środa, 5 marca 2014

Rozdział 20

-Wiem, że razem z chłopakami jesteście gangiem - ciągnęłam.
-Jak? Co? Nie.
-Wystarczy kłamstw - udawałam histerię. - Wiem o wyścigu i o wczorajszej strzelaninie.
Bo sama go nie okłamujesz, nie, w ogóle - syczała moja podświadomość.
-Skąd? - zmieszał się.
-Śledziłam was. Miałam dziwne przeczucie wtedy kiedy byliśmy na tym posterunku. Veronica chciała żebym pojechała do Adelaide ale ja zostałam i jechałam za wami.
Chłopak zaczął nerwowo przeczesywać włosy.
-Jakby spojrzeć na to z pozytywnej strony to wszystko ułatwia.
-Co? Dlaczego? Luke jesteś w gangu. Zabijacie ludzi. Widziałam jak Jai strzelał do człowieka a ty do auta.
-Musiałem. Vicky... to co ci napisałem... ja naprawdę Cię bardzo lubię. Ale nie powinienem. Łamię zasady.
TAK JAK JA! krzyczał mój głosik w głowie.
-Nie możecie przyjaźnić się z nikim z po za?
-Możemy ale... jeżeli zaczyna nam na kimś zależeć to musimy się od tej osoby odsunąć. Dla jego bezpieczeństwa. Chyba, że ta osoba wie. Ale wiesz i... znaczy nie wiem czy ty... Boże. Mam przez Ciebie mętlik w głowie.
-Pomogę. Chcesz wiedzieć czy czuję do Ciebie to ci ty do mnie?
Skiną głową z nadzieją w oczach.
KŁAM!
-Tak - szepnęłam niepewnie. - Pomimo kłamstw i tego co działo się wczoraj.
Luke podszedł i mnie przytulił ale ja wyplątałam się z jego ramion.
-Ale to nie znaczy, że się Ciebie nie boję - zaczęłam się cofać.
-Nie musisz. Nie zrobię Ci krzywdy.
-Masz broń. I wczoraj... - starałam się nie rozpłakać.
Naprawdę zabolało mnie to co zrobili. Nie wiedzieli, że to ja.
-Ale my musieliśmy. Ten facet ma tak jakby... swój gang. Musimy go...
-Nie mów do mnie jak do dziecka. Wiem o co chodzi. Pozbyć się go, tak? - mówiłam przez łzy.
No i extra. Cały mój szampański nastrój poszedł się walić.
-Przepraszam. Nie mogłem Ci powiedzieć.
-Kto jeszcze? Kto oprócz Ciebie, Jai'a i Beau jest w gangu?
-Skip, James i... - zaciął się.
-I?!
-I Demi - wyszeptał. - Znaczy my jesteśmy najważniejsi. Mamy jednostki w całym kraju a nawet w USA. W ogóle na całym świecie.
Demi?! Jak to ona?!
-Kto? - nie dowierzałam. - Demi? Ta Demi? Demetria Carnvali?
-Tak. Nie mogłem Ci powiedzieć.
Siadłam na dachu i podkuliłam nogi. Ona? Nie mogłam w to uwierzyć. Łzy ciekły mi ciurkiem. Luke kucnął przede mną.
-Błagam. Wybacz mi. Chciałem Cię chronić.
-Dlaczego? - wychrypiałam.
-Bo mi na Tobie zależy. Jezu nie wierzę, że się przyznałem.
-Czyli Demi miała racje.
-Co? Z czym?
-Na imprezie powiedziała mi o wszystkim. Znaczy nie o gangu tylko o Tobie i miała racje. Ale uświadomiła mnie też o czymś innym. O tym, że mi też na Tobie zależy. Ufam Ci, chociaż się Ciebie boję.
-Nie masz czego. Tak jak Ci mówiłem. Nie zrobię Ci nic. Nie pozwolę żeby ktokolwiek Ci cokolwiek zrobił.
-Przysięgasz? - po raz pierwszy spojrzałam w jego oczy.
-Przysięgam - przytulił mnie.
Na początku odwzajemniłam uścisk ale po chwili do mojej głowy wdarły się obrazy z wczorajszego wieczoru kiedy do mnie strzelał. Odsunęłam się. Spojrzał na mnie z lekka zdźwiony. Powinnam mu powiedzieć prawdę. On był ze mną szczery. Poczułam, że muszę mu się odwdzięczyć ale wiedziałam, że nie mogę zdradzić Tori i własnego brata.
-Wiesz dlaczego było mi trudno przyznać się co zeznałam?
-Nie. Ale nie musisz...
-Ale chcę - przerwałam mu. - Nie chciałam się do tego przyznać, bo to dla mnie trochę drażliwy temat. Tak jak już Ci mówiłam mam coś w rodzaju fobii, której staram się nie okazywać. I nie wiem jak to robisz, że nie denerwuję się, nie boję kiedy mnie dotykasz. Luke, bo ja... w Los Angeles...
-Spokojnie. Nie chcesz nie mów.
-Chcę. Jak miałam piętnaście lat... - wzięłam głęboki wdech po czym wyrzuciłam z siebie straszną prawdę. - Zostałam zgwałcona.
