~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~LUKE'S POV~
~Flashback~
-Luke, kochanie! Idź po listy! - krzyknęła mama z kuchni.
-Już lecę - rzuciłem sarkastycznie.
Wsunąłem nogi w moje ulubione, czarne vansy i otworzyłem frontowe drzwi. Zeskoczyłem ze schodów a następnie uderzyłem biodrem w skrzynkę, która inaczej nie oddawała zawartości. Pociągnąłem za uchwyt, wyciągnąłem rachunki wracając na werandę. Spojrzałem w swoją lewą stronę. Na podjeździe stała śliczna blondynka. Uśmiechnąłem się i pomachałem jej a ona odwzajemniła gest. Następnie ktoś z domy zawołał ją a ona podążyła za głosem Wróciłem do siebie i zadowolony rzuciłem się koło brata, który odrabiał lekcje.
-Co ty taki szczęśliwy.
-Koło nas wprowadziła się śliczna dziewczyna, blondi. Zaklepuje - zaśmiałem się.
Jai już miał coś powiedzieć jednak znikąd w drzwiach pojawił się Beau.
-Nie szalej. Wiesz, że nam nie wolno.
-A Demi? - jęknąłem. - Kto ustalił te zasady?
-Ja. I masz ich przestrzegać.
-Kto mówi, że od razu się zakocham. Nie angażujcie się, chyba, że ona o nas wie. Jak nie to wara. Dajcie jej żyć a nie niepotrzebnie narażacie na niebezpieczeństwo.Przytaknąłem wracając do pracy domowej. Po ponad godzinie mój brat zmył się do pokoju. Kiedy do niego dołączyłem opowiedział co się przed chwilą stało. Nasza nowa sąsiadka machała mu, zapewne myśląc, że to ja.
~*~
Jak zwykle Jai zapomniał z domu podręcznika do chemii, więc musiałem fatygować się do szafki. Schodząc po schodach wpadłem na kogoś. Podniosłem wzrok spotykając się z błękitnymi tęczówkami.
-Hej! Jestem Luke - przywitałem się. - My się chyba znamy? - musiałem do niej jakoś zagadać a to wydawał mi się jedyny dostępny temat.
-Tak, wprowadziłam się wczoraj koło Ciebie - uśmiechnęła się ukazując mały dołeczek w jej lewym policzku. - Jestem Vicky.
Dowiedziałem się, że jesteśmy razem w klasie i zaraz mamy chemię, więc zaproponowałem zaprowadzenie jej. Zabrałem z szafki podręcznik i poszliśmy pod salę. Blondynka siadła w ostatniej ławce a ja bez namysłu siadłem koło niej. Całe czterdzieści pięć minut przyglądałem się jej z zainteresowaniem. Zauważyłem, że kiedy skupiła się na notatkach barwa jej oczy zmieniła się na szary. Znikąd koło nas pojawił się Jai i zaczął podrywać blondynkę. Niestety musieliśmy się rozstać, ponieważ oni mieli matematykę na drugim końcu szkoły a ja technikę piętro niżej. Po lekcjach odnalazłem ich niedaleko sekretariatu a dziewczyna poprosiła nas o pomoc w dobraniu zajęć dodatkowych.
-Ja chodzę na malarstwo, Luke na zajęcia artystyczne - walnął mój brat, kiedy Vicky przeglądała listę. Przysięgam miałem ochotę wyciągnąć z szafki mój ulubiony pistolet i strzelić mu w tę pustą czachę.
-Jai? Dostałeś kiedyś w łeb? - burknąłem, bo właśnie mój kochany bliźniak wyjawił moją tajemnicę. Nie chciałem żeby miała mnie za cnotliwego kochasia grającego na gitarce, chociaż po części tak było. Brunet się zdziwił a ona wzięła moją stronę i wyjawiła, że chciałaby zostać aktorką. Jednak kiedy spytała o moje plany szepnąłem tylko
-Piosenkarzem.
-Kim? - dopytywała się ale byłem pewien, że słyszała i chciała się tylko ze mnie pośmiać.
-Piosenkarzem - odparłem trochę głośniej.
-Grasz na czymś? - dociekała.
-Przecież Ci mówiłem... - zaczął JJ jednak laska zdzieliła go łokciem w bok.
-Na gitarze - odpowiedziałem niepewnie, bo nie lubiłem się do tego przyznawać.
-Jak byłam młodsza jedna osoba próbowała mnie nauczyć grać na gitarze - zasmuciła się a ja mogę przysiądz, że jej oczy stały się niebieskie. - Ale chyba miał złe podejście.
