sobota, 15 marca 2014

Rozdział 23

Kiedy wróciliśmy do domu Luke złapał za klucze i wsiadł do auta. Po krótkich namowach dał się przekonać abym to ja prowadziła. Jednak byłam w takim samym stanie. Na moje szczęście było późno i nikt nie patrolował ulic. Wcisnęłam gaz do dechy i nie zastanawiałam się nad prędkością.
-A ja nie mogłem wsiąść za kółko - obruszył się.
-Cicho!
-To zwolnij.
-Boisz się?
-Nie. Jeżdżę szybciej ale mi chodzi o Ciebie.
-Też zazwyczaj jeżdżę szybciej - mruknęłam.
-Proszę, Vicky. Victoria - nie reagowałam. - Re!
Poczułam ciarki na całym ciele. Tylko Chris mnie tak nazywał. Poczułam silny ból na nadgarstkach. Tak jak tamtej nocy. Kajdanki.
-Nie nazywaj mnie tak - burknęłam.
-Dlaczego?
-Po prostu. Vicky wystarczy. A co do drogi... liczy się każda chwila - wzięłam ostry zakręt. - Chodzi o Twojego brata, a mojego przyjaciela.
Nie odezwał się. Zrozumiał. Nastała cisza. Zaparkowałam samochód i wyskoczyłam z niego. Wpadłam do szpitala i podbiegłam do rejestracji.
-Jai Brooks - zgłosiłam kogo poszukuję.
-Rodzina?
-Tak - odparł Luke.
Pielęgniarka klikała na klawiaturze komputera wyszukując mojego przyjaciela.
-Ale u nas... - zaczęła.
-Jaidon Dominic Brooks - mój chłopak warknął zirytowany.
Zaczęła klikać jeszcze raz. Robiła to tak wolno, że miałam ochotę rzucić się na nią i popędzić.
-Sala 211
Nie bawiąc się w czekanie na windę wleciałam po schodach na drugie piętro. Lukey był tuż za mną. Na korytarzu siedział Beau. Opierał łokcie na kolanach, jego ręce podpierały głowę a wzrok miał wbity w podłogę. Kiedy usłyszał kroki spojrzał w naszą stronę.
-Co ona tu robi?
-Wie o wszystkim.
Brooks kiwną beznamiętnie głową.
-Co z nim? - siadłam koło niego.
-Żyje - rzucił.
-A jaśniej? - burknął brązowooki.
-Odwieź ją - zignorował brata. - To, że wie nie znaczy, że będzie wiedzieć więcej.
-Ej! Może trochę szacunku?! - krzyknęłam. - Ty też się na mnie uwziąłeś?!
-Też? - zdziwił się.
-Skip ma jakieś pretensje. Przyjechałam dowiedzieć się co z moim przyjacielem. Ale jeżeli to taki problem to już wychodzę!
Rzuciłam kluczykami od auta w Luke'a i skierowałam się do wind. Usłyszałam za sobą kroki. Odwróciłam się i przyglądałam jak bliźniak Jai'a biegnie w moją stronę.
-Co chcesz? - warknęłam jak pies.
-Zostań. Beau jest nieufny. Nie zna Cię.
-Ty też.
-Ale my poznajemy się a Beau nie ma jak. Proszę. Chodź. Jai się ucieszy.
To mnie przekonało. Tym razem siadłam naprzeciwko zielonookiego szatyna. Byliśmy w szpitalu już od jakichś dwóch godzin i dochodziła pierwsza. Położyłam się na trzech, dostępnych mi, krzesłach. Luke krążył po korytarzu a Beau nie drgnął od momentu kiedy mnie wyganiał. Młodszy z nich siadł koło brata.
-Tak w ogóle to co się stało?
Chłopak niechętnie spojrzał na niego a następnie na mnie i potem wrócił do poprzedniego punktu.