Brunet speszył się i zdziwił.
-Teraz już rozumiem. Przepraszam, że wtedy tak naciskałem. Jestem cholernie niecierpliwy i nie pomyślałem, że to mogło być dla Ciebie trudne.
-Nie. Spokojnie. Jakoś daję radę. W każdym bądź razie byłam z pewnym chłopakiem, który wykorzystał moją nieuwagę i ... no i - chrząknęłam.
Nie chciałam powtarzać tych słów po raz kolejny. Brooks nic nie powiedział tylko otoczył mnie ramieniem i kiedy po raz kolejny chciałam uciec nie pozwolił mi. Oplótł ręce mocniej i pocałował w czoło.
-Nigdy więcej nikt Cię nie skrzywdzi. Rozumiesz? Nie pozwolę na to. Jeżeli ktoś spróbuję to tego pożałuje.
-Dziękuję ale nie musisz. Dam radę. Jestem silna.
-Ale się boisz.
-Rzadko. Na ogół jestem dość mocna. Przecież nie bez powodu często zmieniałam szkoły.
Zaśmiał się cicho. Usłyszeliśmy dzwonek, który obwieszczał koniec lekcji.
-Wracamy? Muszę im o wszystkim powiedzieć. Będziesz podwójnie bezpieczna. Beau się o to postara.
-Nie musisz.
-Ale chcę - przedrzeźniał mnie.
Wstaliśmy a ja jeszcze raz spojrzałam na chłopaka. Naprawdę coś do niego czułam i powinnam się wycofać żeby on nie ucierpiał. Victor znalazłby inne wyjście. Ale z drugiej strony gdyby się dowiedział, co jest między mną a Luke'iem to przyjechałby do Malbourne i bez żadnych skrupułów zabiłby. A ja też chciałam go chronić.
-Jest jeszcze jedna sprawa - zatrzymałam się.
-Jaka?
-Czy my... no... jesteśmy razem? Czy to było tylko tak...
-Victorio Castle - przełknęłam głośno ślinę kiedy wymówił moje fałszywe nazwisko. - Czy chciałbyś być moją dziewczyną?
-Ty tak na serio?
-No całujesz jak nikt, chcesz żebym nauczył Cię grać na gitarze, piszesz a po za tym świetnie gotujesz. Nie mógłbym sobie wyobrazić nikogo lepszego - uśmiechną się łobuzersko.
-Naprawdę aż tak dobrze?
-Nawet lepiej - podszedł i złapał mnie za biodra. - To co? - spojrzał na mnie z miną zbitego psiaka.
-Naprawdę nie umiecie powstrzymać się od żartów w poważnych chwilach?
Przypomniałam sobie Victora dzień wcześniej.
-Wy?
-Em... no. Wy faceci.
-Raczej nie.
-No to tak - zarzuciłam ręce na jego kark po czym przysunęłam się do niego blisko i złożyłam pocałunek na jego ustach.
Kolczyk w ogóle mi nie przeszkadzał. Wplotłam palce w jego kręcone włosy. Przerwał pocałunek by skupić się na mojej szyi. Odchyliłam głowę dając mu do niej lepszy dostęp. Pozostawiał mokre ślady na skórze gdzieniegdzie przygryzając ją. Wrócił do ust. Przesuną językiem po mojej wardze prosząc o dostęp ale nie pozwoliłam na to. Odsunął się i oparł czoło o moje.
-Ile jeszcze będziesz mnie tak męczyć?
-Tyle ile uznam za stosowne.
-Dobrze, poczekam. A teraz powinnaś wrócić na... chemię.
-Powinniśmy - poprawiłam go.
Zeszliśmy z dachu i niezauważeni wślizgnęliśmy się na korytarz. Wmieszaliśmy się w tłum podążając do szafek.
-Moja jest tam - wskazałam stronę.
-A moja tam - machną w innym kierunku. - Widzimy się na lekcji.
-Pa - cmoknęłam go w policzek i ruszyłam zapakować książki.
Koło mojej szafki stały dwie dziewczyny. Były to te same brunetki, które tydzień wcześniej siedziały przy jednym stoliku z Tristanem. Ręce miały założone na piersi w geście frustracji. Czułam, że będą kłopoty.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
ELOSZKA! Jestem meeega szczęśliwa, bo dziś mam urodziny. Moje dwie przyjaciółki stały dziś rano z 10 minut pod moim oknem wymachując plakatem. Oto on :
Kochane są co? Co do dzisiejszego rozdziału jestem z niego zadowolona ;) Lucky ^^ Dziękuję wam kochani za prawie 7500 wyświetleń. Świetny prezent na moje urodziny i dwu-miesięcznice bloga.
Love you all :* Dzięki ^^

