~LUKE'S POV~
-Nie zaczynaj! - krzyknął
-Ja?! Ja zaczynam?! Sam mówiłeś, że mamy chronić tych, których kochamy! Jak wtedy porwali Demi pomogliśmy Ci. Dlaczego nie chcesz pomóc mi uratować Vicky?
-Bo ona jest siostrą naszego wroga.
-A Demi? Demi nic nie wiedziała i wplątałeś ją w to gówno!
-Jedziemy do domu! - zakończył Beau.
Nie słuchając go wybiegłem z willi Austina i wsiadłem do auta. Nie zważając na znaki i ograniczenia jechałem do Melbourne. Wiedziałem, że jeżeli będę poruszał się dość szybko w ciągu trzech godzin dojadę do rodzinnego miasta. Nie pomyliłem się. Ignorowałem wszystkie patrole, które były zbyt leniwe aby mnie gonić za przekroczoną prędkość. Wjechałem na podjazd domu. Jednak skierowałem się do sąsiadów. Pukałem w drzwi i dzwoniłem ale nikt nie odbierał. W końcu po jakichś trzech minutach ujrzałem Veronicę.
-Porwali Vicky - wyłkałem jak dziecko i przytuliłem brunetkę.
-Wiem - poklepała mnie po plechach. - Dzwoniła do mnie.
Nie zdziwiło mnie to. W końcu siostra ważniejsza niż frajer, który naraził jej życie.
-Czy to prawda? - zacząłem. - Victor Crawford jest starszym bratem Vicky?
-Skąd wiesz?
-Chris.
-Tak. A ja nie jestem jej siostrą.
-Dlaczego ktoś ją porwał? I kto to był? Po co Victor porywał swoją siostrę?
-To nie mógł być on. Luke musisz wiedzieć coś bardzo ważnego. Mam na imię Victoria i jestem dziewczyną Victora. Zapewne Christopher powiedział Ci dlaczego poznałeś Vicky. I tak to jest prawda. Sama nie wiem dlaczego akurat wy jesteście naszym celem. Ale się dowiem. Teraz najważniejsze jest bezpieczeństwo tej małej. Strzelam, że nie bez powodu tu jesteś.
-Nie. Ja ją... kocham.
Brunetka zmarszczyła czoło i przyglądała mi się w osłupieniu.
-Naprawdę? - spytała a ja potwierdziłem skinieniem głowy.
-Wiem, że znam ją krótko, wiem o niej niewiele a jak się okazuje nic ale ją kocham i nie chcę by stała jej się krzywda.
-Na pewno? Muszę mieć pewność czy mogę Ci zaufać.
-Możesz.
Dziewczyna przełknęła głośno ślinę. Zamknęła drzwi i zaciągnęła mnie do piwnicy, w której była otwarta ściana. Weszła tam a ja podążyłem za nią.
-Wiem gdzie jest i właśnie wychodziłam po nią. Kojarzysz jej bransoletkę? Tą z włoskim napisem? - spytała.
-Tak. Tą z "Kocham Cię?"
-Tak. W metalowej blaszce jest lokalizator. Dlatego wtedy gdy uciekła ze szkoły spotkaliśmy się na plaży. Mniej więcej wiedziałam gdzie jest.
Jej telefon zadzwonił. Podeszła do blatu i zgarnęła komórkę odbierając ją.
-Vic? Dobrze. Mamy większy problem. Janoskians wiedzą wszystko. Tak wszystko. Ktoś porwał Vicky. Luke tu jest i... - chciała mu powiedzieć co czuję do jego siostry. - chce mi pomóc. Dlaczego? Bo wiem, że on coś do niej czuje. Skąd? Bo tu jest. Nie mam czasu na użeranie się z Tobą. Jadę po twoją siostrę. Tobie też bym radziła tu przyjechać - nie czekając na odpowiedź rozłączyła się.
Zacisnęła ręce w pięści i wzięła głęboki wdech. Zebraliśmy jakieś rzeczy i wsiedliśmy do jej auta. Wytłumaczyła mi wszystko od początku. O tym, że były na wyścigu i kto go naprawdę wygrał. Skąd Vicky dowiedziała się o naszym gangu. Jakim sposobem Crawford'owi udawało się za każdym razem zwiać. I najważniejsze. Co zrobił jej Chris. Niby o tym ostatnim wiedziałem ale i tak mnie to przerażało. Podjechaliśmy pod dom Tristana McPetersona. Widziałem, że razem z Norson'em są kuzynami. Kiedy sięgałem na tylne siedzenie po bron w kieszeni spodni zaczął wibrować mój telefon. Wyciągnąłem go i odebrałem połączenie od starszego brata.
