~LUKE'S POV~
Jak najmniej rzucając się w oczy wyszedłem z domu. Wpadłem na Daniela i Demi, którzy prawdopodobnie odstawili Jai'a.
-Weź ją i daj mi twoją broń - rzuciłem do przyjaciółki.
Posłusznie podała mi swój pistolet a następnie przejęła ciało blondynki. Odwróciła się a ja śledziłem ją wzrokiem dopóki nie zniknęła w gęstwinie drzew.
-Chodź. Musimy im pomóc - Skip pociągnął mnie za ramię.
Weszliśmy do budynku gdzie nadal trwała strzelanina. Staliśmy za rogiem i kiedy się wychyliłem, zobaczyłem Christophera i jego ojca. Byłem ciekawy jak to jest, że jeszcze żyją, przecież strzelały do nich cztery osoby a ich było raptem dwóch. Wycelowałem w bruneta, który o dziwo był ubrany. Kiedy miałem strzelić w jego nogę, dokładniej łydkę, ktoś złapał mnie od tyłu za szyję wciągając za róg a kula drasnęła sufit. Mój przyjaciel kopną duszącego tak mocno, że cios odbił się na moich plecach. Odwróciłem gnata tak ab y był na równej linii z czołem przeciwnika.
-Ogarnij się Brooks i nie zabij mnie przypadkiem.
-McPeterson? - zdziwiłem się odwracając się do nastolatka.
-A teraz nie pierdol tylko mnie słuchaj. Zaraz za Norsonami pojawi się facet, Jake. Twoja nowa koleżanka, Tori go zna. Zabijcie go a żadne z was nie zginie.
-Dlaczego mam Ci ufać?
-Bo chcę Ci pomóc.
-Dlaczego?
-Nie mam nic innego do roboty - rzucił ironicznie. - A jeżeli wy zginiecie to Vicky też. A jest szansa, że otworzy swoje piękne oczka i zmieni front z Ciebie na mnie - zaśmiał się a ja prychnąłem. - Sam stąd spieprzam. Będę tchórzem ale żywym. Trzymaj się do zobaczenia w szkole, Brooks - krzykną wybiegając przez drzwi.
-Wierzyć mu?
-Spróbować można - blondyn wzruszył ramionami.
Wyszliśmy a jak na zawołanie, za panem Carol'em pojawił się rosły mężczyzna wyglądający jak Vin Diesel. Odetchnąłem głęboko i wymierzyłem w Jake'a.
-Nie znam Cię, ale sorry, stary, że musisz umrzeć - szepnąłem naciskając spust.
Zamknąłem oczy i odwróciłem głowę. Słychać było stłumiony jęk Tori, który oznaczał, że trafiłem a krew prawdopodobnie jest na ścianach. Jednak kiedy otworzyłem oczy dziewczyna dalej strzelała. Daniel powalił mnie na podłogę a kula przeleciała dokładnie w miejscu, w którym sekundę temu stałem. To był Chris. Wysunąłem pistolet i ślepo strzelałem.
-Christopher! - agonalny jęk Carly rozniósł się po domu.
-Dzwoń do Darnell'a. Ma już odpalać auto - krzyknął Carol.
To wszystko było jakieś dziwne. Cała ta strzelanina, nie wyglądała tak jak zwykle. Jakby Beau i Victor nie chcieli uszkodzić Norsonów. Bruneci wycofali się do kuchni gdzie znajdowały się schody przy, których wykrwawiała się Caroline. Zawiesili ogień jednak dla mnie to wszystko śmierdziało, więc ruszyłem za nimi.
-Luke! Nie! - krzyczał mój brat.
Zignorowałem go. Kiedy dotarłem do schodów ojciec Norsonów podnosił córkę z podłogi. Był spokojny jakby nic się nie działo a dziewczyna miała zwykły wypadek. Chris też nie wydawał się przejęty. Wysunąłem dłoń i skierowałem pistolet w jego stronę. Chłopak widząc mnie uśmiechną się.
-Spróbuj tylko - mruknął.
-A żebyś wiedział.
-Nie zapomnij przy okazji pożegnać się z młodszym braciszkiem, przyjaciółką i naszą kochaną blondyneczką.
-Co ty pierdolisz?
-Ty naciśniesz na spust, ja nacisnę ten przycisk - z kieszeni wyciągnął pilot samochodowy.
-Konkretniej - zażądałem.
-Jeśli coś się stanie, któremuś z nas wysadzę w powietrze wasze auta. A chyba w jednym z nich znajdują się Jai, Dami i Vicky. Oni się nie spodziewają, że mogą pójść z dymem, co?
Wtedy pojąłem. Przełknąłem głośno ślinę i opuściłem broń.
-Mądry chłopak - zaśmiał się szarooki.
Następnie wyszli przez frontowe drzwi. Stałem jak sparaliżowany dopóki nie usłyszałem warkotu silnika. To mnie ocuciło i zacząłem biec do Demetrii.
-Wyciągaj ich! Już!
