawistnym spojrzeniem Ashley. Cały czas trzymając Luke'a za rękę podeszliśmy do mojej szafki. Zabrałam książki od chemii i poszliśmy po jego rzeczy. Następnie skierowaliśmy się do sali od chemii. W naszej ławce siedziała dziwnie, znajoma mi dziewczyna. Wyglądała jak gwiazda. Była dość niska ale buty na koturnie dodawały wzrostu. Jej ciemno brązowe włosy były rozpuszczone i rozkładały się falami na ramionach. Idealnie spiłowane paznokcie wybijały rytm piosenki, która najprawdopodobniej leciała w słuchawce w jej lewym uchu. Miałam nieodparte wrażenie, że ją znam.
-Um... hej. Nie chcę być niegrzeczny ale my tu siedzimy.
-Nie jesteś. Możesz siąść ze mną - odparła.
-A co z moją dziewczyną?
Wewnętrznie się uśmiechnęłam, bo po raz pierwszy nazwał mnie swoją dziewczyną.
-Nie zbawi jej jak siądzie tam - palcem wskazała Tristana.
-Podziękuję - odparł zirytowany i siedliśmy w ławce Jai'a.
Ten zaś siadł z Tristanem. Był wkurzony ale rozumiał, że żadne z nas nie chciało siedzieć z tajemniczą szatynką. Na lekcji zgłosiłam się do doświadczenia. Tak jak Ashley, która wylała na moją rękę trochę jakiegoś kwasu. Zignorowałam ją i to był mój błąd. Skóra w tamtym miejscu zaczęła swędzieć i piec a po pewnym czasie schodzić. Bezwiednie drapałam to miejsce. Po lekcji zaczepiła nas Demi.
-Co ci się stało? - podniosła moją dłoń na której zaczęły się tworzyć stróżki krwi.
-O cholera jasna - pisnęłam.
-Coś ty z tym zrobiła? - zdziwiła się.
-Ashley wylała mi na nią kwas. Swędziło, więc się drapałam.
-Idziemy do pielęgniarki - oznajmiła. - Luke musisz nas usprawiedliwić na następnej lekcji. Jai... wiesz jak nie lubię kablować ale znajdź panią Hood i tę wywłokę i powiedz jaka była sytuacja i gdzie jesteśmy.
Chłopcy od razu wykonali jej polecenia a ja stałam jak słup soli. Byłam w szoku, że potrafiła ich tak zdyscyplinować. Ani się obejrzałam a byłyśmy u higienistki. Wytłumaczyłam jej co się stało a ona zdezynfekowała mi to miejsce, nałożyła jakąś maść i zabandażowała. Na moja nieszczęście była to lewa ręka, czyli ta którą piszę. Do końca dnia tylko siedziałam na lekcjach i słuchałam. Ashley została jakoś ukarana ale się tym nie przejęłam. Kiedy kierowałam się do swojej szafki żeby zostawić książki podeszła do mnie ta sama dziewczyna, która na chemii zajęła nasze miejsce.
-Vicky, kochanie. Nie zmieniłaś się - odparła uśmiechnięta.
-Przepraszam ale my się znamy?
-Och, nie pamiętasz mnie? - spytała a ja pokręciłam głową. - Caroline Norson - wyciągnęła do mnie rękę.
Świat wokół mnie zawirował a ja oparłam się o ścianę. Powróciły wszystkie wspomnienia. Dziewczyna uśmiechnęła się kpiąco i czekała na mój dalszy ruch.
-Tęskniłaś Vicky?
-Ani trochę.
Luke podszedł do nas i pomógł mi stanąć.
-Wszystko w porządku?
-Taaak. Tylko troszkę mi słabo.
-Carly co ty jej zrobiłaś?
-Ja? Nic.
-Ty ją znasz? - zdziwiłam się.
-Tak. Skip nam mówił przecież, że przyjeżdża jego kumpel z siostrą.
-Ale nie powiedziałeś mi kto to.
I znów widziałam tylko ciemność. Christopher. On tu jest. Ogarnęłam się i stanęłam o własnych siłach.
-Możesz mi przynieść wody? - spytałam a chłopak kiwną głową i znikną za rogiem.
Znikąd koło mnie pojawił się koszmar mojego życia.
-Hej Re - odgarną mi włosy z jednego ramienia i cmoknął mnie w obojczyk.
Głośno przełknęłam ślinę.
-Co ty... Co wy tu robicie?
-Przyjechaliśmy do znajomych. Do kuzyna. Nie spodziewałem się Ciebie tu. A nie... - zatrzymał się. - Właśnie poniekąd dlatego tu jestem.
-Skąd wiedziałeś, że tu jestem?
-Znasz może Daniela Sahyounie? To mój przyjaciel.
Przez głowę przeszły mi najciemniejsze scenariusze. Powiedział im.
-Czego ode mnie chcesz?
-Niczego. Tęskniłem. Victor też tu jest?
-Nie.
-A więc nasza kochana Tori. Podziękuj jej za postrzelenie mnie. Ale już wszystko w porządku.
Luke przyszedł z wodą, którą od razu wypiłam.
-Cześć Chris. LA Ci się znudziło?
-Poniekąd.
-Zgaduję, że już poznaliście moją dziewczynę Vicky.
-Tak. A ona wie kim jesteś? - spytał Chris.
-Tak.
-A wiesz kim ona jest? - prychnęła Caroline.
Chłopak zdziwił się. Jednak nie chciałam tego ciągnąć. Rzuciłam tylko nieskładne "Pa" i odeszłam.
-Do zobaczenia Re.
Ciarki przeszły po całym moim ciele. Kiedy przeszliśmy pół szkoły podchodząc do sali od angielskiego rozpłakałam się. Zakryłam oczy dłońmi i zsunęłam się po ścianie. Niektórzy się zatrzymywali ale Luke ich odpędzał. Po chwili siadł koło mnie i objął ramieniem. Dociekał co się stało ale ja nie mogłam wydać z siebie żadnego dźwięku. Po prostu siedziałam i płakałam. Nasze lekcje już minęły. Brunet pomógł mi wstać, zabrał mój plecak i zarzucił na swoje plecy.