-Czego? Warknąłem.
-Idioto! Gdzie jesteś?!
-Co Cię to obchodzi?
-No dużo, bo jak odjechałeś przyleciał Polly i podrzucił nas do domu. Jai siedział i myślał a my czekaliśmy. Nasz kochany młodszy braciszek wybiegł nie mówiąc zupełnie nic.
-Więc? Streszczaj się.
-A przed chwilą nasza ukochana Carly zadzwoniła, że złożył im wizytę.
-Czego? Warknąłem.
-Idioto! Gdzie jesteś?!
-Co Cię to obchodzi?
-No dużo, bo jak odjechałeś przyleciał Polly i podrzucił nas do domu. Jai siedział i myślał a my czekaliśmy. Nasz kochany młodszy braciszek wybiegł nie mówiąc zupełnie nic.
-Więc? Streszczaj się.
-A przed chwilą nasza ukochana Carly zadzwoniła, że złożył im wizytę.
~VICKY'S POV~
Nigdy jakoś specjalnie nie skupiałam się na wyglądzie rodziców. Nie było ich całymi dniami w domu. Ten czas spędzałam w szkole bądź z bratem w warsztacie. Mamę widziałam częściej niż tatę. On był w domu raz na miesiąc. Kiedy zniknęli Vic zajął się mną a potem dowiedziałam się, że ma gang. Dziwne. Czternastolatka dowiaduje się, że jej brat przewodzi grupce ludzi, którzy potrafią nawet zabić na zlecenie. Potem pojawiła się Tori. A następnie dostałam zlecenie na Chrisa. Po tym zbierałam się bardzo długo. Brałam inne misje ale żadna nie mogła być związana z chłopakami. Co noc miałam koszmary i to trwało do wakacji ubiegłego roku. Wyszłam z depresji i dostawałam zwykłe misje i zlecenia. Nie było dla mnie różnicy jakie. Początkiem grudnia był mój wielki wyścig. Jak zwykle wygrałam jednak policja nas namierzyła i Preston wpadli. Przestałam chodzić do szkoły dla własnego bezpieczeństwa. Podczas świąt Victor oznajmił, że wyprowadzamy się. Janoskians pojawili się w moim życia nagle i jak grom z nieba zadurzyłam się we własnym celu. A teraz tkwiłam w małym ciemnym pomieszczeniu, cała związana i zaklebnowana. Nie miałam już siły płakać i krzyczeć. Po prostu siedziałam i czekałam. Nawet nie wiedziałam na co. Minęły trzy dni. Głodowałam. Czułam jak ssie mnie w żołądku. W ciągu całego czasu kiedy byłam przetrzymywana Caroline przesłuchiwała mnie. Próbowała wyciągnąć ze mnie informacje, których w większości nie miałam, siłą. I to dosłownie. Biła mnie. Co poranek i wieczór przeżywałam katusze. Po każdej "sesji" zasypiałam. Tego dnia zostalam obudzona przez strzał. Podskoczyłam w odruchu. Następnie w całym domu rozniósł się stukot obcasów Norson. Drzwi otrworzyły się z hukiem a dziewczyna wkroczyła do środka.
-Tu go połóż - wskazała na podłogę. - Może to Cię zmósi do gadania - prychnęła.
Za nią pojawił się wysoki szatyn, który miał przewieszoną przez ramie osobę. Upuścił bezwładne ciało mojego przyjaciela wprost pod moje nogi.
-Jai! Jaidon! - rzucałam się.
Brunetka uśmiechnęła się tryjumfalnie ale widząc moje krzyki zmartwienia jako jedyną reakcję odpuściła. Odpięła moje ręce i nogi od krzesła wiedząc, że siły starczy mi tylko na podpełznięcie do ciała nieprzytomnego chłopaka. Nie pomyliła się. Po tym jak dotarłam do swego celu opuściła pokój. Potrząsałam brunetem jednak tylko marnowałam resztki energii. Odgarnęłam wsłosy z jego czoła i przeskanowałam wzrokiem jego twarz. Na policzku widniały filetowe siniaki co oznaczyło, że się bił. Z kącika ust w dół prowadził szlak zaschniętej krwi. Wiedząc, że nic innego nie mogłam zrobić po prostu wtiliłam się w ciało Brooks'a. Łkając zasnęłam.