Dziewczyna wyniosła na rękach blondynkę a ja zabrałem mojego jęczącego z bólu bliźniaka. W ostatnim momencie. Kiedy byłem jakieś cztery metry od auta ono wybuchło, stając w płomieniach.
-No rzesz kurwa mać! - wykrzyknął Beau.
-Czego mi nie powiedziałeś?! - warknąłem.
-Jak nas o tym poinformował wynosiłeś Vicky!
-Ktoś mógł za nami pobiec! Przecież oni mogli być w tych samochodach! Co teraz zrobimy panie mądry?! Do domu jest kilkaset kilometrów. Wątpię żeby Jai, z połamanymi żebrami dał radę.
-Jak ma się kontakty ma się podwózkę - mruknął Victor wyciągając telefon.
~*~
Z grymasem na twarzy położyłem blondynkę na szpitalne łóżko. Lekarz ją zabrał a ja ścisnąłem rękę Demi.
-Idę tam.
-Nie wpuszczą Cię - mruknęła jednak jej nie słuchałem i pobiegłem do podwójnych drzwi za, którymi zniknął lekarz.
-Przeprasza - zatrzymała mnie pielęgniarka. - Czy pan jest z rodziny?
-To moja dziewczyna.
-Niestety ale nie może pan iść dalej jeżeli nie jest pan członkiem rodziny.
-Ale... - jęknąłem.
-Luke - ktoś położył rękę na moim ramieniu. - Będę Cię powiadamiał.
-Dzięki - szepnąłem ale nie poruszyłem się.
-Jestem jej starszym bratem - blondyn poinformował dziewczynę w kitlu.
Skinęła głową i poszli dalej a ja stałem w miejscu. Moje przyjaciółka podeszła do mnie.
-Musimy iść.
-Nie, ja zostaję.
W końcu przystałem na jej propozycję ruszenia się z miejsca. Jednak nie wyszedłem ze szpitala. Siedziałem na recepcji czekając na Victora. Caranvali zostawiła mnie samego i wróciła do domu. Minęła godzina, dwie, trzy. Dalej nic.
*dla lepszego klimatu polecam The Fray - Say When *
Nie mogłem sobie podarować, że wtedy mnie z nią nie było. Przeze mnie ją porwali, bili i nie wiadomo co jeszcze. Czułem się jak małe dziecko i chciałem się do kogoś przytulić płacząc mu w ramię. Mówiłem prawdę. Kocham Victorię. Nawet jeżeli była wtyczką i miała nas unicestwić, powybijać. Nie chciałem żeby jej się coś stało. Bałem się o nią. Znałem ją tak krótko a tak bardzo mi na nie zależało. Przeglądając jej zdjęcia w komórce przypominałem sobie wszystkie nasze najlepsze chwile. To jak się poznaliśmy, jak nas broniła przed Tristanem, pocałunek, nasze zbliżenia, to kiedy się przeziębiliśmy, zdefiniowanie naszego związku. Cała nasz znajomość mignęła mi przed oczami. Chciałem z nią teraz być. Trzymać za rękę, przytulić. Ale nie mogłem. Ciekaw byłem co z tego co ona mi powiedziała było prawdą. Jej uczucia? Teraz nie byłem już niczego pewien. Nawet się nie zdrzemnąłem. Koło piątej nad ranem telefon w mojej kieszeni za wibrował. Wystraszyłem się i podskoczyłem. Wyciągnąłem komórkę i po przeciągnięciu palcem po ekranie usłyszałem głos starszego brata.
-Wracaj. Proszę Cię. Ona jest tam bezpieczna. Jest z nią brat. A salę dalej leży Jai - wiedziałem, że kłamał ale starał mi się dodać otuchy.
-Dzięki, bracie. Nie mogę. Muszę tu być. Zaraz może przyjść Victor. Może jeszcze dziś ją wypuszczą - mruknąłem z nadzieją.
-Wątpliwe. Nie jadła z tydzień jak nie lepiej. Podłączą ją do kroplówki i w ciągu tygodnia będzie z nami. Zobaczysz. W przyszłym tygodniu będziemy się znów wygłupiać na rampach.
-Sam w to nie wierzysz.
-Właśnie ja wierzę. Proszę Cię. Martwimy się o Ciebie.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę dopóki Victor nie wyszedł na recepcję.
-Co z nią? - podszedłem do niego.
-Źle jak nie zajebiście okropnie. Ma kompletnie wyniszczony organizm i podali jej coś przez co jest jeszcze bardziej osłabiona.
-Ale przeżyje?
-Tak.
-Są jeszcze dwie rzeczy, które powinienem Ci powiedzieć ale muszę się upewnić czy...
-Czy zależy mi na niej tak jak mówiłem? Tak. Kocham ją i oddałbym za nią życie. Wiem, że jesteś jej starszym bratem, a przez to, że sam ją wychowywałeś zachowujesz się jak ojciec, więc najchętniej sam byś jej wybrał chłopaka ale ja nic na to nie poradzę, że ją kocham. Po części ją rozumiem, bo przecież sam jestem w tym bagnie jakim jest członkostwo w ... no sam wiesz - zaczynałem się zapowietrzać.