-Może ja spróbuje? - słowa niekontrolowanie wypadły z moich ust i od razu ugryzłem się w język.
-Bardzo chętnie - przytuliła mnie a ja skonsternowany zrobiłem to samo.
Kiedy dziewczyna zapisała się na wybrane zajęcia odprowadziliśmy ją do domu. Tej nocy śniło i się, że uczyłem ją grać na gitarze.
~*~
Następnego dnia Beau obudził nas kubłem zimnej wody i poinformował, że mamy dzisiaj przejazd. Jai zaproponował aby pójść po Vicky a ja udając, że mnie to nie rusza, zgodziłem się.
-Hej Bella - zaśmiał się kiedy tylko ją zobaczył.
-Ja mam na imię Victoria - zdziwiła się.
-Bella to po włosku piękna - wytłumaczył a ona zarumieniła się, uśmiechając.
Pożegnała się z siostrą, która najprawdopodobniej wpadłaby w oko Jamesowy gdyby nie różnica w ich wieku. Kiedy szliśmy do szkoły mój bliźniak się wygłupiał i byłem za, jednak kiedy opowiedział jej o tym co mówiłem gdy tylko ją zobaczyłem, uciekłem na nieco dalej krzycząc :
-Ja nie znam tego chłopca! Wcale nie jest moim bliźniakiem!
Vicky speszyła się rumieniąc i przygryzła wargę, co wydało mi się urocze i słodkie.
-Ej! Nie wstydź się. Przynajmniej nie mnie - zatrzymałem się przed nią a ona zamiast na chodniku skupiła się na mojej osobie. - Jak ty to zrobiłaś?
-Co? Zagryzłam wargę? No wiesz, ogółem się nie da tego wytłumaczyć ale... - zaczęła w spowolnieniu wykonywać opisywany ruch.
-Nie. Chodzi i o twoje oczy - podniosłem jej podbródek i uważniej przyglądać się tęczówkom. Vicky myślała, że mi przeszkadzają jednak zaprzeczyłem temu pytając o soczewki. Tym razem ona pokręciła głową. - To jakim sposobem wczoraj i dziś rano były jasno błękitne, na lekcjach szare, a teraz są zielonkawe?
-Pewnie patrzysz pod innym światłem - wyrwała głową, czując się niekomfortowo tak blisko mnie. Chciałem ją zapytać o to ale ktoś uprzedził mnie innych stwierdzeniem.
-Och, Lukey przygląda się Twoim oczom. To już możesz szykować sobie kieckę na randkę.
-Chodź od tego pacana - zabrałem ją na drugą stronę ulicy zanim dowiedziałaby jeszcze o moich snach o niej.
Dzień miną dość wolno. Umówiliśmy się na wspólny lunch, gdzie chciałem jej przedstawić Skipa i Jamesa oraz ewentualnie Demi, która miała wczorajszego wieczora wrócić z Sydney. Posłałem brata po Vicky, ponieważ sam się bałem. Ogarnęło mnie wewnętrzne rozbawienie. Bez problemu potrafiłem zastrzelić czworo ludzi podczas jednej akcji, kierować autem bez prawka czy kraść a przerażało mnie zwykłe spotkanie ze zwykła dziewczyną.
-Ładnie Brooks - szepnąłem do siebie zakładając słuchawki.
Czekałem już z pięć minut kiedy poczułem za sobą czyjąś obecność.
-Jai, odpuść sobie. Nie boję się. Miałeś iść po blondi.
Na moim ramieniu pojawiła się uśmiechnięta twarz dziewczyny a następnie jej usta znalazły się na moim policzku. Przywitała się a mój brat - pacan i baran - zaczął protestować i snuć fanaberie o byciu wujkiem. Przeszedł mnie, przyjemny, dreszcz na myśl o tym jednak starałem się zignorować te myśl. Zaprzeczyłem jego pomysłowi.
-Wujkiem jeszcze - odwróciłem się do naszej nowej koleżanki - nie będziesz. Chyba, że Beau nie powiedział nam o czymś.
Od czasu rozstania jego i Demi spał z kim popadło. Miał do siebie żal o to, że nie pilnował swojej dziewczyny jak należy. Przez chwilę wracały mu myśli o odnalezieniu i zemście na ojcu ale zawsze byliśmy wtedy z nim i w porę wybijaliśmy to z jego łba.
-Beau? Kim jest Beau? - zaciekawiła się Vicky.
-To nasz starszy brat. Skończył szkołę dwa lata temu. Nie jest tak fajny jak my ale można z nim pogadać i w ogóle - odpowiedział Jai.