-Ale gdzie?
-U McPetersonów.
-Cholera - przeczesałem włosy rękami.
Miedzy nami zapadła cisza. Victoria bezgłośnie spytała z kim rozmawiam i co się stało. Zatrzymałem ją kiedy Beau westchnął zrezygnowany.
-Co robimy?
-Nie wiem. Właśnie stoję pod domem Tristana. Z... siostrą Vicky. Znaczy to nie jest jej siostra... nie ważne - uciąłem.
Nie mieliśmy żadnego pomysłu na plan. Pustka. Pod domem McPeteronów staliśmy jeszcze trzy godziny kiedy stwierdziliśmy, że to już nie ma sensu. Tori, bo tak kazała się nazywać podrzuciła mnie do domu. Wszedłem do niego i witając się z przyjaciółmi poszedłem do pokoju. Przez kilka kolejnych godzin próbowałem zasnąc jednak koszulka Vicky, która wisiała na fotelu wszystko utrudniała. Odwróciłem się przodem do ściany i ponownie próbowałem się chociaż drzemnąc jednak na nic. Spojrzałem na wyświetlacz telefonu. Mimowolnie się uśmiechnąłem. Na tapecie miałem zdjęcie, które zrobiliśmy kiedy byliśmy chorzy. Dokładniej tylko ona była chora, Jai udawał a ja dostałem jakiejś alergii. Na fotografii trzymałem blondynkę na plecach a mój brat robił zdjęcie przednią kamerką. Wychyliłem się z łóżka i chwyciłem koszulkę mojej dziewczyny. Czując się jak dziecko trzymające ulubioną zabawkę, która "chroni je przed potworami" przycisnąłem t-shirt i telefon do piersi. Tak bardzo brakowało mi ich. Każdy dzień bez najbliższych jest stracony. A więc narazie na moim liczniku pojawiła się jedynka. Zbuntowałem się przeciwko mojemu rodzeństwu i przyjaciołom. Ale dla dziewczyny, którą kocham, więc miałem dylemat. Takie rozmyślenia wciągnęły mnie w krainę snów.
Następnego dnia obudziły mnie krzyki dochodzące z parteru. Leniwie przetarłem oczy i zwlokłem się z łóżka. Będąc na schodach usłyszałem huk rozbijanego szkła. Wpadłem już w pełni obudzony z bronią w rękach do kuchni, z której pochodził hałas. Kiedy okazało się, że to tylko rozwścieczona do granic możliwości nasza mama opuściłem pistolet i schowałem go za pasek.
-Pytam po raz kolejny! Gdzie jest Jaidon?!
-Mamo ja...
-Nie ma żadnego "Mamo ja"! Miałeś ich pilnować! Jesteś ich starszym bratem! Nie powinieneś był spuszczać ich z oka choćby na minutę! Beau Peter'rze Brooks'ie rozczarowałeś mnie! Myślałam, że to Luke i Jai są nieodpowiedzialni i ..... ale jednak taką osobą okazałeś się ty! Jak to jest? Victoria jest dziewczyną Luke'a jednak to Jai poszedł jej szukać - uspokajała się.
Dziwnie było patrzeć jak mama krzyczała na Beau. Nie chodziło o to, że to był już dla mnie prawie codzienny widok, chociaż zazwyczaj chodziło jej o zostawienie brudnych ciuchów na podłodze w łazience lub coś bardziej obrzydliwego co zazwyczaj było winą moją i mojego brata bliżniaka ale szatynka była od niego o głowę niższa a on kajał się przed nią jak pies. Jego głowa spuszczona była w dół raczej ze skruchy niż nawiązania kontaktu wzrokowego z rodzicielką, a oczy skupiały się na podłodze. Już dawno nie widziałem ich oboga w takim stanie.
-Nie obchodzi mnie nic! Masz mi go sprowadzić do domu. Całego i zdrowego - zaczęła płakać po czym wtuliła się w wniego.
Szatyn objął ją i przycisną do siebie. Dał mi znak aby podszedł i także pocieszył mamę. Wolnym krokiem zbliżyłem się do nich. Potarłem ramię rodzicielki następnie również ją przytuliłem. Płakała jak małe dziecko.