-Ufam jej - odparł.
-Prawdopodobnie zgubiłem pendrive. Tego z informacjami. Pamiętasz tego nowego? Crawforda? - ciary mnie przeszły na dźwięk własnego nazwiska.
-Tak. On teraz siedzi w... w... Adelaide.
-No właśnie nie! Nie wiem skąd dowiedział się o naszej, dzisiejszej akcji. Dałem Ci wolny wieczór, bo chciałeś się nią zająć więc wziąłem Jai'a. Crawford razem ze swoją bandą wpadli do hangaru gdzie akurat byliśmy i zaczęła się strzelanina. Nasz brat miał pecha i dostał.
-Gdzie? - po raz pierwszy zabrałam głos.
-W biodro i udo. Stracił sporo krwi. Jutro mają szukać dawcy.
-Jaką ma grupę?
-A co? Masz listę dawców?
-Jaką? - ponowiłam pytanie.
-Zero minus.
Wstałam i ruszyłam w stronę wind. Luke szedł za mną. Weszłam do pomieszczenia i wcisnęłam "0".
-Co ty masz zamiar zrobić?
-Ma taką samą grupę. Oddam mu krew.
-Nie. Nie pozwalam Ci. Ja zostanę dawcą. W końcu to mój brat bliźniak.
-Ale ja się czuję winna, bo gdyby nie ja nikt by Jai'a nie postrzelił.
-Przecież to nie prawda. Nie miałaś na to wpływ. To Beau, sierota, zgubił pendrive i ktoś go przejął.
Nie słuchając go podeszłam do rejestracji. Nawet nie zdałam sobie pojęcia jaki miałam na to wpływ.
-Dobry wieczór. Chciałabym się spytać czy mogę oddać krew dla Jaidon'a Brooks'a.
Spytała mnie o wiek. Oczywiście skłamałam. Luke trochę się rzucał ale w końcu się przymknął kiedy poją, że nie ma wpływu na moją decyzję. Zostałam zaprowadzona do laboratorium, gdzie młody lekarz przywitał mnie ciepłym uśmiechem. Dopytywał o grupę krwi kiedy do pomieszczenia wpadł Luke.
-Vicky, proszę.
-Nie. To ja proszę. Może pan go wyprowadzić?
Lekarz wykonał moją prośbę.
-Proszę się uspokoić i rozluźnić. Może pani odczuć dyskomfort...
-Dobrze. Nie ważne. Liczy się, że Jai będzie miał krew.
Odwróciłam głowę. W szybie stał Luke i patrzył na mnie smutnym wzrokiem. Kiedy lekarz wbił igłę pod skórę zacisnęłam oczy i zagryzłam wargę. Nienawidziłam widoku krwi i igły. Po jakimś czasie, który dla mnie trwał może minutkę zostałam wypuszczona. Nawet nie czułam jak usunął mi szpikulec. Spojrzałam na Brooks'a. Był smutny. Wyszłam z laboratorium przyciskając wacik do rany.
-Uśmiechnij się - podeszłam do bruneta. Spojrzał wymownie na moją rękę. - To tylko trochę krwi.
-Ale widziałem jak się skrzywiłaś...
-Boleć nie bolało. Nie lubię igieł i krwi - wyznałam.
Przytulił mnie mocno. Kiedy rozluźnił uścisk wyplątałam się z jego ramion aby po chwili złączyć nasze usta w pocałunku. Przesuną jeżykiem po mojej wardze, prosząc o dostęp, który po pewnym czasie droczenia się, dałam. Po raz pierwszy się tak całowałam. Za to czuć było, że on ma wprawę. Przyparł mnie do ściany i zacisnął ręce za moimi plecami. Wplotłam palce w jego włosy i delikatnie pociągnęłam za ich końce. Przesuną rękami po moich pośladkach po czym złapał za moje uda i podrzucił do góry. Oplotłam go nogami w pasie. Za nami przeszła pielęgniarka.