Następnie przyszli Daniel z Jamesem. Przywitali się a ja szepnąłem do niższego z nich.
-Gdzie Demi?
-Jeszcze nie wróciła z Syd.
Chłopaki wypytywali ją o różne rzeczy i widać było, że rozmowa się kleiła. Każde z nas wyciągnęło jedzenie a po chwili zaczęło się piekło. Kiedy tylko Tristam McPeterson zauważył Vicky oczy mu się zaświeciły. Chciał ją przelecieć tak jak prawie każdą laskę w tej szkole. Nie lubiłem go. I nie tylko za to. Jego kuzyn, Christopher, także miał... "gang". To wstyd było nazwać gangiem, bo każdą robotę potrafili spierdzielić. A jak nam zaczynali pomagać to... ech. Szkoda gadać.
Blondyn wstał i ruszył w stronę naszego stolika a Sahyounie westchnął coś o kłopotach.
-A co się stało? - spytała.
-Tylko się nie odwracaj - odparł Jai. - Przygląda Ci się Tristan McPeteron "największe ciacho" w szkole. Oczywiście tuż po nas.
-To oczywiste - zaśmiała się. - Ale czego on ode mnie chce?
-Zaliczył każdą pannę w tej szkole. Z drobnymi wyjątkami. Teraz pewnie ma chęć na Ciebie. A no wiesz... brzydka nie jesteś - znów nie kontrolowałem tego co mówiłem.
-Miło to słyszeć od takiego przystojniaka - położyła głowę na moim ramieniu.
-Nie radziłbym - odwróciłem się i zauważyłem, że blondyn już się napalił. - Teraz to będziesz miała kłopoty.
Kiedy Christopher był w Melbourne doszliśmy do porozumienie polegające na niepodrywaniu dziewczyny, która podoba się innego. Przypuszczałem, że Tris myślał, że właśnie łamię zasady.
-Hej mała - oparł się o nasz stolik wsuwając pomiędzy mnie a Vicky.
-Nie jestem mała. Mam imię - słychać było delikatną irytację w jej głosie.
-To może mi je zdradzisz?
-A co? Książkę piszesz?
-Kochanie coś ty taka spięta. Zobacz z kim ty się zadajesz? - prawie spluną w moją stronę.
-To chyba moja sprawa. Ale ja na twoim miejscu zmieniłabym fryzjera albo chociaż farbę - burknęła.
Nie mogłem już wytrzymać jego obecności. Wbił na do stolika, bezkarnie podrywał moją nową kumpelę i na dodatek nas obrażał.
-Takimi? - krzyknąłem. - No kim?
Miałem dość wybuchowy charakter i łatwo było mnie rozwścieczyć na dodatek ten frajer zaczynał działaś mi na nerwy. Blondynka chciała mnie uspokoić, więc starałem się jej posłuchać ale kiedy ponownie nas zwyzywał nie wytrzymałem.
-Daj spokój - szepnęła mi do ucha.
-Masz szczęście, ze Cię lubię - strzepnąłem jej rękę z ramienia.
Dziewczyna spławiła Tristana i po rozmowie jaką Jai z nią odbył dokończyliśmy jedzenie.
~*~
-Kurwa! Jak mogłeś dać się jej wyprzedzić? To nowicjuszka! - darł się na mnie Beau kiedy wysiadłem z samochodu.
-Pech! Daj spokój. To nie ostatni wyścig. Co tu było do wygrywania? Trochę forsy a tego mamy w brud.
-I honor, który zaprzepaściłeś.
-Hej, hej! Ty się na mnie nie wyżywaj. Sam mogłeś z nią wygrać jednak tego nie zrobiłeś.
Kiedy tylko skończyłem wymawiać to zdanie pięść mojego brata znalazła się na mojej twarzy. Zaczęliśmy się bić. Jai próbował nas rozdzielić jednak przez to i on dostał. Za moment wszyscy okładali się pięściami. Dostałem od starszego brata w oko i czułem jak policzek mi pulsuje. Po chwili usłyszeliśmy wycie syren. Każdy dopadł swoje auto i odjechał z piskiem opon. Kiedy wróciliśmy do domu nasz starszy brat znów nas ochrzanił za przegrany wyścig.
~*~
Z samego rana poczułem czyjś oddech na ustach. Otworzyłem oczy i szczerze przestraszyłem się, bo para znajomych, zielonych oczu. Nie namysłu zrzuciłem te osobą jednak w ostatnim momencie uzmysłowiłem sobie, że to byłą Vicky. Złapałem ją za ramiona a ona skrzywiła się z bólu.