-Mamo - szepnąłem. - Mamo! - prawie krzyknąłem próbując skupić jej uwagę na sobie. - Jai wróci do domu. Przywieziemy go z powrotem. Objecuję Ci to.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam po długiej przerwie, która trwała trzy tygodnie. Już się tłumacze. Na początku miałam kłopoty z komuterem, kiedy już go nareperowałam cały dzień siedziałam w szpitalnej przychodni aby dowiedzieć się, że mam wrócić za tydzień. Następnie były święta i moja trzy dniowa wizyta w szpitalu. ALE OTO I ON! Naprawdę długo ślęczałam przy tym rozdziale i nie wyobrażacie sobie bólu moich łokci. Ryly! Mam nadzieję, że się wam podoba, bo mi bardzo i jaram się bardziej niż Dystrykt 12 po nalocie Kapitolu we W pierścieniu ognia (tylko Trybut zrozumie trybuta).
OŁ MAJ FAKIN GASZ! Wiecie, że peril ma 21 tyś wyświetleń? Tak. to taka cyfra z trzema zerami na końcu! Czułam się tak.... lsguorwheguoshuohuohoiushv
Blog ma 4 miesiące i 21 000 wysietleń a to wszystko jest waszą zasługą!
Zastanawiałam się nad sequelem Peril... Kilka osób mnie o to pytało ale nie wiem kto by to czytał, więc... zrobiłam ankietę. Bardzo prosze abyście na nią zagłosowali jest tu --> http://perillifesequel.mojasonda.pl
BŁAGAM! Zagłosującie w niej.
Więc... nie wiem co jeszcze mogę dodać... to chyba tyle.
Dziękuje za cierpliwość i jeszcze raz przepraszam.
Luv ya all <3
-Tu go połóż - wskazała na podłogę. - Może to Cię zmósi do gadania - prychnęła.
Za nią pojawił się wysoki szatyn, który miał przewieszoną przez ramie osobę. Upuścił bezwładne ciało mojego przyjaciela wprost pod moje nogi.
-Jai! Jaidon! - rzucałam się.
Brunetka uśmiechnęła się tryjumfalnie ale widząc moje krzyki zmartwienia jako jedyną reakcję odpuściła. Odpięła moje ręce i nogi od krzesła wiedząc, że siły starczy mi tylko na podpełznięcie do ciała nieprzytomnego chłopaka. Nie pomyliła się. Po tym jak dotarłam do swego celu opuściła pokój. Potrząsałam brunetem jednak tylko marnowałam resztki energii. Odgarnęłam wsłosy z jego czoła i przeskanowałam wzrokiem jego twarz. Na policzku widniały filetowe siniaki co oznaczyło, że się bił. Z kącika ust w dół prowadził szlak zaschniętej krwi. Wiedząc, że nic innego nie mogłam zrobić po prostu wtiliłam się w ciało Brooks'a. Łkając zasnęłam.
~LUKE'S POV~
Zachłysnąłem się własną śliną. Nie mogłem w to uwierzyć.-Ale gdzie?
-U McPetersonów.
-Cholera - przeczesałem włosy rękami.
Miedzy nami zapadła cisza. Victoria bezgłośnie spytała z kim rozmawiam i co się stało. Zatrzymałem ją kiedy Beau westchnął zrezygnowany.
-Co robimy?
-Nie wiem. Właśnie stoję pod domem Tristana. Z... siostrą Vicky. Znaczy to nie jest jej siostra... nie ważne - uciąłem.
Nie mieliśmy żadnego pomysłu na plan. Pustka. Pod domem McPeteronów staliśmy jeszcze trzy godziny kiedy stwierdziliśmy, że to już nie ma sensu. Tori, bo tak kazała się nazywać podrzuciła mnie do domu. Wszedłem do niego i witając się z przyjaciółmi poszedłem do pokoju. Przez kilka kolejnych godzin próbowałem zasnąc jednak koszulka Vicky, która wisiała na fotelu wszystko utrudniała. Odwróciłem się przodem do ściany i ponownie próbowałem się chociaż drzemnąc jednak na nic. Spojrzałem na wyświetlacz telefonu. Mimowolnie się uśmiechnąłem. Na tapecie miałem zdjęcie, które zrobiliśmy kiedy byliśmy chorzy. Dokładniej tylko ona była chora, Jai udawał a ja dostałem jakiejś alergii. Na fotografii trzymałem blondynkę na plecach a mój brat robił zdjęcie przednią kamerką. Wychyliłem się z łóżka i chwyciłem koszulkę mojej dziewczyny. Czując się jak dziecko trzymające ulubioną zabawkę, która "chroni je przed potworami" przycisnąłem t-shirt i telefon do piersi. Tak bardzo brakowało mi ich. Każdy dzień bez najbliższych jest stracony. A więc narazie na moim liczniku pojawiła się jedynka. Zbuntowałem się przeciwko mojemu rodzeństwu i przyjaciołom. Ale dla dziewczyny, którą kocham, więc miałem dylemat. Takie rozmyślenia wciągnęły mnie w krainę snów.