-To szpital - burknęła a my oboje się zaśmialiśmy.
-Jak to jest, że zawsze jak się całujemy to albo ktoś nam przerywa albo jest to najmniej odpowiedni moment - wysapał.
-Psujesz chwilę - próbowałam unormować oddech.
Postawił mnie niechętnie na podłodze. Złapał na rękę, splótł nasz palce i weszliśmy do windy. Kiedy dotarliśmy pod salę oznajmiłam Beau, że jego brat będzie miał przetoczoną krew. Lekarz obiecał mi, że od razu się tym zajmą. Po kilku minutach ten sam medyk, który wcześniej pozbawił mnie pół litra niezbędnego płynu miną nas i wszedł do Jai'a. Czekałam niecierpliwie, bawiąc się zamkiem bluzy, mojego chłopaka, aż w końcu się czegoś dowiemy.
-Rano powinien się obudzić. Radziłbym państwu udać się do domu - odparł mężczyzna wychodząc z 211.
-Nie. Ja zostaję. Mogę teraz tam wejść? - spytałam.
-Tak. Ale on teraz nie zareaguje, ani nic. Po prostu tam leży. Tak jak mówiłem rano będzie z nim lepiej.
Nie słuchając go weszłam do sali. Na szpitalnym łóżku leżał Jai. Nie widziałam jego ran, bo był przykryty ale wiedziałam, że są. Wiedziałam, że to, że teraz tu leży, nieprzytomny, było moją winą. Siadłam niepewnie na stołku. Złapałam dłoń chłopaka. Był moim przyjacielem. Ufałam mu. Nie wiedział ile znaczy dla mnie Victor. Zakładałam, że gdyby posiadał taką wiedze nie strzeliłby do niego.
-Coś wymyślę Jai. Kocham Vic'a ale wy jesteście dla mnie jak druga rodzina. Pogodzę to. Dla naszego spokoju. Nie pozwolę Cię więcej skrzywdzić - wyszeptałam przez łzy.
Wiedziałam, że teraz mnie nie słyszy. Przytuliłam jego bezwładne ciało i cmoknęłam w policzek. Niechętnie puściłam jego rękę. Nie obchodziło mnie co w tym momencie przeżywa Tori, o ile zauważyła moją nieobecność. Nie myślałam o Luke'u i Beau, którzy zamartwiali się o młodszego brata. Nawet moje myśli nie zeszły na temat Chrisa. Myślałam tylko i wyłącznie o tym aby ochronić tych, którzy są dla mnie ważni.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
BUM! I takim oto sposobem wiecie dlaczego nasz ukochany Jaidon jest w szpitalu. Zaskoczonko c'nie? Ogółem poprosiłam jedną Janoskianator o zrobienie thrillera. Złożę też zamówienie na jakiejś stronce i sama też mam zamiar spróbować zrobić, więc... będzie duży wybór. Ten który spodoba się wam i mi najbardziej będzie głównym zwiastunem bloga peril-life. Chciałam wam podziękować za ponad 9500 wyświetleń. Jesteście niesamowici.
Jak widzicie akcja się toczy. Sama nie wiem co robić dalej. Czuję, że się... wypalam i ten blog jest coraz goryszy u nudniejszy. A wy co sądzicie? Czekam na wasze opinie.
Dziękuję jeszcze raz. Ilysm <3