-Vicky co się stało? Dlaczego płaczesz? - wycierał moja łzy. - Powiedz mi.
-Zabierz mnie do domu - wyłkałam.
-Jak mi powiesz dlaczego płaczesz.
Zastanawiałam się. Powiedzieć? Ufam mu ale jak się dowie dlaczego tu jestem wpadnie w szał.
-Chris... on... To on mnie...
I wtedy do niego dotarło. Objął mnie mocno a ja wtuliłam się w niego. Nadal płakałam. Luke odprowadził mnie do domu.
-Co jej się stało? - zdziwiła się Tori, która przerwała robienie sałatki.
-Nasz kumpel z LA tu przyjechał i to ten sam chłopak, który ją... skrzywdził.
-Powiedziałaś mu?! - krzyknęła.
-Nie. Tylko, że Chris...
Odetchnęła głęboko.
-Co mi miała powiedzieć?
-Właśnie o tym. Dobra, nie ważne. Idź już Luke. Dzięki za przyprowadzenie jej - wypchnęła go za drzwi.
-Ale ja... - nie zdążył dokończyć, bo dziewczyna kłapnęła drewnianą powłoką.
Brunetka siadła koło mnie i przytuliła mocno.
-On tu jest... - szepnęłam. - Caroline też.
-Dzwonię do Vic'a. Odwołujemy akcje. Wiemy o nich dużo.
-Co?
-Jeszcze dziś lecimy do Sydney.
Nie mogłam pojąć co ona do mnie mówi. Nie możemy wyjechać. Nie zostawię Demi, Jai'a i przede wszystkim Luke'a. Przynajmniej u siebie w głowie miałam pewność, że coś do niego czuję. Dla tego ciągle zawalałam tę misję.
-Nie - odparłam nieśmiało.
-Słucham? - spytała z telefonem przy uchu.
-Nie chcę wyjeżdżać. Dokończę tę misję. Z Chrisem czy bez. Po to tu jestem.
-Victor. Mamy problem. Christopher tu jest.
-CO?! - usłyszałam brata. - Macie tu natychmiast przyjechać. Jeżeli Chris to i pewnie Gabe.
Nie rozumiałam dlaczego mój dwudziestodwu letni brat boi się zwykłego osiemnastolatka ale imię Gabe mnie zaciekawiło.
-Ale ona chce tu zostać.
Victor powiedział coś ciszej a Tori włączyła głośno mówiący.
-Dlaczego? Wyjaśnij mi dlaczego chcesz zostać i narażać się na niebezpieczeństwo.
-Chcę to dokończyć. To nie będzie tak jak z Chrisem. Luke... on... coś do mnie czuje.
-Musisz to wykorzystać. Ale nie możesz tam zostać.
-Zostaję. On będzie mnie chronił.
-Skąd wiesz?
-Obiecał.
Usłyszałam świst wciąganego powietrza.
-Zastanów się. Masz czas do wieczora.
-Już podjęłam decyzję. Zostaję.
Pogadaliśmy jeszcze chwilę po czym się rozłączyliśmy. Dziewczyna była ciekawa co mi się stało w rękę, więc powiedziałam, że Ashley wylała na mnie kwas. Odrobiłam lekcję i zmieniłam opatrunek. Zadzwoniła Demi i pytała jak się czuję. Rozmawiałam z nią jakiś czas a później zobaczyłam Luke'a w oknie. Rozłączyłam się.
-Jak się czujesz? - zapytał.
-Dobrze.
-Mam pytanie. Mamy dzisiaj... misję. Chcesz jechać z nami? Będę Cię osłaniał.
Przemyślałam jego propozycję i się zgodziłam. Moja ręka wyglądała o niebo lepiej. Zostawiłam wiadomość dla Victorii, że wyszłam z Luke'iem. Chłopak wyskoczył z okna a ja powtórzyłam jego czynność.
-Beau nie będzie zły?
-Był. Ale razem z Jai'em będziemy Cię ochraniać.
Przeszliśmy na posesję Brooks'ów a następnie wskoczyliśmy do czarnego SUV'a. Przywitałam się ze wszystkimi oprócz Daniela, który nie był przyjaźnie nastawiony. Czyli Chris powiedział tylko jemu. Koło Beau, który prowadził siedziała Demi. Jechaliśmy już dosyć długo, może koło trzech godzin kiedy dziewczyna podała mi czarny, obcisły kombinezon.
-Po co mi to?
-Chyba nie masz zamiaru być w tym?
Spojrzałam po sobie. Byłam ubrana w jeansowe szorty, niebieską koszulkę i bluzę. Nie komentując i ignorując namolne spojrzenia chłopaków przebrałam się i złożyłam swoje ciuchy. Oni się z tym nie kłopotali.
-Zwiąż włosy w koka albo wysokiego kucyka - poinstruowała mnie.
Wykonałam jej polecenie. Wszyscy byliśmy już przebrani. Każdy miał do bioder przyczepiony pasek z różnymi narzędziami.
-Jaki masz rozmiar buta? - dopytywała Carvali.
-Czterdzieści.
-To tak jak ja. Luke daj jej moje buty. Są pod siedzeniem.
Chłopak wyciągnął parę czarnych koturn.
-Nie założę tego. Ledwo co potrafię chodzić na podwyższeniu.
-Dasz radę. W podeszwie są przyssawki. Dzięki temu możemy chodzić po suficie.
-Ale mam nadzieję, że chłopaki nie mają koturn? - zaśmiałam się.
Mój żart rozbawił wszystkich.
-A tak właściwie gdzie jedziemy? - zagaiłam.
-Wiedzie gdzie ukrywa się Crawford. Dziś z nim skończymy - wyjaśnił najstarszy z obecnych.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~``
Przepraszam, że dopiero dziś ale nie mogłam wcześniej. Wczoraj dość późno wróciłam i nie miałam jak dodać. Jak wam się podoba rozdział? Trochę was zaskoczyłam co?
Zapraszam do zajrzenia do zakładki bohaterów ponieważ zaktualizowałam postaci.
Mam prośbę. Jeżeli chcecie mi coś przekazać na TT na temat tego FF to czy moglibyście pisać opinie z hashtagiem? Co powiecie na #peril ?
A WIĘC BLOG MA JUŻ 13 500 WYŚWIETLEŃ!!!!!!!!
DZIĘKUJĘ <3
Kocham was :*