Następnego dnia obudziły mnie krzyki dochodzące z parteru. Leniwie przetarłem oczy i zwlokłem się z łóżka. Będąc na schodach usłyszałem huk rozbijanego szkła. Wpadłem już w pełni obudzony z bronią w rękach do kuchni, z której pochodził hałas. Kiedy okazało się, że to tylko rozwścieczona do granic możliwości nasza mama opuściłem pistolet i schowałem go za pasek.
-Pytam po raz kolejny! Gdzie jest Jaidon?!
-Mamo ja...
-Nie ma żadnego "Mamo ja"! Miałeś ich pilnować! Jesteś ich starszym bratem! Nie powinieneś był spuszczać ich z oka choćby na minutę! Beau Peter'rze Brooks'ie rozczarowałeś mnie! Myślałam, że to Luke i Jai są nieodpowiedzialni i ..... ale jednak taką osobą okazałeś się ty! Jak to jest? Victoria jest dziewczyną Luke'a jednak to Jai poszedł jej szukać - uspokajała się.
Dziwnie było patrzeć jak mama krzyczała na Beau. Nie chodziło o to, że to był już dla mnie prawie codzienny widok, chociaż zazwyczaj chodziło jej o zostawienie brudnych ciuchów na podłodze w łazience lub coś bardziej obrzydliwego co zazwyczaj było winą moją i mojego brata bliżniaka ale szatynka była od niego o głowę niższa a on kajał się przed nią jak pies. Jego głowa spuszczona była w dół raczej ze skruchy niż nawiązania kontaktu wzrokowego z rodzicielką, a oczy skupiały się na podłodze. Już dawno nie widziałem ich oboga w takim stanie.
-Nie obchodzi mnie nic! Masz mi go sprowadzić do domu. Całego i zdrowego - zaczęła płakać po czym wtuliła się w wniego.
Szatyn objął ją i przycisną do siebie. Dał mi znak aby podszedł i także pocieszył mamę. Wolnym krokiem zbliżyłem się do nich. Potarłem ramię rodzicielki następnie również ją przytuliłem. Płakała jak małe dziecko.
-Mamo - szepnąłem. - Mamo! - prawie krzyknąłem próbując skupić jej uwagę na sobie. - Jai wróci do domu. Przywieziemy go z powrotem. Objecuję Ci to.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam po długiej przerwie, która trwała trzy tygodnie. Już się tłumacze. Na początku miałam kłopoty z komuterem, kiedy już go nareperowałam cały dzień siedziałam w szpitalnej przychodni aby dowiedzieć się, że mam wrócić za tydzień. Następnie były święta i moja trzy dniowa wizyta w szpitalu. ALE OTO I ON! Naprawdę długo ślęczałam przy tym rozdziale i nie wyobrażacie sobie bólu moich łokci. Ryly! Mam nadzieję, że się wam podoba, bo mi bardzo i jaram się bardziej niż Dystrykt 12 po nalocie Kapitolu we W pierścieniu ognia (tylko Trybut zrozumie trybuta).
OŁ MAJ FAKIN GASZ! Wiecie, że peril ma 21 tyś wyświetleń? Tak. to taka cyfra z trzema zerami na końcu! Czułam się tak.... lsguorwheguoshuohuohoiushv
Zastanawiałam się nad sequelem Peril... Kilka osób mnie o to pytało ale nie wiem kto by to czytał, więc... zrobiłam ankietę. Bardzo prosze abyście na nią zagłosowali jest tu --> http://perillifesequel.mojasonda.pl
BŁAGAM! Zagłosującie w niej.
Więc... nie wiem co jeszcze mogę dodać... to chyba tyle.
Dziękuje za cierpliwość i jeszcze raz przepraszam.
Luv ya all <3