-Spokojnie. Dałeś tego dowód. Już wiele razy. A chciałem się upewnić czy to co Ci nie powiem przypadkiem Tobą nie wstrząśnie.
-Dam radę.
-Ona... zapadła w śpiączkę. To co Chris jej podał ... uśpiło ją. Żyje ale trudno ją będzie wybudzić. Kiedy jej organizm zregeneruje się prawdopodobnie sama się obudzi.
-A nie mogą jej czegoś podać? Coś co przeczyści ją z toksyn? Z tego... czegoś?
-Nie. Mogliby jej przepompować krew. Rozumiesz? Spuszczali by tę co ma a w tym samym czasie wpuszczali z przeszczepu ale ciężko będzie znaleźć dawcę.
-Rozumiem. Ona ma... zero minus tak?
-No tak. Ja też mam ale potrzeba koło sześciu litrów.
-Plus Jai, plus ja - zacząłem wyliczać.
-Słucham?
No my też mamy zero minus. Nie wiem czy Vicky Ci mówiła ale oddawała krew jak postrzeliłeś mojego brata.
-Nie chwaliła się. Ale nie zgadzam się.
-Spójrz na to tak. Jeżeli masz teraz trzy litry brakuje trzech, więc połowa problemu z głowy.
Westchnął głęboko, przeczesał włosy rękami i zamyślił się.
-Jesteś tego pewien? - spytał a ja przytaknąłem. - I mówisz, że ją kochasz? - ponownie kiwnąłem. - To przygotuj się na najgorsze. Chris ją zgwałcił.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeżeli zmieniacie user na Twitterze to piszcie to w zakładce Informowani, a NIE w DM czy wysyłacie i twitty, bo ja potem to gubię.
Nie będę znów przepraszać, bo wiecie jak mi głupio. Zakończyłam efektownie. Nie wiem kiedy następny rozdział. Jak wiecie zostało ich tam tylko dwa. Vicky w śpiączce, zaskoczonko co? :3 Dużo się będzie działo. Nie wiem co jeszcze napisać. Kocham, pozdrawiam, dzięki za cierpliwość, do następnego skrrrobnięcia :D
Nie będę znów przepraszać, bo wiecie jak mi głupio. Zakończyłam efektownie. Nie wiem kiedy następny rozdział. Jak wiecie zostało ich tam tylko dwa. Vicky w śpiączce, zaskoczonko co? :3 Dużo się będzie działo. Nie wiem co jeszcze napisać. Kocham, pozdrawiam, dzięki za cierpliwość, do następnego skrrrobnięcia :D
LUV YA ALL
Vee aka Vicky Brooks <3
Kurczę, ze tez nie zabili Chrisa i Carly :/ ale i tak świetny ;)
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział dsjknjheabnhb Jenyyy jak ja uwielbiam Victora kjsdnvkjdn Brooksi mistrzowie jak zawsze *-* czekam na next @niallzninja
OdpowiedzUsuńTo jest tjovowkbsfus <333 czekam na Next ;* ♥ Pozdro ^^
OdpowiedzUsuńszkoda, że nie zabili ich :( czekam na następny xx
OdpowiedzUsuńCiekawe czy Vicky będzie w ciąży XD z Chrisem XD
OdpowiedzUsuńaaa dziś odkryłam to fanfiction wszystko przeczytałam w jeden dzień kocham je, świetnie piszesz szkoda ze juz niedługo koniec myślałas moze nad jakąs 2 częscią czy coś? czekam na następny :D
OdpowiedzUsuńNIE WIEŻĘ!!! MOJA KOCHANA VICKY W ŚPIĄCZCE...Suuuper rozdział :) czekam na kolejną część ;***
OdpowiedzUsuńXoxo
@_MrsSwagger69
Super,bedzie 2 czesc?
OdpowiedzUsuńO jezu dzjkogsf swietny rozdzial!! Koncowka najlepsza!!! Luke Chrisowi tego nie podaruje.. czekam na nastepny!!
OdpowiedzUsuńTy dupciu rozdział megaa. 👍👌
OdpowiedzUsuńZnaki nie weszły sorki: *
OdpowiedzUsuńGAAJAGDJSFJBVEJHDSV BLOG ZABIESTYYYY!!!!!! SIEDZE CZYTAM I TARGAJA MNĄ EMOCJE NIE MOGĘ DOCZEKAĆ SIE KOLEJNEGO!!!
OdpowiedzUsuńJezu,utalentowany tygrysie,ty xd (tak,jesteś tygryskiem :3)
OdpowiedzUsuńMasakra,uczuć przy czytaniu opisać nie umiem.Magia :o
KC normalnie :// świetna jesteś i znowu mnie w kompleksy wpędzasz,nie mg się już doczekać następnego. Mam nadzieję,że będzie lepiej z Vicky bo chyba się popłaczę:(
Zostałaś nominowana do Libster Award, więcej informacji na stonie:
OdpowiedzUsuńhttp://my-life-bitch-fanfiction.blogspot.com/p/liebster-award.html
Pozdrawiam,
Mrs. Brooks