14 komentarzy:

  1. świetny rozdział, jejku są razem, ale jestem meega ciekawa co będzie jak on się dowie..:((
    jeszcze raz wszystkiego najlepszego mis <3 @ilysm_jb_smg

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam jedno ważne pytanko, co do rozdziału. Booooo.. wcześniej, kiedy aresztowali Brooksów, Vicky powiedziała, że oddała Luke'owi swoje dziewictwo, a teraz mówi mu, że kiedyś została zgwałcona. Tego w tym momencie nie rozumiem. O co jej chodziło dokładnie, kiedy rozmawiała z chłopkiem no i w samych zeznaniach?
    Jeszcze raz wszystkiego najlepszego! ;* i czekam do soboty na następny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak więc... Rozdział zajebisty ale i tak Cie zabije bo skończyłas w takim momencie ale masz bersdej to trochę śmierć będzie mniej boleć xx
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    HEPI BERFSDEJ TU JU










    HEPI BERFSDEJ

    OdpowiedzUsuń
  4. Super i czekam na następny :) No i oczywiście STO LAT <3

    OdpowiedzUsuń
  5. No to tak... Rozdział jal zwykle cudowny :* Ogólnie tyle Lucky i wgl :D Ale kobieto, dlaczego kończysz w takich momentach?! XD Mam nadzieję że wszystko między nimi się ułoży, Victor i Janoskians się pogodzą dla dobra Luke'a i Victorii <3
    A z okazji twoich urodzin życzę ci: Wszystkiego co najlepsze, dobrych ocen, spełnienia marzeń, prawdziwych przyjaciół, miłości i oczywiście spotkania naszych pięciu świrków i innych twoich idoli <333
    Pozdrowionka i całuski ;d @Jagodowa_Mamba

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejuu szkoda mi Vicky i Luke'a ehh Boję się co będzie jak on się dowie całej prawdy o Vicky. Cudny rozdział czekam na next :* I jeszcze raz wszystkiego naj! Zdrowia szczęścia pomarańczy niech Ci Lukey nago tańczy ;D @luvmyjusx

    OdpowiedzUsuń
  7. czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jejuuu jak słodko aww...Ciekawe co się stanie gdy Luke'a się dowie że ona jest w tym gangu, bo Skip już wie a on mógł już wypaplać :)

    Wszystkiego Najlepszego misiek xx
    @_MrsSwagger69
    Xoxo

    OdpowiedzUsuń
  9. Super :) nie mogę się doczekać następnego rozdziału ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak zwykle zajebiste <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Zajebiste <3 Wszystkiego Naj

    OdpowiedzUsuń
  12. Wszystkiego najlepszego ! :D

    OdpowiedzUsuń
  13. przepraszam że tak późno komentuje ale byłam pewna że już to zrobiłam xD

    życzenia już składałam ale powtórzę: WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO :D

    co do rozdziału to jak zawsze cudowny! omg ale oni w końcu się dowiedzą i akjdbskhbdsd!!! boje się lolz xD

    czekam na następny :D
    ~@smileandwavexx

    OdpowiedzUsuń
  14. Moje życie toczy się od roździału do roździału

    OdpowiedzUsuń