-Oszalałaś? - patrzyłem jak jej oczy zmieniają barwę na niebieską.
-Możliwe. Ale błagam postaw mnie albo rozluźnij uścisk, bo może nie zdajesz sobie sprawy ale to bardzo boli.
-Przepraszam - opuściłem ją ale zdecydowałem, że dawno nie doświadczyłem żadnego bliższego kontaktu z dziewczyną. Wciągnąłem ją z powrotem na moje łóżko. Wystraszona wtuliła się we mnie. Chciałem ją teraz pocałować a najchętniej coś więcej.
-Co Ci się stało? - spytała kiedy zauważyła moje podbite oko.
-Nic. Uderzyłem się o klamkę wychodząc spod prysznica. Jai jeszcze śpi? - pomogłem jej zejść na podłogę. Przytaknęła a ja ubrałem się i poszedłem po wodę aby obudzić bliźniaka.
Wpadłem na Beau, który robił sobie kawę.
-Po co ona tu przyszła?
-Nie wiem - przyznałem - Ale pytała co mi się stało w oko.
-Co jej powiedziałeś?
-Że walnąłem o klamkę.
-Kupiła?
-Tak. Ale zmartwiła się.
-Ona nic nie może wiedzieć. Nie znamy jej i nie chcę jej fundować niebezpiecznego życia.
-A kto powiedział, że fundujemy jej niebezpieczne życie? Jest tylko naszą kumpelą ze szkoły.
-Luke, ze mnie chcesz zrobić idiotę czy z siebie? Może dla Jai'a jest to tylko koleżanka ale widać, że Tobie na niej zależy.
-Nie prawda. Znam ją raptem kilka dni. Lubię ją ale nic więcej. Przestań pieprzyć. Idę obudzić Jai'a.
-Rób co uważasz tylko nie wpakuj jej w kłopoty.
Wróciłem i nigdzie nie mogłem znaleźć Vicky, która położyła się na moim łóżku. Kiedy nasze nosy się zetknęły poczułem jakby przepływ prądu. Obudziliśmy Jaidona a następnie ruszyliśmy do szkoły. Dziewczyna oznajmiła nam, że organizuje Imprezę. Zagadałem ją na biologii gdzie dowiedziałem się, że pisze piosenki i jest leworęczna. Dowiedziałem się, że Demi wróciła, wi3c napisałem jej szybko o Vicky. Po lekcji podeszła do nauczycielki a ja tylko potwierdziłem spotkanie z przyjaciółką.
-Musisz kogoś poznać - złapałem ją za rękę chcąc zakończyć naszą kłótnie.
-Nic nie muszę - krzyknęła wyrywając rękę. Przez chwilę się nad czymś zastanawiała a nagle mnie pocałowała. Nie wiedziałem co zrobić, więc tylko przysunąłem się bliżej. Wyrwała się przepraszając i zaczęła płakać. Wybiegła a ja popędziłem za nią. Zadzwoniłem po Jai'a ale zgubiłem blondynkę przy wejściu na plaże. Szukaliśmy jej nie martwiąc się nieusprawiedliwionymi godzinami, bo pani Hood zawsze wybacza nam takie akcje. Ale tylko nam. Naszej piątce. Wie jaka jest sytuacja. W końcu to macocha Demi. Spotkaliśmy Veronicę, która twierdziła, że Vicky powinna być niedaleko. Wykrzyczałem przeprosiny następnie czując jak tętnica wbija mi się w gardło.
~*~
Kiedy tylko zobaczyłem ją wchodzącą do szkoły ucieszyłem się jak dziecko. Martwiłem się o nią. Bałem, że coś jej się mogło stać zważając na to, że łazi tylko z nami. Przedstawiłem ją przyjaciółce, która była wniebowzięta nową, gwoli ścisłości jedyną bliższą dziewczyną z którą miała szansę się zaprzyjaźnić. Po lekcjach zostawiliśmy rzeczy i we troje, razem z moim bliźniakiem poszliśmy po zakupy na imprezę. Kiedy wróciliśmy do domu zdrzemnąłem się przed przygotowaniami.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jak widać jest to dopiero część pierwsza rozdziału 34. Musiałam wrócić do momentów Lucky i pokazać je z perspektywy luke'a.
Sądzę, że wyszło mi średnio ale to wy tu oceniacie.
Wybraliście nazwę PERILNATOR. Miło wiedzieć, że zasługuję na fandom.
Kocham was bardzo i dziękuję za 28 000