15 komentarzy:

  1. Dum dum dum chcą zabić Crafworda uuuu ale się dzieję czekam do środy
    Ohh_My_Lukey

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział. Co za akcja! Ciekawe co zrobi Vicky. Nie mogę się doczekać następnego! @Slaopey

    OdpowiedzUsuń
  3. O jezu jsfjajdnzjdbnjdnfndnjf cekawe co zrobi Vicky:( czekam na nastepny!:( @ilysm_jb_smg

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdzial super zajebisty jak zwykle <3
    Ciekawi mnie nak ta akcja sie rozwinie.
    Czekam z niecierpliwoscią :-D

    OdpowiedzUsuń
  5. super rozdzial, ciekawi mnie co bedzie w nastepnym x

    OdpowiedzUsuń
  6. Zajebisty ;) juz odliczam czas do 28 ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mogę szczerze powiedzieć, że jestem z ciebie dumna i opowiadanie z każdym rozdziałem jest coraz lepsze i ciekawsze.
    Gratulacje i przy okazji przepraszam, że tak mało komentuję, ale pamiętaj, że wpadam tu bardzo często i jestem wierną czytelniczką :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Chcą zabić jej brata...to się będzie działo :D
    Wrócił Chris...i ktoś jeszcze, ale Vicky nie wie kto to Gabe.
    Suuper rozdział, czekam na kolejną część ;***
    @_MrsSwagger69

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam dosyć nietypowe pytanie :/ czy zamierzasz kogoś uśmiercić ? To troche głupie ale czakam cały czas az ktos zginie :/ jestem psychiczna -.-

    OdpowiedzUsuń
  10. I po co ten potwór przyjechał do miasta? Po co znowu miesza ponownie w jej życiu? I oczywiście chcą zabić brata Vicky, a ona sama bierze w tym udział. To już za dużo... Powinna to przerwać, bo za bardzo sprawy się komplikują.

    OdpowiedzUsuń
  11. Jezu, jak mogłaś skończyć w takim momencie? A tak poza tym, super *.*

    OdpowiedzUsuń
  12. czemu dzi nie dodałaś wpisu ? moglas nas uprzedzic ..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz ona nie jest maszyną. Ma swoje zycie i mogła nie miec czasu zeby nas uprzedzić . A pozatym dzien sie jeszcze nie skończył :) i tak wogóle to nie znam nikogo kto tak szybko dodawał kolejne rozdziały ;)

      Usuń