16 komentarzy:

  1. Taaak nowy rozdział *-* Nieufny,wredny Beau to mi się podoba. Genialny rozdział ,szkoda mi Vicky ehh czekam na next <3 @luvmyjusx

    OdpowiedzUsuń
  2. Yayy !!!<3 jak zawsze suuuuuuper! 't jest szpital!' chyba najlepszy tekst :P
    Peace&<3
    D.

    OdpowiedzUsuń
  3. ciekawi mnie jak Vicky rozwiaze sprawe, rozdzial swietny i czekam na nowy x @jusxjanoskians

    OdpowiedzUsuń
  4. Aww...słodki rozdział zarazem smutny.Biedny Jai, ciekawe co wykombinuje Vicky, żeby ochronić ich.Czekam na kolejny rozdział <333
    @_MrsSwagger69
    Xoxo

    OdpowiedzUsuń
  5. Zawsze czekam na środę i sobotę aż dodasz rozdział. Teraz znów będę musiała wytrzymać do środy, ale co zrobić... Bardzo mi się podoba Twoje opowiadanie, jest takie... Inne.
    Co do dzisiejszego rozdziału to szkoda mi Jai'a, biedny... Ciekawe co Vicky zrobi z tym wszystkim. Z niecierpliwością będę czekała na 24 rozdział. A tymczasem zapraszam do mnie, na mojego bloga z opowiadaniem o Janoskians:
    http://bestfriendsjano.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejuuu, normalnie brak mi słów *,* Rozdział jak zwykle genialny, kocham Cię normalnie, haha ♥ czekam na następny <3 ~@KissesForMonika

    OdpowiedzUsuń
  7. Kurde nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym mieć taki talent pisarski jak ty. Kurde zawsze w środę i w sobotę niemalże waruję czekając na kolejny rozdział. Kocham twoją twórczość! <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham i zapraszam do mnie <3
    http://theluckfunfiction.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  9. [sory za słownictwo i wgl ale jest 2:30 hehe xD]
    wypalasz się? da fuq? weź nie pierdol okay xD rozdział jest zajebistyy omg! zastanawiam sie czy jai na pewno nic nie słyszy... jezu boje sie co sie stanie jak oni sie tego wszystkiego dowiedzą! NO JA PIERDOOOLE ZACYTUJE..."@zaynmalik: Drama time! " xD

    aaaa wiem i jeszcze takie coś... pisząc thriller chyba chodziło ci o trailer no nie? xD bo thriller to gatunek filmów a trailer to 'zwiastun' po angielsku heh xD

    czeekam na nastepnyy rozdział :D

    ~@smileandwavexx

    OdpowiedzUsuń
  10. Zawsze tak jest, że bohaterka jest pewna, że on ją nie słyszy, ale możliwe, że ją słyszał.. Mogła to zachować dla siebie, bo jeśli Janoskians dowiedzą się, że jest w to wszystko wplątana i dała informacje bratu.. Koniec z ich przyjaźnią. A tak nawiązując do oddania krwi.. To jak ona mogła oddać krew, skoro ma siedemnaście lat..? W opisie bohaterów masz małe rozbieżności ;) Czekam na następny ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Supeerrr :***

    OdpowiedzUsuń
  12. Jesteś głupia. Uno-przerywasz w takim momencie! I jeszcze nie dodajesz rozdziałów codziennie :(

    OdpowiedzUsuń
  13. Hej. To ja. Pamiętasz? Mniensza o to.
    Rozdział cudowny, genialny i ogólnie najlepszy. Jak jeszcze raz przeczytam, że Ty piszesz gorzej to normalnie Cię poszukam. Skończ tak mówić/pisać. Genialnie piszesz. Tyle w temacie.
    Poza tym. Mój Jai*-* Jak mogłaś ?! A i tak wg . JAI JUŻ BIEGNĘ!!
    Hahahhah xD Ehh... tak, tak. Niezrozumiała ja xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mniejsza*
      Ahhh mój kochany telefon -,-

      Usuń
  14. To opowiadanie naprawdę mnie zaciekawiło. W sumie to się nie spodziewałam, że go okłamie, że powie iż o wszystkim wie :o Myślałam, ze to wyjdzie w jakiś inny sposób, ale to ty jesteś autorką, nie ja ;) Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Co mogę jeszcze powiedzieć, akcja opowiadania wciąga, nie jest takie jak wszystkie inne, szybko i łatwo się czyta, także czekam na kolejny i życzę dużo weny! :D A no i przy okazji zapraszam na swoje opowiadanie o Janoskians ;) Mam nadzieję, że znajdziesz trochę czasu, przeczytasz, może nawet skomentujesz :3 http://behind-the-mask-of-lies.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń